Pierwszy pomysł PKP Energetyka na własne wytwarzanie energii zakładał budowę wraz z partnerem dużego bloku energetycznego. Jednak spółka zarzuciła tę koncepcję na rzecz innej.
— Doszliśmy do wniosku, że inwestycja na tak dużą skalę to zły pomysł na tym etapie. Do naszej sieci energetycznej, mierzącej około 20 tys. km i rozproszonej na terenie całego kraju w pobliżu infrastruktury kolejowej, bardziej pasują małe źródła energii — mówi Tadeusz Skobel, prezes PKP Energetyka.
Spółka przymierza się głównie do budowy elektrowni opalanych biogazem. Myśli również o własnych wiatrakach.
— Energetykę wiatrową stawiamy na drugim miejscu, bo wiąże się ona z koniecznością utrzymywania konwencjonalnych rezerw energii, a to kosztuje. Bardziej interesują nas elektrownie na biogaz. Myślimy o jednostkach rzędu 5 MW. Chcemy zbudować ich na tyle dużo, żeby po około sześciu latach produkować w nich energię zaspokajającą 25 proc. naszych potrzeb — wyjaśnia Tadeusz Skobel.
Sposób na dziurę
To niemało, bo PKP Energetyka sprzedaje aż 3,5 TWh rocznie, co oznacza około 3 proc. krajowego rynku. Większość obrotu spółka realizuje z grupą PKP, jednak sporo sprzedaje również prywatnym firmom kolejowym, a także innym odbiorcom.
Więcej w piątkowym PB
