Puls Biznesu: Panattoni ma 36 biur w 20 państwach na świecie. Są jeszcze w Europie kraje, w których państwa nie ma, a chcieliby państwo być?
Robert Dobrzycki, prezes i współwłaściciel spółki Panattoni w Europie, Wielkiej Brytanii, na Bliskim Wschodzie i w Indiach: Jest ich niewiele, ale jeszcze w tym roku chcielibyśmy zadebiutować w Rumunii. To spory rynek z populacją na poziomie 20 mln ludzi. Jest to także swego rodzaju hub na Europę Południowo-Wschodnią, czyli Bułgarię, Serbię, Chorwację, Bośnię, Kosowo, Albanię i Słowenię.
Na pewno są też lokalizacje, które podpięlibyśmy pod główne rynki. Przykładowo, działamy w Szwecji i Danii, do których chętnie podłączylibyśmy na pewnym etapie Norwegię i Finlandię. Założenie samodzielnego biznesu w tych krajach nie ma sensu, ale podpięcie go pod większy rynek już tak. Korzystalibyśmy wtedy z infrastruktury i zaplecza administracyjnego, jakie mamy np. w Szwecji, prowadząc jednocześnie satelitarne biuro w Finlandii czy Norwegii. Na takiej zasadzie działa nasz biznes w Belgii i Holandii - w Amsterdamie mamy administrację, a w Antwerpii satelitarne biuro.
Wiele atrakcyjnych dla nas rynków jest w Azji. Jesteśmy obecni w Arabii Saudyjskiej i Indiach. Są to kraje położone stosunkowo blisko polskiego, a różnice związane ze strefą czasową nie są na tyle duże, by uniemożliwiały nam sprawne zarządzanie. Z Arabii Saudyjskiej chcielibyśmy jeszcze w tym roku przeprowadzić ekspansję do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jest to rynek niedojrzały, ale z dużym potencjałem. Zapotrzebowanie na obiekty logistyczne jest tam bardzo duże.
Interesują nas także dalekie rynki, jak Japonia i Australia. Chcielibyśmy się tam rozwijać i na pewno to zrobimy, ale musimy wybrać odpowiedni moment.
Ostatnio Panattoni poinformował o rozpoczęciu budowy data center w Barcelonie. Będą na tym polu kolejne duże zagraniczne inwestycje?
Uczynienie z budowy data center nowego, niezależnego biznesu jest naszym trzecim – po debiucie w Rumunii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich – celem na 2025 r. Budujemy obecnie centra danych w różnych krajach Europy, ale nie jest to zorganizowana, ustrukturyzowana działalność. Te projekty stanowią dopełnienie naszego podstawowego biznesu i są nadzorowane przez działy związane z logistyką, e-commerce i produkcją. Chcemy to zmienić. Tworzymy zespół, zatrudniamy ludzi.
Poza Barceloną budujemy centra danych w Wielkiej Brytanii i Polsce. Docelowo chcemy być ich deweloperem w całej Europie, a być może także w Indiach i Arabii Saudyjskiej. Takie obiekty mogłyby powstawać praktycznie w każdym kraju, w którym jesteśmy obecni. W ostatnim czasie zmieniło się podejście do położenia data center – już nie muszą to być topowe lokalizacje. Inwestorzy kierują się bardziej dostępnością energii. We Francji rozmawiamy obecnie z firmą zainteresowaną lokalizacją z dala od dużego miasta, ale z dobrym dostępem do energii, który jest kluczowy dla rozwoju AI. Nie ma obecnie ciekawszego biznesu niż centra danych.
Jak się buduje data center?
Jeśli chodzi o powierzchnię, nie są to duże obiekty. Zajmują od kilku do kilkudziesięciu tysięcy metrów kwadratowych, podczas gdy w przypadku logistyki może to być nawet kilkaset tysięcy metrów kwadratowych. Inwestycje są jednak kosztowane, wymagają instalacji wielu nowoczesnych urządzeń elektrycznych, klimatyzacji, generatorów prądu. Kluczową kwestią jest ryzyko przerw w dostawie energii. Nie można zakładać, że one nie nastąpią. Przeciwnie - trzeba mieć plan B, a także C, D lub nawet E.
Jaka część inwestycji spółki Panattoni powstaje spekulacyjnie?
W Polsce połowa. Dużo budujemy w ten sposób także w Niemczech, a w Wielkiej Brytanii realizujemy inwestycje wyłącznie spekulacyjnie. Generalnie, działamy w ten sposób w każdym momencie cyklu rynkowego, choć oczywiście jeżeli popyt ze strony najemców i inwestorów jest mniejszy, budujemy spekulacyjnie mniej – ok. 25 proc.
Teraz jest ta słabsza faza?
Rynek magazynowy przez dłuższy czas był w trendzie wzrostowym. Wynikało to z boomu na e-commerce w czasie pandemii COVID-19. Potem się uspokoiło, a wzrost w handlu elektronicznym wytracił tempo. Popyt na magazyny się zmniejszył, choć jest wciąż większy od obserwowanego na rynkach biurowym i handlowym. Wyhamowanie jest globalne, objęło także USA i Azję. Polska odczuwa dodatkowo skutki położenia blisko trwającego konfliktu, ale to też powoli zaczyna się zmieniać - mam nadzieję, że popyt wzrośnie także na wschodniej flance. Im bliżej końca wojny, tym atrakcyjniejszy będzie stawał się region. W przypadku odbudowy Ukrainy położenie blisko miejsca, do którego trzeba będzie dostarczać wiele towarów, stanie się atutem. Już dziś inwestujemy dużo w Rzeszowie, Lublinie czy Białymstoku.
W minionym roku spółka uzyskała ze sprzedaży parków magazynowych 375 mln EUR. W 2025 r. będzie podobnie?
Będzie więcej. Mamy aktywa na sprzedaż i są kupujący. Wszystko zależy od ceny. Staramy się nie trzymać nieruchomości w portfelu. W wielu przypadkach nadal jednak zarządzamy już sprzedanymi obiektami.
Jacy inwestorzy są zainteresowani zakupem aktywów nad Wisłą? To fundusze globalne?
Nie, choć z ich strony także pojawiają się zapytania. Bardzo aktywni są inwestorzy z Europy Środkowej i Wschodniej, w szczególności z Czech. W minionym roku sprzedaliśmy im sporo nieruchomości i spodziewamy się, że w tym będzie podobnie. Popyt zgłaszają także inwestorzy litewscy i węgierscy. Jeszcze chwilkę potrwa, zanim do Polski wróci kapitał globalny, który historycznie już u nas był. Spodziewam się, że nastąpi to w 2026 r.
Deweloperzy mieszkaniowi mierzą się obecnie z wieloma utrudnieniami i apelują do rządu o wsparcie. Jakie oczekiwania w stosunku do administracji państwowej ma sektor magazynowy?
Dla naszej branży nie ma np. problemu z dostępnością gruntów. Dostępność działek jest dość wysoka, także poza miastami, a więc w lokalizacjach, które mniej interesują deweloperów mieszkaniowych. Nieco więcej trudności doświadczamy za granicą, np. we Francji nie można budować na terenach zielonych. Podobnie jest na południu Niemiec.
W Polsce problemem bywa dla nas nieuregulowany stan planistyczny działek. W praktyce polega to na tym, że mamy możliwość zakupu gruntu przemysłowego, jednak jego zabudowanie bywa problematyczne, np. ze względu na bliskość domów i mieszkań. Uważam, że w Polsce powinny działać klastry – z jednej strony przemysłowy, z drugiej – mieszkaniowy. Brak uporządkowania jest widoczny. Dla nas ten problem nie jest tak poważny jak dla spółek mieszkaniowych, ale na pewno występuje. Trudności może stwarzać także brak potrzebnej mikroinfrastruktury. Mamy autostrady i obwodnice, ale nic poza tym. Brakuje dobrej jakości dróg dojazdowych. Polska ma na tym polu jeszcze sporo do zrobienia.
W przestrzeni publicznej pojawiły się informacje, że planuje pan kupić Widzew…
Plotki są wszędzie. To już chyba czwarty klub, który „kupuję”. Zasiadam w radzie nadzorczej Widzewa i jestem jego sponsorem, więc na bieżąco obserwuję ten sektor. Odpowiem tak: sport jest na pewno ciekawym, choć może nie do końca wdzięcznym biznesem.
Na ostatnim roku studiów Robert Dobrzycki znalazł zatrudnienie w niewielkiej amerykańskiej firmie deweloperskiej. Kilka lat później został jej szefem. Szybko postanowił sprawdzić się w większym biznesie. W 2005 r. – jako 29-latek - przekonał Carla Panattoniego, amerykańskiego dewelopera nieruchomości przemysłowych i magazynowych, do inwestycji na Starym Kontynencie. Tak powstała spółka Panattoni Europe, na czele której stanął Robert Dobrzycki, otrzymując na start ok. 5 mln USD. Biznes ruszył z kopyta.
W 2010 r. Panattoni został numerem 1 w Polsce i do dziś tę pozycję utrzymuje. Firma wybudowała nad Wisłą obiekty logistyczne o łącznej powierzchni ponad 15,6 mln m kw., co stanowi prawie połowę krajowego wolumenu.
Kolejne lata przyniosły ekspansję do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Szwecji i Danii, a także Holandii, Belgii, Austrii i Węgier. Według Rankingu Property EU nieprzerwanie od 2017 r. Panattoni zajmuje pierwszą pozycję w Europie jako najaktywniejszy deweloper przemysłowy.
W 2020 r. spółka została liderem w Niemczech, a rok później rozpoczęła działalność w Indiach. W 2024 r. zadebiutowała w Arabii Saudyjskiej oraz – z ofertą BTS – w krajach bałtyckich.
Ostatnio rozpoczęła megainwestycję w Swindon na południu Anglii. Przedsięwzięcie zachwalał sam Keir Starmer, premier Wielkiej Brytanii - zwrócił uwagę, że stworzy ponad 11 tys. miejsc pracy i doda 1,2 mld GBP do krajowej gospodarki.
Panattoni Europe działa obecnie w 20 państwach w Europie i Azji, zatrudnia ponad tysiąc osób. Dotychczas firma zbudowała ponad 23 mln m kw. obiektów logistycznych o łącznej wartości 42 mld EUR.
Robert Dobrzycki jest prezesem i współwłaściciel spółki - ma 34 proc. udziałów. Pozostała część należy do amerykańskiej Grupy Panattoni.