Podatkowe mapy drogowe szybko się dezaktualizują. Za rządów PiS dwie branże produkujące używki, dla których wysokość stawek akcyzy jest kluczowa, przekonały Ministerstwo Finansów (MF) do przygotowania wieloletniego planu umiarkowanych podwyżek tego podatku. Miało to zapewniać producentom stabilność i przewidywalność, pozwalając też w długim horyzoncie prognozować wpływy budżetowe.
Po zmianie władzy i plany się zmieniły. Najpierw w ubiegłym roku do kosza wyrzucono wieloletni plan podwyżek dla branży tytoniowej, zapowiadając radykalne podwyżki od 2026 r. Teraz podobną niespodziankę zrobiono producentom alkoholu.
- Ministerstwo poinformowało nas, że od przyszłego roku akcyza wzrasta o 15 proc., a rok później podwyżka wyniesie 10 proc. – usłyszeliśmy od przedstawiciela jednego z dużych krajowych producentów alkoholu.
Do zamknięcia czwartkowego wydania PB MF nie odpowiedziało na nasze pytania dotyczące skali i struktury proponowanych podwyżek. Oficjalny komunikat w tej sprawie opublikowało w czwartek po południu.
"Z powodu wzrostu dostępności do alkoholu wprowadzona w 2022 r. mapa drogowa wymaga aktualizacji. Wraz ze wzrostem średniego wynagrodzenia, wg danych GUS, za miesięczną wypłatę można kupić coraz większą ilość napojów alkoholowych. Od 1 stycznia 2026 r. nastąpi podwyższenie stawek akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie o 15 proc. w stosunku do stawek z 2025 r. Od 1 stycznia 2027 r. stawki akcyzy na te wyroby wzrosną o 10 proc." - poinformowało MF, potwierdzając nasze informacje.
Odejście od mapy
Przedstawiciel jednego z dużych krajowych producentów alkoholu przyznaje, że informacja o nowych stawkach akcyzy spadła na producentów jak grom z jasnego nieba. MF na razie nie ogłosiło jej oficjalnie, lecz przekazało do organizacji branżowych.
Mapa podwyżek akcyzy z lat 2022–27 przewidywała silny skok na początku i potem systematyczne podwyżki o 5 proc. każdego roku.
– To było trudne, ale możliwe do zarządzenia – podkreśla menedżer.
Teraz jednak rząd odchodzi od tej ścieżki i proponuje znacznie ostrzejsze podwyżki. Będą one miały poważne konsekwencje dla wszystkich segmentów branży napojów alkoholowych. Emilia Rabenda, prezeska Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, ostrzega, że gwałtowne podniesienie podatku ograniczy sprzedaż legalnych wyrobów i wzmocni szarą strefę.
Według danych GUS w latach 2021-24 sprzedaż napojów spirytusowych spadła o 15 proc., a w pierwszym kwartale tego roku zmniejszyła się o kolejne 5,2 proc. – głównie na skutek corocznych podwyżek akcyzy, rosnących kosztów produkcji i inflacji. Tymczasem w latach 2022–25 stawka podatku wzrosła łącznie o 25 proc.
Emilia Rabenda nie ma wątpliwości, że efekty wyższej podwyżki akcyzy konsumenci odczują natychmiast. Już dziś w półlitrowej butelce wódki średnio kosztującej 31 zł podatki stanowią 71 proc. ceny (52 proc. to akcyza, a 19 proc. VAT).
Jej zdaniem skutki podwyżek mogą okazać się dramatyczne także dla rynku pracy. Przemysł spirytusowy tworzy 4,7 tys. bezpośrednich etatów i generuje niemal 84 tys. miejsc pracy w powiązanych sektorach – od rolnictwa po logistykę i HoReCa. Zdaniem branży, nagłe podwyżki mogą zahamować inwestycje, uderzyć w małych i średnich producentów, a w skrajnych przypadkach prowadzić do likwidacji firm.
Prezeska Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy zwraca uwagę, że Polska już dziś należy do krajów z najwyższą akcyzą na mocne alkohole w Unii Europejskiej. W Niemczech, mimo znacznie większej siły nabywczej społeczeństwa, stawka jest niższa o około 30 proc.
– Takie dysproporcje osłabiają konkurencyjność naszego przemysłu. Stabilność i spójność legislacyjna to fundament biznesu. Żaden uczestnik rynku nie powinien być zaskakiwany tak dużymi, nagłymi obciążeniami. Dlatego apelujemy o utrzymanie dotychczasowej mapy akcyzowej, zakładającej 5-procentowe podwyżki w latach 2026-27 – podsumowuje szefowa organizacji.
Problem nie tylko dla browarów
Branża piwna mocno obawia się skutków nowej polityki fiskalnej. Jak podkreśla Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie, skala proponowanej podwyżki oznaczałaby trzykrotnie wyższy wzrost niż zapisany w mapie akcyzowej. W latach 2022–27 kumulacja zmian przekroczyłaby 60 proc.
Według niego taki scenariusz miałby bardzo negatywny wpływ na rynek piwa, który i tak od kilku lat znajduje się w trendzie spadkowym. Rządowa decyzja mogłaby przełożyć się na dalszy spadek sprzedaży o ok. 20 proc., czyli niemal 7 mln hl.
– To byłby cios przede wszystkim dla konsumentów, dla których piwo już teraz jest drogie, ale też dla browarów, małych sklepów, rolników, gastronomii – ostrzega Bartłomiej Morzycki.
Zwraca uwagę, że zapowiadane zmiany oznaczałyby odejście od zasady stabilności i przewidywalności prawa, której rząd zobowiązał się przestrzegać. Wprowadzenie wyższej akcyzy już od początku 2026 r. odbyłoby się bowiem bez zachowania obiecanego półrocznego vacatio legis.
Podwójny cios
Nałożyłoby się to na dodatkowe wyzwanie, jakim jest start systemu kaucyjnego. W przeciwieństwie do mocniejszych alkoholi, które nie zostaną nim objęte, piwo od przyszłego roku będzie droższe nie tylko o podatek, ale i o kaucję za butelki i puszki. Browary już dziś ponoszą koszty jego wdrożenia liczone w setkach milionów złotych.
– W praktyce piwo dostałoby dwa mocne ciosy jednocześnie – wskazuje dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie.
W jego ocenie wyższa akcyza wcale nie musi przełożyć się na wyższe dochody państwa. Spadek wolumenu sprzedaży piwa może zniwelować, a nawet przewyższyć, efekt podwyżek. Budżet mógłby być wręcz stratny, jeśli uwzględnić ponad 1 mld zł ubytku z tytułu VAT oraz kolejne setki milionów zł w całym łańcuchu wartości – od rolnictwa po handel detaliczny.
Bartłomiej Morzycki uważa, że ryzykiem jest także ucieczka konsumentów w stronę tańszych, mocniejszych trunków z szarej strefy albo importowanego piwa z Niemiec i Czech, gdzie ceny już dziś są niższe niż w Polsce. Dalszy spadek sprzedaży krajowego piwa oznaczałby narastającą dysproporcję między mocami produkcyjnymi browarów a realnym popytem, co w konsekwencji mogłoby prowadzić do zamykania zakładów i redukcji miejsc pracy.
Efekt kuli śnieżnej
Podobne obawy zgłasza branża winiarska. Magdalena Zielińska, prezes Polskiej Rady Winiarstwa, nie kryje zaskoczenia i rozczarowania tym, że rząd zamierza odejść od obowiązującej mapy akcyzowej. Ona również podkreśla, że złamana zostałaby nie tylko obietnica stabilności podatkowej, ale również zasada co najmniej półrocznego okresu przejściowego dla zmian w prawie.
– Koncepcja ministerstwa finansów jest dla nas całkowicie niezrozumiała, szczególnie w świetle obecnej sytuacji na rynku. To bardzo trudny czas dla naszej branży – wskazuje Magdalena Zielińska.
Dane pokazują, że kondycja segmentu winiarskiego już dziś jest słabsza niż rok wcześniej. W pierwszym półroczu 2024 r. wpływy budżetowe z akcyzy na wyroby winiarskie wyniosły 241,1 mln zł, podczas gdy w analogicznym okresie 2025 r. spadły do 195,4 mln zł.
– Spodziewamy się, że zapowiadana podwyżka przyniosłaby kolejne spadki – twierdzi prezes Polskiej Rady Winiarstwa.
Podkreśla również, że wpływ zmian akcyzy na ceny detaliczne jest silniejszy, niż mogłoby się wydawać. Podatek doliczany jest do ceny netto, a następnie powiększają go procentowe marże i VAT. Efekt kuli śnieżnej sprawia, że ostateczna cena na półce rośnie szybciej niż sama akcyza.
Na niekorzyść polskich producentów działa także fakt, że w wielu krajach Unii Europejskiej w ogóle nie obowiązuje podatek akcyzowy na wino.
– Brak akcyzy sprzyja tam stabilności cen i rozwojowi kultury konsumpcji. U nas kolejne podwyżki oznaczałyby dalsze osłabienie konkurencyjności polskiego rynku – podkreśla Magdalena Zielińska.
Tytoń już to przeżył
Alkohol jest trzecim co do wielkości źródłem wpływów z akcyzy. Pierwszym są paliwa, a drugim - wyroby zawierające nikotynę, czyli przede wszystkim papierosy, ale także tzw. wyroby nowatorskie (z podgrzewanym tytoniem), płyny do e-papierosów, tytoń do palenia oraz cygara i cygaretki. Do budżetu z tego tytułu wpływa rocznie ponad 30 mld zł, czyli dwa razy więcej niż ze sprzedaży alkoholu.
Producenci wyrobów nikotynowych już w połowie ubiegłego roku przeżyli to, czego teraz doświadcza branża alkoholowa. Jak opisywaliśmy w PB w lipcu ubiegłego roku, najpierw Izabela Leszczyna, ówczesna ministra zdrowia, zasygnalizowała, że planowane są zmiany w akcyzie od używek, a potem z procedurami ruszyło MF. 5 lipca 2024 r. zaprosiło kilkanaście organizacji biznesowych i branżowych na spotkanie „dotyczące prac legislacyjnych w zakresie podatku tytoniowego". I zapowiedziało radykalne podwyżki.
Akcyzowa mapa drogowa z 2022 r. przewidywała, że do 2027 r. stawka podatku na wszystkie główne kategorie wyrobów nikotynowych miały rosnąć o 10 proc. rocznie. Po zmianie przepisów akcyza na tradycyjne papierosy od marca tego roku wzrosła o 25 proc., na płyn do papierosów elektronicznych o 75 proc., a na wyroby z podgrzewanym tytoniem – o 50 proc.
W przyszłym roku podwyżki podatku sięgną 20 proc. w przypadku papierosów, 50 proc. w przypadku płynów i 20 proc. - wyrobów podgrzewanych. Wzrost będzie wyższy niż przewidywano w starej mapie drogowej również w 2027 r.
„Nowe stawki akcyzy mają przede wszystkim ograniczyć konsumpcję wyrobów tytoniowych i ich substytutów, szczególnie przez osoby nieletnie" - tłumaczono.
Andrzej Domański podkreślał wówczas, że „chodzi tylko o tytoń” i w akcyzie na alkohol zmiany nie są planowane.
Ministerstwo Finansów potwierdziło, że od 2026 r. akcyza na alkohol wzrośnie o 15 proc., a rok później o kolejne 10 proc. To znacznie wyższy wzrost niż zapisany w dotychczasowej mapie drogowej, która przewidywała podwyżki rzędu 5 proc. rocznie. Resort tłumaczy decyzję rosnącą dostępnością alkoholu wraz ze wzrostem płac oraz faktem, że ceny trunków w Polsce należą do najniższych w Unii Europejskiej – tańsze są jedynie w Bułgarii, Rumunii i na Węgrzech.
Według Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom koszty społeczne spożycia alkoholu sięgają aż 93,3 mld zł rocznie, podczas gdy wpływy z akcyzy wynoszą około 13 mld zł. Resort przypomina też, że już dziś w butelce półlitrowej wódki średnio za 31 zł ponad 70 proc. ceny stanowią podatki – głównie akcyza i VAT.
Jednocześnie rząd planuje mocno podnieść opłatę cukrową. Wzrosną wszystkie jej elementy: stawka stała, zmienna, a także opłata za kofeinę i taurynę, która skoczy z 10 groszy do 1 zł za litr napoju. Ministerstwo uzasadnia to koniecznością walki z otyłością, której koszty leczenia NFZ szacuje na 36 mld zł rocznie. Według NIK z problemem nadwagi i otyłości zmaga się od 59 do 69 proc. dorosłych Polaków, w zależności od regionu.
Rząd podkreśla, że zarówno wyższa akcyza, jak i droższa opłata cukrowa mają zmniejszyć ekonomiczną dostępność używek i w efekcie ograniczyć ich konsumpcję, a tym samym obciążenia dla systemu zdrowia i finansów publicznych.