Opóźniony start

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-08-07 00:00

Była euforia, strzelały korki szampana, przeliczano gole na miliony turystów. Eksperci wyliczali, o ile Euro 2012 zwiększy polski PKB, kierowcy marzyli o nowych autostradach, turyści o hotelach. Rząd liczył zyski z promocji Polski. A potem zapadła cisza. Długa, kłopotliwa i niepokojąca.

Prawo do organizacji mistrzostw Europy przyznano Polsce i Ukrainie trzy miesiące temu. Ten czas został zmarnowany. Elżbieta Jakubiak, nowa minister sportu, dopiero kompletuje ekipę i zapowiada, że podejmie z UEFA rozmowy na temat renegocjacji terminów oddania stadionów do użytku (UEFA chce, by były gotowe w 2010 r.). Jedną z pierwszych jej decyzji było odwołanie konkursu na budowę Stadionu Narodowego, co ma jakoby przyspieszyć jego postawienie. Trudno minister sportu krytykować, bo pełni swój urząd niespełna dwa tygodnie, ale tygodnie bezruchu w tak prestiżowej sprawie to widok — by użyć obecnie obowiązującej poetyki — porażający.

Sceptyków, którzy wskazywali na ogrom zadań i wyśrubowane terminy ich realizacji, przekonywano argumentem, że Polacy zawsze mobilizują się, gdy stają przed niemal niemożliwym wyzwaniem. Na razie tej mobilizacji nie widać. A wyzwanie z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej niemożliwe. Posłowie na wakacjach i ani im w głowie jakieś ustawy dotyczące Euro 2012. Być może uda się uniknąć kompromitacji i Polska będzie jednak gościła mistrzostwa Europy. Aby jednak z powodzeniem dobiec do mety, to najpierw trzeba wystartować. A my wciąż stoimy w blokach startowych.