Czy Trójstronna Komisja do Spraw Społeczno-Gospodarczych kiedykolwiek stanie się bytem rzeczywistym — czyli płaszczyzną, na której rząd, pracodawcy i pracownicy osiągną porozumienie szanowane przez wszystkie strony? Mimo kilkakrotnej już reanimacji wciąż okazuje się tworem jeśli nie martwym, to co najmniej kadłubowym. Ostatnio komisyjną współpracę wypowiedziała Solidarność, która woli wyprowadzać ludzi na ulicę.
Już się przyzwyczailiśmy, że centrala związkowa nieprzyjazna politycznie rządowi czyni obstrukcję. W poprzedniej kadencji OPZZ nie mogło się przełamać do rozmów z rządem Jerzego Buzka (z wzajemnością zresztą). Teraz sytuacja się odwróciła i to NSZZ Solidarność uznaje „Pakt dla pracy i rozwoju” za zdradę interesów klasy robotniczej — głównie dlatego, że jest on firmowany przez rząd Leszka Millera, a konkretnie przez ministra Jerzego Hausnera.
W tej patowej sytuacji pojawiają się różne koncepcje — na przykład zawieszenia prac komisji i prowadzenia rozmów tylko dwustronnych, przez pracodawców i związkowców z OPZZ, a bez rządu. Każda taka hybryda z góry prowadzi „Pakt” w ślepy zaułek. Absolutnie konieczny jest powrót dialogu społecznego do jego źródeł, czyli do ustawowego stołu na trzech równych nogach. Może Solidarność jednak się zlituje — jeśli nie nad rosnącymi zastępami bezrobotnych, to chociaż nad sobą...