Jeszcze na początku tygodnia przepowiednie analityków, wieszczących głębszą przecenę, wielu traktowało jako typowy bełkot. Dziś, niestety, wygląda na to, że czarne scenariusze wchodzą do realizacji, choć już ostatnia bessa pokazała, z emocje są złym doradcą i paniczna wyprzedaż akcji kończy się często równie dynamiczną pogonią za odkupieniem akcji.
Widać to choćby po notowaniach TPSA, które wczoraj na zamknięciu w dość dziwnych okolicznościach straciły ponad 10 proc., istotnie wpływając na zamknięcie WIG20 aż 3 proc. pod kreską. Dziś kurs telekomu (spółki uważanej przecież za defensywną) odbija o ponad 6 proc., ratując tym samym po części obraz rynku. Ten i tak nie jest różowy, choć pierwsza godzina (obroty akcjami największych spółek zbliżają się do 300 mln zł) sesji, odbywającej się w takiej atmosferze, rzadko jest dobrym wyznacznikiem tego, co będzie się działo w dalszej fazie notowań. Zwłaszcza że za granicą nastroje nie są aż tak minorowe: indeksy w Londynie, Paryżu i Frankfurcie tracą po 1 proc., a czeski CTX (dzięki CEZ-owi) nawet zyskuje.
Na razie spółek, które drożeją w Warszawie, jest jednak jak na lekarstwo. Wśród nich Plaza Centers, Radpol, CEZ i ERG.
Niespełna 12 proc. traci PGE. W „Rz” Jan Bury, wiceminister skarbu mówi, że resort rozważa sprzedaż nawet 22-24 proc. akcji koncernu. W średnim terminie byłaby to zła wiadomość dla akcjonariusz (presja podażowa), ale w dłuższym dobra, bo PGE byłoby spółką o największym wpływie na WIG20.