Eureko odwołało swoich przedstawicieli z zarządów PZU i PZU Życie. Chce im oszczędzić szykan ze strony skarbu państwa.
Od 1 listopada zarządy PZU i PZU Życie, dwóch głównych spółek grupy, będą działać w okrojonych składach. Eureko postanowiło, że Piotr Kowalczewski, wiceprezes, i Joyce Deriga, członek zarządu, zostaną zawieszeni. Z kolei Magdalena Nawłoka i Ineke Banus, które są wiceprezesami PZU Życie, złożyły rezygnację. Za czas postoju menedżerom ma płacić Eureko.
— Nie możemy narażać swoich przedstawicieli w spółkach grupy PZU na złe traktowanie. Nie chcemy też firmować tego, co się tam dzieje. Od 1 listopada pełna odpowiedzialność spada na ministerstwo skarbu — mówi Ernst Jansen, wiceprezes Eureko i wiceprzewodniczący rady nadzorczej PZU.
Lista aktów wrogości jest długa. Z grupy PZU odwoływani są specjaliści, pracownicy są podobno zastraszani groźbami złożenia zawiadomień o rzekomo popełnionych przestępstwach. Czarę goryczy przelały zapewne działania zmierzające do usunięcia Eureko z rad nadzorczych spółek grupy.
— To bezpośrednie złamanie aneksu do umowy prywatyza- cyjnej z 2001 r. — twierdzi Ernst Jansen.
Według niego, sytuacja pogorszyła się od czasu, gdy szefem PZU został Jaromir Netzel. Ale przyczyna konfliktu leży gdzie indziej.
— Pan Netzel jest tylko narzędziem w rękach ministerstwa skarbu — twierdzi wiceprezes Eureko.
— Reprezentowanie skarbu państwa to nie dyshonor. Dla mnie ujmą byłoby być przedstawicielem Eureko po tym, co zrobiło w grupie PZU — odpala Jaromir Netzel.