Państwo nie chce ugody z Markiem Kubalą

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2024-10-29 20:00

Były przedsiębiorca od ćwierć wieku walczący o sprawiedliwość i odszkodowanie za utratę firmy nic nie wskórał w resorcie sprawiedliwości. Batalia sądowa będzie trwać.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaką kwotą zadowoliłby się Marek Kubala, a jaką przyznał mu sąd
  • dlaczego pozwane przez przedsiębiorcę państwowe instytucje nie chcą ugody
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

5 mln zł zamiast 22 mln zł zasądzonych nieprawomocnym wyrokiem - na takich warunkach Marek Kubala, były diler Seata, który stracił firmę po niesłusznym aresztowaniu, był gotów dogadać się ze skarbem państwa. Kwota przyznana przedsiębiorcy w kwietniu 2024 r. to jedno z najwyższych odszkodowań w tego typu sprawach. Składają się na nią także odsetki (6 mln zł), bo Marek Kubala walczy z państwem łącznie od 24 lat - najpierw o oczyszczenie z zarzutów, a od 2016 r. o odszkodowanie na drodze cywilnej. Wiele sobie obiecywał po spotkaniu, na które latem zaprosiło go Ministerstwo Sprawiedliwości (MS).

- Podczas spotkania 22 lipca przekazałem ministrowi Adamowi Bodnarowi korzystny dla mnie wyrok sądu okręgowego z uzasadnieniem. Zaproponowałem zawarcie ugody, by zamknąć sprawę. Minister wyraził zainteresowanie. Uczestnicy spotkania zastanawiali się nawet, z budżetu której pozwanej instytucji [dwa sądy i prokuratura - red.] byłoby mi wypłacone ewentualne odszkodowanie. Niestety do dziś nie poinformowano mnie, czy jest zgoda na zawarcie ugody, czy też nie. To niepoważne traktowanie obywatela. Po co w ogóle zapraszano mnie do ministerstwa – mówi Marek Kubala.

Konsekwentne "nie"

PB postanowił wyjaśnić sprawę. Zwróciliśmy się do MS, skąd odesłano nas do Prokuratorii Generalnej (PG) i Sądu Okręgowego w Świdnicy, będącego "głównym" pozwanym. Prokuratoria podtrzymała zastrzeżenia do korzystnego dla przedsiębiorcy, kwietniowego wyroku, o których w czerwcu mówił na łamach PB jej prezes Mariusz Haładyj.

„Prokuratoria Generalna rozumie sytuację Pana Marka Kubali i wyraża dla niej pełen szacunek. Jego przeżycia związane z tymczasowym aresztowaniem mogą u niego wywoływać żal i poczucie krzywdy. Prokuratoria Generalna złożyła apelację od wyroku zasądzającego od Skarbu Państwa – dwóch sądów oraz jednej z prokuratur, odszkodowanie za doprowadzenie tymczasowym aresztowaniem do upadku firmy pana Marka Kubali. Kierując się dbałością o interes Skarbu Państwa oraz przeprowadzoną oceną uzasadnienia wyroku (w uzgodnieniu z pozwanymi jednostkami) nie można było nie zaskarżyć tego orzeczenia. Z tych samych przyczyn brak było podstaw do zawarcia ugody z Panem Markiem Kubalą” - czytamy w stanowisku PG.

Sędzia prezesem

Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy odpisał nam, że pozwane organy państwa „nie widzą najmniejszych szans na zawarcie ugody z powodem Markiem Kubalą”. Były przedsiębiorca uważa, że decyzja tej instytucji nie jest obiektywna, bo od lipca jej prezesem jest Jacek Szerer, który w 2017 r. jako sędzia odrzucił jego pozew o odszkodowanie. Resort sprawiedliwości nie podziela tych wątpliwości.

"Należy (...) rozróżnić działalność administracyjną (jako prezes) od działalności orzeczniczej (jako sędzia)" - odpisał nam w tej sprawie Krzysztof Dobies, szef gabinetu politycznego Adama Bodnara.

Sąd apelacyjny jeszcze nie wyznaczył terminu rozprawy odwoławczej. Minister sprawiedliwości w niedawnym wywiadzie dla jednej ze stacji radiowych powiedział, że nie wyklucza rozmów o ugodzie z Markiem Kubalą po wyroku sądu drugiej instancji.

Bolesna historia dilera

Marek Kubala zaczął działać jako diler Seata w Wałbrzychu 1 stycznia 2000 r. Tylko w pierwszym roku sprzedał 300 samochodów. Według niego państwowe służby dokonały nalotu na jego firmę po donosie. Były zainteresowane jego wcześniejszym biznesem, z drugiej połowy lat 90., którym był import pojazdów z USA i Kanady. 13 grudnia 2000 r. Straż Graniczna zakuła go w kajdanki, a prokuratura postawiła mu wiele zarzutów, m.in. przemytu aut, korupcji, posługiwania się fałszywymi badaniami technicznymi pojazdów, zaniżania wartości celnej oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Skarb państwa miał stracić 450 tys. zł. Marek Kubala trafił za kratki na ponad dwa tygodnie. Gdy wyszedł, jego biznes już się sypał. Salon samochodowy stał pusty, auta i wyposażenie zniknęły. Banki domagały się natychmiastowej spłaty kredytów i przystąpiły do windykacji. Firma szybko padła. Po 11 latach procesów Marek Kubala został uniewinniony. Od wielu lat walczy o rekompensatę od państwa za utratę biznesu. W trakcie procesu o odszkodowanie jeden z biegłych wyliczył, że gdyby firma nie padła na skutek bezzasadnego aresztowania, obecnie jej majątek byłby wart 162 mln zł. Zdaniem Prokuratorii Generalnej opinia "została sporządzona wadliwie", a sąd "całkowicie zlekceważył zasady dotyczące ustalania związku przyczynowego". W odwołaniu reprezentujący państwo prawnicy podnoszą też argument powagi rzeczy osądzonej - ich zdaniem tę kwestię rozstrzygnął już sąd karny.