Byli menedżerowie PKO BP, pozbawieni posad na fali czystek, które przetoczyły się przez bank latem i jesienią ubiegłego roku, powoli znajdują nowe zajęcia. Pracę straciło wtedy dwóch prezesów, trzech członków zarządu, jeden odszedł na własne życzenie. Niektórzy mają jeszcze zakaz konkurencji i kilka miesięcy na znalezienie nowej posady. Część menedżmentu już pracuje.
Najszybciej zajęcie znalazł Zbigniew Jagiełło — do maja 2021 r. prezes największej finansowej spółki na rynku. Już w kilka dni po dymisji zasiadł w radzie nadzorczej Polskiego Systemu Płatniczego, operatora Blika, jako jedyny niezależny członek. Został desygnowany przez dwa banki. Nie było wśród nich PKO BP. Niedługo później objawił się w kolejnej radzie nadzorczej — Asseco, a tydzień temu w nadzorze MCI.

Dyplomata w Paryżu
Z naszych informacji wynika, że pracę ma nagraną również krótkotrwały następca Zbigniewa Jagiełły — Jan Emeryk Rościszewski. W czerwcu ubiegłego roku pojawiła się plotka, że szykuje się na ambasadora w Paryżu. Wydawała się mało prawdopodobna, ponieważ zaledwie kilka tygodni wcześniej przejął stery PKO BP, a we wrześniu jego kandydatura została oficjalnie zatwierdzona przez Komisję Nadzoru Finansowego. Miesiąc później świeżo upieczony prezes podał się do dymisji. Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, na Twitterze życzył mu wówczas dalszych sukcesów w służbie RP. Sam zainteresowany zaprzeczał, żeby gdziekolwiek z misją dyplomatyczną się wybierał.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że będzie jednak reprezentował Polskę w Paryżu. Już miesiąc temu dokumenty w sprawie nowego ambasadora trafiły do pałacu prezydenckiego, który wysłał już odpowiednie pisma do francuskiego MSZ. Jan Emeryk Rościszewski nie ma doświadczenia w dyplomacji, ale jest dobrze ustosunkowany we Francji i ma szerokie kontakty w arystokratycznym światku Europy.
Doradca w McKinseyu
Pracę znalazł też Rafał Kozłowski, do czerwca dyrektor finansowy PKO BP. To menedżer bez politycznych powiązań, jednak fakt, że do zarządu zaprosił go Zbigniew Jagiełło, naznaczył jego karierę w banku. Niedawno skończył mu się zakaz konkurencji. Po rynku krążyła pogłoska, że jego nazwisko wypłynie w jednej z dużych firm doradczych. Okazała się prawdziwa. Rafał Kozłowski został senior ekspertem w McKinsey & Company.
— 25 lat temu prawie zaakceptowałem ofertę pracy w usługach doradczych dla firm. W tamtym czasie postanowiłem pozostać w bankowości, bo wydawała się bardziej zbieżna z planami posiadania dużej rodziny. Ćwierć wieku minęło, rodzina wystarczająco urosła, a życie okazało się cierpliwe na tyle, by jeszcze raz pozwolić mi wejść na ścieżkę konsultingu — mówi Rafał Kozłowski.
W trakcie zwrotu o 360 stopni sporo wydarzyło się w jego życiu. Został mężem i ojcem czwórki dzieci oraz zrealizował ładną karierę w finansach. Pracę w PBK zaczął jeszcze na studiach, potem był w BPH, Pekao i PKO BP. W 2008 r. rozpoczął czteroletnią przygodę z branżą aptekarską, zatrudniając się w PGF (obecnie Pelion). Wrócił do PKO BP, żeby pomóc przy budowie banku hipotecznego, którego prezesem później został. Na CFO całej grupy PKO BP awansował w 2018 r.
Ma opinię bardzo dobrego finansisty, który nie idzie łatwo na kompromisy, co często nie przysparzało mu przyjaciół w banku.
Trudny rynek dla bankowca
Z byłych wysokich menedżerów PKO BP z ekipy Zbigniewa Jagiełły pracę ma Adam Marciniak, szef IT, który latem ubiegłego roku przeszedł do grupy CCC. Zajęcie ma również Jakub Papierski, przez ponad dekadę odpowiedzialny za pion korporacji banku. Od niedawna zasiada w radzie nadzorczej Forte.
Bez pracy jest Rafał Antczak, którego jeszcze przez kilka miesięcy obejmuje zakaz konkurencji. Łatwo o posadę mu nie będzie, jak w dzisiejszych czasach większości bankowców. Rynek pracy jest trudny — nie tylko dlatego, że od lat systematycznie się kurczy wraz z kolejnymi fuzjami zmniejszającymi liczbę banków.
Pod górkę mają menedżerowie wyższego szczebla także z przyczyn wynikających z pewnych stereotypów. Pierwszym jest wiek. W zarządach zasiadają ludzie z pokolenia baby boomers i Y. 50-60 lat to dużo, kiedy szuka się nowej pracy. Kolejny związany jest z postrzeganiem członków zarządów jako nadzorców, którzy nie są bezpośrednio zaangażowani w pracę. Z drugiej strony ubiegając się o pracę, nie muszą obawiać się zarzutu o przywiązanie do nadmiernie wysokich pensji.