Dochodzą do nas (zasadne zresztą) skargi, że w rubryce „Najdroższe” prezentujemy niemal wyłącznie przedmioty będące obiektem męskiego pożądania. Spieszymy donieść, że tym razem koniec z dopieszczaniem ego bogatych samców. Czas pokazać, że kobiety mają własne zabawki. I to takie, przy których z wrażenia mężczyz- nom miękną kolana. Perfumy.
— Kobieta, która nie używa perfum, nie ma przyszłości — mawiała Coco Chanel, jakby nie było specjalistka od wyciskania pieniędzy z aromatycznych flakonów. A dobra przyszłość dobrze kosztuje i nie jest łatwa do zdobycia. Zwykle najdroższe rzeczy na tym świecie mają taką urodę, że produkowane są w maksymalnie kilku egzemplarzach. Ot tak, by narobić marketingowego hałasu i napędzić marce bogatej klienteli na resztę, nieco już tańszych, produktów.
Z perfumami Clive Christian Imperial Majesty jest z pozoru podobnie. Pachnący orientem i kwiatami płyn dostępny jest w tańszej wersji bez butelki z kryształu i gigantycznego diamentu na korku. Kompozycję z brytyjskiej Crown Perfumery (pamiętającej czasy królowej Wiktorii) można mieć już za 400 dolarów. Taniocha, bo we flakonie zmieściło się niemal 20 pieszczących zmysły zapachów: od limonki, białej brzoskwini i poczciwej śliwki przez ylang ylang, florenckiego irysa, zieloną orchideę po wanilię Tahiti, tonkę i drzewo sandałowe z Indii. Swoją drogą, konia z rzędem pani, która wie, jaką woń wydziela owa tonka. Hola, hola, nie brnijmy jednak w dyskontową retorykę. Zapewne są kobiety, które w trosce o swą przyszłość (za radą Coco) pragną jednak spryskiwać swe boskie ciało cieczą z butelki wartej więcej niż Ferrari. I tu, drogie damy, „no problem”. Popularny za oceanem serwis Amazon w maksymalnie pięć tygodni dostarczy Imperial Majesty pod wskazany adres bez zbędnych ceregieli. Są już nawet pierwsze opinie użytkowniczek i użytkowników Amazona. Zróżnicowane.
— Wszyscy moi przyjaciele mówią mi, że pachnę jak milion dolarów. Śmieszne jest to, że taki efekt kosztował mnie niecałe pół miliona — cieszy się PenPen.
— Eee, lipa. To był najgorszy koniak, jakiego kiedykolwiek próbowałem — twierdzi niejaki Leopold Bloom, zapewne amator wysublimowanej wody brzozowej.
I choć ludzkość zna perfumy już od ponad 4 tysięcy lat, a marketing pewnie jeszcze i z tysiąc lat dłużej, to produkt Clive’a Christiana długo nie znajdzie swego cenowego pogromcy. Dlatego, drogie damy, spieszcie się powoli z decyzją o zakupie Imperial Majesty — Amazon ma spore zapasy. Realizując mgliste marzenia o drogocennym zapachu i odsłaniając marketingową zasłonę dymną, pamiętajcie, że na dużą część mężczyzn najlepiej jednak działa aromat, który opisać można jako „nowe wnętrze sportowego auta”. I to bez orzechowo-waniliowo-migdałowej nuty tonki.
Co?
Perfumy Clive Christian Imperial Majesty 50 ml
Za ile?
435 000 USD (czterysta trzydzieści pięć tysięcy dolarów)