Nowa Corolla nie zaskoczy nikogo
Wprowadzenie nowego modelu samochodu pod nową nazwą zapowiada zwykle rewolucyjne zmiany w stylistyce i wyposażeniu. Z kolei określenie „nowa wersja” każe spodziewać się drobnej kosmetyki wspartej silną akcją promocyjną. Podobnie jest i z poprawioną wersją Toyoty Corolla.
Sylwetka nowej Corolli do złudzenia przypomina starszy o kilka lat model. Gdyby nie dość nowatorska stylistyka przednich świateł i zmieniony kształt maski, wrażenie deja vu byłoby jeszcze silniejsze. Na pierwszy rzut oka nowy samochód sygnowany przez japońskich stylistów jest wiernym kontynuatorem tradycji. Corolla oglądana z tyłu nie różni się raczej od modelu wypuszczonego na rynek siedem lat temu. Pierwszy rzut oka bywa jednak czasami mylący. Wnętrze kryje bowiem trochę niespodzianek.
Przemeblowanie
Konstruktorzy postawili duży nacisk na poprawę komfortu i bezpieczeństwa jazdy — chociaż innowacje znów ograniczają się do przedniej części auta. Wykończenie wnętrza jest solidne i estetyczne, aczkolwiek nie pozbawione estetyki high-tech typowej dla japońskich aut. Nowe fotele uwzględniają najnowsze trendy w dziedzinie ergonomii, a boczne poduszki powietrzne znalazły się w wersji podstawowej. W standardzie znalazł się również komputer pokładowy. Mimo wielu ulepszeń, konstruktorzy nie uniknęli starych błędów. Z tyłu nadal jest zbyt mało miejsca dla dorosłych pasażerów — zbyt długa przejażdżka grozi im utratą czucia w nogach.
Więcej mocy
Pozytywną zmianą jest przedstawienie potencjalnym użytkownikom całej gamy silników ze zmiennymi fazami rozrządu. Pojemność 1,8 litra, połączona z mocą 125 KM, daje niezłe, choć nie rewelacyjne, przyspieszenie do 100 km/h w granicach 10 sekund. Zużycie paliwa nieznacznie przekracza 7 litrów na 100 km w cyklu kombinowanym. Nowa Corolla nie jest jednak autem tanim. Zresztą cena stanowi swoisty znak rozpoznawczy samochodów z Japonii. Najtańsza, trzydrzwiowa wersja samochodu kosztuje około 42 tys. zł.