Obiektyw może przybliżać zysk

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2015-08-27 22:00

Na niektórych rynkach dobrą inwestycję można wywołać, ale zazwyczaj robi się to już po zakończeniu sesji, a na dodatek w ciemni

Zwielokrotnione obrazy i narkotyczne uderzenia, czyli tzw. niemyte dusze, a z nimi tytułowe przerażenie wariata i jeszcze kilka innych elementów, które zdecydowanie nie wyglądają razem tak, jakby miały pomagać w stabilizowaniu portfela inwestora. Mimo to, fotografiom zrobionym przez Witkacego zdarza się osiągać ceny kilkudziesięciu tysięcy złotych, czyli takie, które na aukcjach uzyskiwać mogą też jego pastelowe obrazy. Sygnał o rozwiniętym rynku mógłby się więc wydawać czytelny, gdyby nie to, że same licytacje odbywają się tak sporadycznie, że po każdej z nich o potencjalnym ożywieniu mówi się od nowa. Wystarczy jednak przyjrzeć się tylko trochę dokładniej, a pod pożółkłą warstwą rzadkich czarno-białych portretów znajdziemy rozrastający się zbiór nagradzanych i wystawianych w zagranicznych galeriach zdjęć współczesnych autorów, które kosztują jeszcze bardzo niewiele tylko dlatego, że mało o nich wiemy.

WYSOKI PUŁAP:
WYSOKI PUŁAP:
Autumn #1 to jedna z fotografii Kacpra Kowalskiego, w przypadku którego wysokość, z jakiej wykonywane są zdjęcia, wydaje się przekładać na wysokość, jaką osiągają ceny prac.

Szybują wyjątki

Na majowej aukcji w Łodzi próg 30 tys. zł udało się przebić dwóm zdjęciom, dobrze zresztą obrazującym sytuację na rynku — niedużemu pejzażowi Witkacego i przestrzennemu widokowi utrwalonemu z lotu ptaka zaledwie kilka lat temu. Fotografia „Kosmos, kompozycja nr 8” przedstawia widzianą z dużej wysokości powódź w Sandomierzu, a jej cena na aukcji wyniosła 32 tys. zł.

— Krajowy rynek jest dopiero w pierwszej fazie rozwoju, w związku z tym ceny, które byłyby na zwykłym poziomie za granicą, tutaj wydają się astronomiczne — komentuje autor fotografii Kacper Kowalski, dodając, że zdecydowanie więcej jego prac kupowanych jest przez kolekcjonerów zagranicznych, bo w Polsce wyspecjalizowanych w tej dziedzinie galerii jest na razie bardzo mało.

— Takich, które zajmują się wyłącznie fotografią kolekcjonerską, jest może pięciu-siedmiu, a w samym Paryżu działa ich około 200. Ilość młodych, utytułowanych autorów z niemałym dorobkiem, którzy mają na swoim koncie sporo zagranicznych wystaw, jest w kraju duża, rynek natomiast jest jeszcze niewielki, dlatego ciągle przebierać możemy wśród nagrodzonych prac, które jednocześnie są bardzo przystępne cenowo — tłumaczy fotograf, który w tym tygodniu przyglądał się właśnie maleńkim plażowiczom, przelatując z aparatem wysoko nad brzegiem morza.

W trybie makro

W tym kontekście nie mogła już raczej przetrwać wizja dekoracyjnego obrazka, na którym przez szare centrum Londynu przejeżdża efektownie pokolorowany czerwony autobus. Jeśli jakoś się zachowała, oznacza to, że myśląc o fotografii w kategorii lokaty kapitału, mamy jeszcze sporo do nadrobienia.

— Żeby budować kolekcję w sposób świadomy, trzeba zgromadzić pewną wiedzę, zasięgnąć rady fachowców, zarówno pod względem artystycznym, jak i inwestycyjnym. Należy przy tym wprowadzić wyraźne rozróżnienie pomiędzy wartościową odbitką typu vintage print a późniejszą, tak samo jak trzeba mieć świadomość nakładu, który w przypadku nowszej twórczości jest szczególnie istotny. Polska fotografia ma na rynku ogromny potencjał, ponieważ ceny, które teraz osiąga, są w porównaniu z poziomem zagranicznym bardzo niskie — zauważa Cezary Pieczyński, kolekcjoner prowadzący poznańską Galerię Piekary.

Znawca nie ma wątpliwości, że od paru lat obserwowany jest już wzrost zainteresowania dziedziną, co widoczne jest i w cenowej progresji, i w zwiększającym się obrocie na kolejnych aukcjach. Taki kierunek wydaje się więc dla rozwoju całego rynku naturalny, zwłaszcza że w ofercie dostępnych jest mnóstwo wysokiej jakości kolekcjonerskich prac, które czasem kupić można nawet w cenie oprószonego tanim brokatem sztampowego widoku z nowojorską taksówką.

Szeroki kadr

O cenach trudno się jednak wypowiadać wyłącznie na podstawie wyników nielicznych aukcji, dlatego że zdjęcia zdecydowanie częściej kupowane są w galeriach.

— Chociaż temat niekoniecznie jest nagłaśniany, sprzedażą fotografii trudnią się bardziej galerie, wśród których sprawnie działają też internetowe. Rozpiętość cenowajest ogromna, czasem dobre zdjęcie można kupić za kilkaset złotych, ale nie sposób mówić o konkretnych przedziałach, dlatego że stawki zależą tak od nabywców, jak i od aspiracji sprzedających — wyjaśnia dr hab. Mariusz Wideryński, fotograf i pracownik warszawskiej ASP. Dzieląc rynkową ofertę na prace najnowsze i fotografię historyczną, ekspert zaznacza też, że ta ostatnia do niedawna nie była w Polsce ceniona zbyt wysoko, a nawet sprzedawała się po cenach niższych niż dzieła nieznanych jeszcze twórców współczesnych.

— Wcześniej tanio kupić można było nawet Witkacego, podczas gdy prace Hartwiga jeszcze niedawno sprzedawały się nawet za 1,8 tys. zł, a wynik 3 tys. zł uważany był za duży sukces — dodaje fotograf. Wartościowych obiektów można w dodatku poszukiwać w obrębie bardzo wielu stylów i okresów twórczości, od reportażowych zdjęć niemieckich żołnierzy, przez konstruktywistyczne eksperymenty Karola Hillera, po fotografię dokumentującą prowokacyjne zachowania Natalii LL i najnowsze projekty realizowane z wysokości obłoków. Tryb, który powinniśmy natomiast ustawić z myślą o ewentualnym zysku, to powiększenie — tym razem zadziałać powinien jednak inaczej niż u Antonioniego, bo im więcej dowiedzieć zdołamy się o zdjęciu, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że kolekcja rozwijać się będzie tak na niby, jak gra w tenisa, do której można się włączyć, tylko łapiąc niewidzialną piłkę.