Papier przyjmie wszystko — dowiedli posłowie partii Pawła Kukiza, którzy 28 kwietnia złożyli w Sejmie projekt ustawy o restrukturyzacji kredytów denominowanych lub indeksowanych w walucie innej niż polska oraz o wprowadzeniu zakazu udzielania takich kredytów. Tytuł kojarzy się z dziełem Mikołaja Kopernika „O obrotach sfer niebieskich”, a treść jest równie rewolucyjna.

Jeszcze żadne ugrupowanie nie posunęło się tak daleko w pomysłach na ulżenie frankowiczom. Tytułowa restrukturyzacja ma polegać na „uznaniu [umów kredytowych — red.] za bezskuteczne od chwili zawarcia” i usunięciu z ich treści „postanowień dotyczących wartości kredytu, rat, składek ubezpieczeniowych” oraz „ustaleniu kwoty udzielonego kredytu w wysokości kwoty złotych polskich rzeczywiście wypłaconych”.
Do przeliczenia kredytu na złote „ustawa nakazuje stosować kursy obowiązujące w dniu dokonania wypłaty stosowane w danym banku. Autorzy chcą, żeby oprocentowanie takiego kredytu miało za podstawę stopę referencyjną NBP plus marża nie wyższa niż 4 proc. Jeśli rata wzrośnie co najmniej o 10 proc., bank wydłuży termin spłaty (nie więcej niż o 10 lat), żeby klient płacił tyle, ile przed przewalutowaniem. Ustawą, która ma działać z mocą wsteczną, posłowie chcą objąć nie tylko kredyty spłacane obecnie przez frankowiczów, ale również już spłacone, wypowiedziane przez banki i będące przedmiotem postępowania egzekucyjnego.
Autorzy trochę martwią się tym, że po restrukturyzacji rata kredytu złotowego może być nieznacznie wyższa niż przy kredycie frankowym. Nie martwią się natomiast o banki, które — ich zdaniem — będą miały po prostu mniejsze przychody o około 1,2 mld zł rocznie, co stanowi zaledwie 2 proc. wpływów branży.
Ograniczenie swobody przedsiębiorczości
Twórczość polityków recenzują specjaliści. Wkrótce stanowisko w sprawie propozycji posłów Kukiz ’15 powinien przedstawić Europejski Bank Centralny, do którego projekt został przesłany 7 czerwca. Na razie do pomysłów ustosunkowało się Biuro Analiz Sejmowych, które badało projekt pod kątem zgodności z prawem unijnym. Z jego opinii wynika, że projekt kukizowców kłóci się ze wspólnotowymi regulacjami. Wątpliwy prawnie jest m.in. tytułowy zakaz udzielania kredytów walutowych.
Biuro zwraca uwagę, że taki zapis może ograniczać swobodę przedsiębiorczości i przepływu kapitału. W obszernej analizie tłumaczy posłom, że owszem, państwo członkowskie może wprowadzić różne ograniczenia — pod warunkiem jednak, że są uzasadnione interesem publicznym i proporcjonalne do założonych celów. „Analiza regulacji prawnych w badanym zakresie pozwala na stwierdzenie, iż wprowadzenie zakazu udzielenia kredytów w walutach obcych może nie być koniecznym elementem do osiągnięcia celu ochrony kredytobiorców przed ryzykiem kursowym” — czytamy w opinii, której konkluzja jest taka, że dłużników można chronić skuteczniej, wprowadzając rozwiązania niełamiące unijnych przepisów.
Prawo nie działa wstecz
To samo dotyczy pomysłu objęcia restrukturyzacją kredytów spłaconych, wypowiedzianych i rozliczonych. Biuro zwraca uwagę, że ma się on nijak do głównego założenia projektu, czyli ochrony kredytobiorców przed ryzykiem kursowym. Jeśli ktoś spłacił kredyt, wahania kursu franka nie spędzają mu snu z powiek. Niezgodne z unijną dyrektywą o kredycie hipotecznym są, zdaniem ekspertów, zasady restrukturyzacji — przewalutowanie starego kredytu po kursie z dnia udzielenia oraz określenie wysokości marży i oprocentowania nowego. Sejmowi prawnicy wyjaśniają: prawo nie może działać wstecz.
— Opinia sejmowych ekspertów jest sygnałem dla innych projektodawców, że zbyt daleko idące pomysły są negatywnie oceniane przez prawników. Moim zdaniem, powinno to blokować rozpatrywanie tego typu projektów — mówi Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. W kancelarii prezydenta tymczasem trwają prace nad poprawkami do projektu ustawy frankowej, który ujrzał światło dzienne w lutym. KNF wyliczyła koszt ustawy, mocno krytykowanej przez analityków i bankowców, na przeszło 60 mld zł. © Ⓟ