Wydobycie ropy będzie stopniowo ograniczane przez kolejne trzy miesiące — wynika z dokumentu opublikowanego przez państwa należące do organizacji OPEC+. Pełny efekt zmian ma być widoczny pod koniec czerwca, tuż przed letnimi wakacjami. Inwestorzy uwzględniają już w cenach trudności z dostępnością surowca. Kurs baryłki giełdowej ropy brent oscyluje w pobliżu 83 USD, a odmiana WTI po raz pierwszy od listopada 2023 r. przekroczyła psychologiczną barierę 80 USD.
Ma być drożej
Stosunkowo niskie ceny ropy, które utrzymują się od kilku miesięcy, były ulgą dla poturbowanych przez inflację konsumentów na całym świecie. Nie zadowalały jednak portfeli największych wydobywców z kartelu OPEC+, mocno uzależnionych od wpływów ze sprzedaży surowca. Postanowili więc zmniejszyć podaż, aby wywołać ponowny wzrost kursów. Równowaga rynkowa nie jest im na rękę — wolą, gdy popyt przekracza podaż, bo wtedy mogą sprzedawać mniej za więcej.
Nie pierwszy już raz na największą korektę produkcji surowca zdecydowała się Arabia Saudyjska, która drugi rok z rzędu zmniejszy wydobycie o 1 mln baryłek dziennie. Po raz pierwszy od lat na znaczące ograniczenie produkcji zdecydowała się także Rosja, dotychczas ograniczająca głównie eksport. Z danych Fitch Ratings wynika, że obu państwom szczególnie zależy na tym, aby ceny podskoczyły najlepiej do 90 USD za baryłkę.
Saudyjczycy wydają miliardy dolarów na transformację gospodarczą i budowę futurystycznych miast i stadionów, a Rosjanie na broń oraz wyposażenie wojsk walczących w Ukrainie. Połączyły ich duże wydatki i w końcu mają zagrać do jednej bramki — Rosja, która dotychczas wydobywała ropę na potęgę, zastosuje taktykę Saudyjczyków i ograniczy produkcję. Oznacza to, że większe zamówienia na otwartym rynku będą musiały złożyć m.in. Chiny, których popyt Rosja dotychczas chętnie zaspokajała.
Szumne zapowiedzi
Według najnowszych założeń Rosja zobowiązała się, że już w kwietniu obniży produkcję o 350 tys. baryłek dziennie, a w maju dokona kolejnego cięcia aż o 400 tys. baryłek. Teoretycznie powinno to cieszyć Abdulaziza bin Salmana, księcia i ministra rynku surowców Arabii Saudyjskiej, który w przeszłości publicznie krytykował Federację Rosyjską za nadmierne wydobycie surowca i brak chęci zastosowania się do strategii OPEC+.
Na radość Saudyjczykowi przyjdzie jednak poczekać. Rosja zobowiązała się zastosować do zaleceń kartelu i ograniczyć podaż, natomiast nie musi faktycznie tego zrobić. Ma tendencję do unikania realizacji obietnic — dopiero kilka tygodni temu wdrożyła ograniczenie eksportu ropy naftowej o 300 tys. baryłek dziennie, które zapowiedziała rok temu.
Tendencję do cichego omijania zaleceń włodarzy OPEC + ma nie tylko Rosja. Z danych agencji Bloomberg wynika, że w styczniu 2024 r. Irak i Kazachstan wydobywały kilkaset tysięcy baryłek dziennie więcej niż powinny. Pojawia się więc pytanie, na ile kartel będzie rzeczywiście w stanie ograniczyć podaż.
Obraz rynku
Inwestorzy oraz analitycy rynku ropy mają teraz ręce pełne roboty. Namnożyło się czynników cenotwórczych i na dodatek trudno określić ich rzeczywistą wagę. Na papierze ograniczenie wydobycia w OPEC+ jest znaczące, ale nie wiadomo, w jakim stopniu i jak szybko zostanie wprowadzone. Pojawia się też pytanie, jak długo państwa kartelu będą w stanie wstrzymywać moce produkcyjne, szczególnie gdy ceny wzrosną, a wyższe wydobycie i sprzedaż wbrew umowie staną się bardziej kuszące.
Po stronie podaży dużym znakiem zapytania jest Bliski Wschód. Po pierwsze — nadal zagrożeniem jest rozprzestrzenienie się konfliktu między Izraelem a Palestyną na inne państwa w regionie istotne z perspektywy rynku ropy. Po drugie — nie wiadomo, jak zagrożenie dla statków na Morzu Czerwonym, powodujące wzrost cen frachtu morskiego, wpłynie na ceny czarnego złota w dłuższym terminie.
Jeśli chodzi o produkcję, kwestią bardziej przewidywalną, ale też ważną, są USA, które w obliczu nadchodzących wyborów prezydenckich podkręcają wydobycie ropy, aby ceny na stacjach benzynowych nie rosły. Warto obserwować dane o produkcji i zapasach w USA, aby przewidzieć, w jakim kierunku będzie szła polityka surowcowa państwa.
Jeśli chodzi o popyt, godne uwagi są przede wszystkim dane gospodarcze z Chin. Państwo Środka historycznie jest jednym z największych konsumentów ropy. Oczekiwane w nim od miesięcy przebudzenie koniunktury mogłoby więc zwiększyć łączne rynkowe zapotrzebowanie na ropę, natomiast trudno przewidzieć, czy rzeczywiście nastąpi. Analitycy bardziej zgodni są co do popytu w Europie, który ma rosnąć na fali rozpędzającego się wzrostu gospodarczego.

Wszystko wskazuje na to, że dopóki będzie utrzymywało się ryzyko geopolityczne, cena ropy nie spadnie poniżej 80 USD. O tym, jaki poziom rzeczywiście osiągnie, przesądzą kolejne ruchy kartelu OPEC+. Jeżeli państwa podejmą decyzję o przedłużeniu ograniczenia podaży do końca 2024 r., kursy mogą zaliczyć gwałtowną zwyżkę. Niewykluczone, że za baryłkę ropy brent trzeba będzie zapłacić 90 USD.
W takim scenariuszu można by mówić o mocno napiętym rynku. Przewidywana dotychczas nadpodaż w II półroczu nie zrealizowałaby się, a w grę wchodziłby deficyt, szczególnie w przypadku przebudzenia popytu.
Najnowsze dane oparte na ankietach wskazują, że wydobycie państw OPEC+ w ubiegłym miesiącu było ograniczone. Tylko osiem państw członkowskich dziennie zmniejszało podaż o 2,2 mln baryłek dziennie.

Poza ograniczeniem podaży przez OPEC+ głównym czynnikiem kształtującym ceny ropy jest popyt. Jeśli zrealizuje się miękkie lądowanie gospodarek państw zachodnich, a Chiny dzięki stymulacji fiskalnej się przebudzą, to warunki będą sprzyjać wzrostowi ceny.
Wzrost kursu będzie też wspierać geopolityka. Na Bliskim Wschodzie trwa konflikt, którego dalsze losy nie są znane. Choć Izrael po naciskach Białego Domu zgodził się na związany z ramadanem rozejm z Hamasem, obie strony dalekie są od konstruktywnych negocjacji, a sytuacja humanitarna w Gazie jest dramatyczna. Jednocześnie widzimy napięcia na Morzu Czerwonym, które podbijają ceny frachtu.
Ropa może poruszać się w przedziale między 78 a 85 USD za baryłkę z potencjałem wybicia do 100 USD pod koniec roku. Warto obserwować informacje na temat wojny na Bliskim Wschodzie oraz dane gospodarcze w Europie, Chinach i USA. W USA ważne będą wybory prezydenckie.

