Oaza dla smakoszy

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2013-09-27 00:00

Czy jest w Polsce miejsce, gdzie w ofercie mają od 400 do ponad 600 win (w większości dostępnych na kieliszki)? Nie natrafiłem na takie, zanim nie zajrzeliśmy na ulicę Duchnicką w Warszawie.

Wnętrze restauracji Duchnicka Wine & Food jest przyjemne, zdecydowanie sprzyja smakowej zadumie. Każdy jednakże zada od razu pytanie — a co z jedzeniem?

TATAR Z KIEŁKAMI

Na przystawkę zaproponowano nam tatara z tuńczyka z owocową salsą. Pojawiło się finezyjne, mile zharmonizowane danie z dalekim powiewem trufli i musem z awokado w objęciach przepiórczego żółtka. Poprosiliśmy o sugestię przy doborze wina. Rafał Marko Kiś, gospodarz lokalu, zaproponował Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii. Było miło, dopóki coś nas nie podkusiło, by spróbować wylegujących się na tatarze smukłonogich kiełków (groszku). Z tatarem pozostawały w jak najlepszej zgodzie, dodając mu tylko nutkę zaczepnej gorzkości. Nowozelandczyk jednym ruchem sobie z nią poradził. Niestety, tylko przez chwilę. Tatara trzeba było ponownie popijać.

WĄTRÓBKI Z SOLARIUM

Tylko przez łakomstwo zamówiliśmy drugą przystawkę: sałatę z wątróbkami i malinami. Nie mogliśmy jej sobie smakowo wyobrazić. Tymczasem wątróbki przyjechały świeżo po kąpieli w mleku, wcześniej marynowane, podsmażone na maśle i zroszone balsamico. Otulone niedbale malinowym szalem. Rezultat? Doskonały smak. Ponownie poprosiliśmy gospodarza o wskazanie wina — samodzielne przebicie się przez wszystkie mogłoby na Duchnickiej trwać wieki. A wątróbki krzyczały z talerza, że brać je trzeba tylko prosto z solarium! Tym razem Rafał Marko Kiś zasugerował czerwone z Chile: Vina Casablanca Nimbus Single Vineyard Merlot 2009. Baliśmy się, że taniny (nawet umiarkowane w nieco starszych merlotach) mogą zlinczować niewinne wątróbki. I tak się rzeczywiście stało. Ale tylko do czasu, gdy po użyciu naszej „magicznej różdżki” Merlot został błyskawicznie napowietrzony. Efekt? Pełne love story!

OSTRY AKCENCIK

Z zup (jako przerywnik) podano zaskakujące „cappuccino”. Odlot, trzeba koniecznie spróbować. Zaskoczeni świetnymi daniami poprosiliśmy o spotkanie z szefem kuchni. Pojawił się Michał Budnik, wiekiem młody, ale ze stażem u najlepszych polskich kucharzy (w tym u najwybitniejszego, naszym zdaniem, Pawła Oszczyka). Na główne wybraliśmy comber jagnięcy z kuskusem. Młody szef ręczył, że będzie świetny — i był! Jagnięcina dojechała na Duchnicką z Nowej Zelandii. Przypieczona w delikatnej łusce z kasztana i delikatnie maźnięta musztardą pod pancerzykiem, rozpływała się w ustach. Towarzyszył jej chórek: chińska kapusta i kurki smażone na maśle. Z kuskusem niesamowita kombinacja. Nadawał całości przyjemny akcencik ostrości (a to dla win może być czasem problem). Poprosiliśmy o radę gospodarza. Wybór padł tym razem na Francuza: Pontey Medoc Cru Bourgeois 2006. Zaraz po otwarciu wzbogacił jagnięcinę swymi aromatami, ale kłócił się trochę z ostrym kuskusem. Napowietrzony był nieco lepszy, ale i w jednym, i w drugim przypadku był przedni tylko z samą jagnięciną. Obiecali, że popracują nad partnerem dla całości. Trzymamy za słowo. Na pewno mają z czego wybierać!

LODY Z SEREM

Na deser podano lodowy parfait z serem pleśniowym. Z tokajem Oremus Late Harvest — świetne zakończenie udanego wieczoru. Mówili, że czasem urządzają na Duchnickiej „wieczorki zapoznawcze” typu food & wine. Na pewno wpadniemy.

 

Duchnicka Wine & Food
Warszawa, ul. Duchnicka 3
Ogólne wrażenie 5,5
Karta win 6,0
Potrawy 5,5
Wystrój wnętrza 5,0
Obsługa 5,0
Na biznes lunch 5,0
Na obiad z rodziną 3,0