Opóźnia się prywatyzacja grup cukrowni
SŁODKA PERSPEKTYWA: Andrzej Chronowski, szef resortu skarbu, ma podjąć w najbliższym czasie ostateczną decyzję w sprawie powołania narodowego holdingu pod nazwą Polski Cukier. fot. G. Kawecki
Pierwszy etap prywatyzacji krajowych cukrowni miał zakończyć się w pierwszym półroczu. Od początku roku udało się sprzedać zaledwie dwie fabryki. Inwestorzy cierpliwie czekają na zgodę MSP lub MSWiA. Rząd nadal rozważa jednak powołanie spółki Polski Cukier.
Zwolennicy utworzenia narodowego holdingu cukrowego Polski Cukier nie zrezygnowali z pomysłu przejęcia wszystkich nie sprywatyzowanych cukrowni. Przestali jednak kategorycznie odrzucać pomysł utworzenia takiej spółki z 16 wybranych fabryk. Prawdopodobnie rozważania nad sensem istnienia takiego podmiotu na rynku są jednym z głównych powodów odwlekania przez resort skarbu decyzji o sprzedaży Śląskiej Spółki Cukrowej.
Przedstawiciele francuskiego inwestora Saint Louis Sucre, zainteresowanego kapitałowym wejściem do śląskiej spółki, zapewniają, że warunki kontraktu zostały wreszcie uzgodnione w najmniejszych szczegółach i umowa zostanie zawarta na początku października.
Przesadny optymizm
Obserwatorzy rynku zgodnie przyznają, że przy prywatyzacji cukrowni względy polityczne wzięły górę nad racjami ekonomicznymi. Jeden z polityków powiedział przed kamerami telewizyjnymi, że zgadzając się na sprzedaż śląskich cukrowni minister skarbu podpisze wyrok na samego siebie.
Pomysłodawcy Polskiego Cukru twierdzą, że sytuacja cukrowni poprawiła się na tyle, że nie trzeba już spieszyć się z ich wyprzedażą zagranicznym inwestorom.
— Stracił ważność koronny argument o konieczności szybkiego dokapitalizowania, które ma uchronić cukrownię przed bankructwem. Większość zakładów przynosi już zyski, a do końca roku ich rentowność jeszcze się poprawi — tłumaczy Maciej Janiszewski, blisko związany z projektem Polskiego Cukru.
Mniejszym optymistą jest Adam Sebzda, prezes Śląskiej Spółki Cukrowej, który bardzo liczy na wsparcie inwestora zagranicznego.
— Cukrownie śląskie pilnie potrzebują restrukturyzacji. Nie znam żadnego krajowego inwestora, który jest w stanie ją przeprowadzić. Rzeczywiście ten rok jest lepszy w porównaniu z poprzednim, ale 1999 r. był najgorszy od wielu lat. Teraz ledwie przekroczyliśmy próg rentowności. Spodziewam się, że zysk jeszcze wzrośnie, ale w naszych zakładach sytuacja nie jest najlepsza — tłumaczy Adam Sebzda.
Nie ma się czym chwalić
Skarb Państwa nadal ma kontrolę nad ponad 50 cukrowniami podzielonymi na kilkanaście regionalnych grup. Zamknięcie pierwszego etapu prywatyzacji przemysłu cukrowniczego zapowiadano na pierwsze półrocze tego roku (około 40 spółek), ale od stycznia Ministerstwo Skarbu Państwa doprowadziło do sprzedaży zaledwie dwóch fabryk.
W ręce niemieckiej grupy Nordzucker przeszły cukrownie: Opalenica i Szamotuły. Niemcy zawarli już także umowę przedwstępną na kupno trzech cukrowni z grupy toruńskiej (Mazowiecko-Kujawska Spółka Cukrowa). Z zawarciem transakcji czekają na zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Gorzej wygląda sytuacja w dwóch zakładach z grupy szczecińskiej, gdzie przekształceniom sprzeciwiają się plantatorzy.
Wczoraj przedstawiciele niemieckiego koncernu cukrowniczego Pfeifer und Langen otrzymali ofertę zarządu Poznańsko-Pomorskiej Spółki Cukrowej na kupno pięciu cukrowni z grupy konińskiej. Nie wiadomo, ile holding zażyczył sobie za akcje fabryk, ale można przypuszczać, że niemało. Sprzedający wie, że Niemcom zależy na pozyskaniu tych fabryk.
— Mamy tydzień na udzielenie odpowiedzi. Interesujemy się zakładami konińskimi, ponieważ w tym regionie mamy już sześć innych cukrowni — mówi Janusz Pierun, reprezentujący interesy PuL.
PuL złożył też propozycję prywatyzowania czterech fabryk z grupy gdańskiej ze spółki mazowiecko-kujawskiej. Na te cukrownie chęć ma także Nordzucker.
Innymi metodami
W tym samym holdingu mniejszościowy pakiet Cukrowni Glinojeck oraz spółkę usługowo-handlową Cukrownie Toruńskie upatrzył sobie British Sugar, który obecnie kontroluje większość akcji Glinojecka. Wiosną BS, rozczarowany brakiem postępów w przekształceniach, rozważał wycofanie się z krajowego rynku. Zamiast tego jednak zdecydował się odkupić od Rolimpexu i duńskiej firmy Danisco cztery cukrownie. Podobnie jak Nordzucker, inwestor czeka teraz na zgodę MSWiA, której spodziewa się najdalej za trzy tygodnie — jeszcze przed rozpoczęciem kolejnej kampanii cukrowej.
Obecnie w rozgrywkach o cukrownie najgorzej wiedzie się jednemu z największych światowych producentów cukru — niemieckiemu Sźdzuckerowi, który chciał kupić cukrownie z Lubelsko-Małopolskiej Spółki Cukrowej. Do tej pory udało mu się przejąć większość akcji cukrowni Łubna i Garbów (kupiona od firmy Tate and Lyle) oraz 38,4 proc. akcji Cukrowni Ropczyce. Niemcy czekają teraz na zgodę na podwyższenie kapitału Cukrowni Strzyżów. W ramach operacji koncern zamierza objąć większościowy pakiet akcji tej fabryki.