Orlen i Lotos czekają trudne czasy

PJ
opublikowano: 2011-10-04 00:00

Agresywne działania importerów i wojny cenowe – to może nas czekać w najbliższych latach.

Austriacki koncern OMV już to zrobił. W związku z malejącą rentownością tzw. downstreamu w najnowszej strategii ogłosił, że wystawi na sprzedaż część rafinerii i stacji paliw. Pieniądze będzie lokował w wydobycie. Tymczasem nasze firmy zajmują się głównie przetwórstwem. — Według prognoz firmy McKinsey, zapotrzebowanie na benzyny i diesla w Europie w 2020 r. będzie praktycznie takie samo jak dzisiaj.

Jeśli tak się stanie, zachodnie koncerny coraz intensywniej będą starały się poszukiwać nowych rynków zbytu. Na celowniku znajdą się kraje środkowej i wschodniej Europy, a szczególnie Polska. Możemy się więc spodziewać, że będzie rosła konkurencja ze strony importerów, co postawi w trudnej sytuacji Orlen i Grupę Lotos — mówił podczas konferencji Petrobiznes Andrzej Kozłowski, dyrektor wykonawczy ds. strategii i zarządzania projektami PKN Orlen.

Łakomym kąskiem będzie rynek diesla, którego konsumpcja w Polsce szybko rośnie. — Przymiarki do zwiększenia importu oleju napędowego widać gołym okiem. Pierwszy przykład to projekt budowy rurociągu, którym do Polski ma trafiać diesel z Białorusi — mówi Andrzej Kozłowski. Drugiego zagrożenia krajowi nafciarze upatrują w planachbudowy morskiej bazy magazynowo-przeładunkowej w Gdańsku. Inwestorami są: PERN Przyjaźń oraz niemiecki operator logistyczny Oiltanking. — Wraz ze wzrostem importu coraz częściej będziemy mieli też do czynienia w kraju z wojnami cenowymi — dodaje Andrzej Kozłowski. Jeszcze większym wyzwaniem będzie rynek benzyn.

Zarówno w Polsce, jak i Europie mamy ich nadprodukcję. Lotos ratuje się dziś, eksportując benzyny tzw. pirolityczne dla przemysłu petrochemicznego. Orlen dostarcza je do własnych instalacji we Włocławku. — Jeśli jednak presja ze strony importerów będzie się nasilała, my także będziemy musieli pomyśleć o eksporcie — podkreśla dyrektor Kozłowski.