Odliczanie wciąż trwa

Adam Sofuł
opublikowano: 2006-09-28 00:00

Tydzień temu, w czwartek 19 września, zaczęła działać Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), czyli wymyślony i wprowadzony w życie przez PiS skonsolidowany nadzór finansowy. Już na początku mamy falstart, bo przez ten tydzień premier nie znalazł czasu, by mianować szefa nadzoru. Komisja działa, ale bez głowy i nie może podejmować decyzji.

Powody tej zwłoki są niezrozumiałe — prace nad ustawą o nadzorze, choć przebiegały w ekspresowym tempie, trwały jednak kilka miesięcy. W tym czasie można było wybrać najlepszego kandydata do pokierowania tą instytucją, poinformować go o tym odpowiednio wcześniej, aby zdążył uporządkować swoje sprawy i w dniu rozpoczęcia funkcjonowania nowego urzędu wręczyć nominację. Przykład Centralnego Biura Antykorupcyjnego wskazuje, że nie jest to takie trudne.

Można zrozumieć niewielki poślizg — typowany ostatnio (głównie przez media, bo oficjalnych wypowiedzi brak) Stanisław Kluza musiał poczekać, aż do rządu wróci Zyta Gilowska i zluzuje go w fotelu ministra finansów. Teraz jednak Kluza jest już wolny, a nominacji nie ma. Możliwe, że jego obecność w resorcie finansów jest jeszcze niezbędna w związku z przekazywaniem obowiązków następczyni, zwłaszcza w gorącym okresie budżetowym. Termin prac nad budżetem wyznacza jednak konstytucja i nie powinien być on zaskoczeniem.

Nadzór finansowy może wytrzymać parę dni bez szefa, jednak dłuższa zwłoka z każdym dniem będzie zmniejszać zaufanie rynków finansowych do nadzoru. Na razie instytucje finansowe podlegające nadzorowi KNF zachowują się odpowiedzialnie. Ci, którzy za funkcjonowanie nadzoru odpowiadają — już mniej.