Przedstawiciele firm handlujących rowerami podkreślają, że maleje znaczenie bicykla wyłącznie jako środka transportu, a rośnie jako elementu zdrowego stylu życia. Przybywa też ścieżek rowerowych.
— Nie chodzi wyłącznie o ścieżki miejskie, ale też o trasy typowo turystyczne, jak np. w Świeradowie-Zdroju — mówi Jacek Zieziulewicz. Na to nakładają się zmiany klimatyczne. O śnieżnych zimach trwających od listopada do marca można ostatnio pomarzyć. Dwa kółka potrafią więc zastąpić dwie deski.
Stanisław Kwiecień, prezes krakowskiej spółki Bikershop, twierdzi, że od sześciu lat odnotowuje spadek sprzedaży sprzętu narciarskiego w detalu i hurcie. Hurtownia i sześć sklepów na południu Polski ma się jednak całkiem nieźle. Wszystko dzięki uwzględnionym w nazwie firmy rowerom. Spółce pomaga duży kontrakt hurtowy i jej szef zakłada, że rynek rowerowy wzrósł w 2016 r. o 4-7 proc. Nie brakuje jednak większych optymistów.
— Cały rynek rośnie zdecydowanie szybciej niż PKB, czyli nie 3-5 proc. rocznie, ale 15-20 proc. — uważa Mikołaj Pytel, prowadzący w Warszawie pięć sklepów pod marką Air Bike. — Zmiany klimatyczne mają znaczenie. Polski rynek rowerowy co roku notuje kilkuprocentowy wzrost. Spodziewam się, że w 2016 r. wzrósł wartościowo o 5-10 proc. — mówi Jacek Zieziulewicz, wiceprezes produkującej jednoślady przasnyskiej spółki Kross.
Specjaliści w cenie
Sześciu na dziesięciu Polaków po nowy jednoślad idzie do sklepu specjalizującego się w ich sprzedaży — niezależnego lub będącego częścią kilkusklepowej sieci. Badania Polskiego Stowarzyszenia Rowerowego (PSR) wskazują, że wielobranżowe supermarkety jako kanał sprzedaży praktycznie już się nie liczą. Potwierdza to przedstawiciel Krossa. Kilkanaście do 20 proc. rynku obsługują markety sportowe typu Decathlon czy Go Sport. Ich udział w rynku jest w miarę stały, podobnie jak handlu internetowego. Na razie niewielki, ale stopniowo rośnie udział specjalistycznych komisów w sprzedażyrowerów używanych. W handlu z drugiej ręki dominują jednak transakcje prywatne.
Branża szacuje, że na rynku działa około 1,5 tys. specjalistycznych sklepów. Skoro rynek rośnie, to inwestują. Bikershop wybudował w Katowicach sklep o powierzchni 1 tys. mkw., by wynieść się z wynajmowanego lokalu o cztery razy mniejszej powierzchni. Otwarty w 2016 r. flagowy salon Podlaskiego Centrum Rowerowego Sprint w Białymstoku ma 1,4 tys. mkw.
— Liczba specjalistycznych sklepów z roku na rok nieznacznie rośnie. Wieloletni dilerzy, widząc rosnący rynek, próbują otwierać kolejne punkty. Problemem natomiast są kadry. Brakuje wyszkolonych pracowników, ponieważ sami otwierają własne sklepy, łącząc sprzedaż z serwisem — tłumaczy Jacek Zieziulewicz. Część przedstawicieli branży zwraca uwagę, że wzrost rynku jako całości nie przekłada się na poprawę kondycji poszczególnych sklepów.
— Rośnie liczba punktów sprzedaży, ale niekoniecznie sprzedaż w nich towaru. Sprzedaż mamy na tym samym poziomieod 3-4 lat — twierdzi Adam Żuchliński z gdyńskiej spółki PHU Żuchliński.
— Nie we wszystkich sklepach rośnie sprzedaż, a w tych, w których rośnie, to maksymalnie o 10 proc. rocznie — wtóruje mu Mikołaj Pytel. Nie tylko rowerami stoją sklepy rowerowe. Coraz większe znaczenie ma serwis i handel akcesoriami, np. odzieżą czy dodatkowymi lampkami.
— Czasem sklep specjalistyczny może mieć 150 mkw. powierzchni, ale dzięki temu, że jest na rynku 20 lat, ma wierną grupę klientów, którzy do niego wracają. Jeśli sklep połączony jest z serwisem, to jego właścicielowi spokojnie starczy na czynsz i godne życie w małej miejscowości — uważa Stanisław Kwiecień. Z badań PSR i obserwacji handlowców wynika, że wśród nowych rowerów najczęściej znajdują nabywców te w cenach 2-3,6 tys. zł. Wszyscy potwierdzają, że z roku na rok wartość ta rośnie. To właśnie przyczynek do rozwoju usług serwisowych.
— To, że ludzie kupują coraz droższe rowery, powoduje, że więcej wydają na ich utrzymanie. W efekcie coraz więcej sklepów, zwłaszcza w dużych miastach, sporą część przychodów zawdzięcza sprzedaży części, akcesoriów i serwisowi. Najlepsze placówki osiągają z tego takie same przychody jak ze sprzedaży samych rowerów — wyjaśnia Jacek Zieziulewicz. — Sprzedaje się coraz więcej i coraz lepszych akcesoriów. U nas rowery to 70 proc., akcesoria — 30 — potwierdza Adam Żuchliński.
W cenie samochodu
Różnice w zamożności poszczególnych części kraju są jednak widoczne. Warszawska sieć Air Bike sprzedaje rocznie około pięciu bicykli po 50 tys. zł. Trzy lata temu nabywców znajdowały 1-2 pojazdy w tej cenie. A to i tak dużo.
— W Warszawie jest więcej bogatych ludzi i łatwiej tam sprzedać rower za więcej niż 20 tys. zł. Ja sprzedaję takich 5-10 rocznie, choć faktem jest, że 5-7 lat temu sprzedaż jednego to był wyczyn. Takich za 50 tys. zdarza mi się sprzedawać 1-2 w roku — mówi Adam Żuchliński.
— Zdarza się nam sprzedawać rowery po 20-30 tys. zł. Najdroższy, jaki sprzedałem, kosztował około 40 tys. zł, ale to było dwa lata temu — podkreśla Mikołaj Bakoniuk, właściciel trzech sklepów Podlaskiego Centrum Rowerowego Sprint.