Rządowa sieć szpitali będzie publiczna tylko z nazwy. Szpitale prywatne również mogą do niej trafić.
Przedsiębiorcy działający w branży medycznej mogą odetchnąć z ulgą.
Obawy związane z zapowiedziami rządu budowy publicznej sieci szpitalnej
okazały się przesadne. Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia, podczas
wczorajszej komisji zdrowia poinformował, że sieć będzie otwarta również
dla placówek, które mają prywatnego właściciela.
— Nie widzę powodów, dla których podmioty prywatne i publiczne miałyby
być traktowane inaczej. Są zresztą regiony w Polsce, gdzie działa tylko
jeden szpital, mający prywatnego właściciela — mówi Krzysztof Łanda.
Wiceminister zastrzega, że nie ma jednej recepty na dobrą opiekę
zdrowotną. Przytacza przykłady Holandii i Finlandii. W pierwszym kraju
ubezpieczyciele, świadczeniodawcy są prywatni, w drugim dominuje w niej
system publiczny. Oba kraje są w czołówce krajów z najlepszą opieką
zdrowotną. Sieć nie będzie ręcznie sterowana — nie będzie listy
szpitali, które są, a których nie ma w sieci. O tym zadecyduje kryterium
kwalifikacji do danego świadczenia — zapewnia wiceminister.
— Chcemy, aby pacjenci trafiali w najlepsze ręce. Podam przykład:
pacjentka choruje na raka piersi. Jeśli jest potrzebna operacja
chirurgiczna, chcemy, by leczyła się w placówce, która robi kilkaset, a
nie sześć w roku takich zabiegów. Placówki, które będą robiły
zbyt małą liczbę operacji, a więc nie będą miały odpowiedniego
doświadczenia, stracą — na to konkretne świadczenie — kontrakt z
Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ). Kryteria kwalifikacji mogą więc
ograniczyć liczbę podmiotów — wyjaśnia Krzysztof Łanda. Po zapowiedziach
wiceministra eksperci i przedsiębiorcy odetchnęli z ulgą.
— To dobra wiadomość, że nie będzie różnicowania placówek według
podmiotu tworzącego — uważa Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia w
Związku Powiatów Polskich.
— Te zapowiedzi są uspokajające. Szczególnie dobrą wiadomością jest
fakt, że placówki prywatne również będą mogły wejść do sieci — mówi
Agnieszka Szpara, prezes EMC Instytutu Medycznego. Czekając na publiczną
sieć szpitali, branża musi uzbroić się w cierpliwość — sieć nie jest
wysoko na liście priorytetów resortu.
— Również ze względu na ograniczone zasoby ludzkie. Dzisiaj nasz zespół
pracuje nad mapami potrzeb zdrowotnych. Do 1 kwietnia chcemy zakończyć
je w części szpitalnej. Następnie zajmiemy się podstawową opieką
zdrowotną oraz opieką specjalistyczną, na co mamy czas do końca roku.
Dopiero wtedy zajmiemy się publiczną siecią szpitali. Prace koncepcyjne
oczywiście już trwają — więcej będę mógł powiedzieć w kwietniu. W
pracach opieramy się na projekcie publicznej sieci szpitalnej profesora
Zbigniewa Religi — mówi Krzysztof Łanda. © Ⓟ