Adwokat radzi negocjować i ograniczać wpływ na środowisko

Magdalena GraniszewskaMagdalena GraniszewskaBartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2021-05-23 20:00
zaktualizowano: 2021-05-24 12:46

Cóż to był za tydzień dla węgla brunatnego. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wezwał do zamknięcia kopalni Turów, a kompleks w Bełchatowie ucierpiał na awarii i pożarze.

Przeczytaj i dowiedz się

  • Jaki może być efekt sobotniego pożaru w Bełchatowie?
  • Jak władze PGE i premier Morawiecki komentowali piątkowy wyrok TSUE w sprawie Turowa
  • Jak decyzję TSUE komentują analitycy
  • Jakie konsekwencje zamknięcie Turowa może mieć dla ZE PAK

W miniony piątek wieczorem eksperci energetyczni wymieniali komentarze: „ach, co to był za tydzień dla węgla brunatnego”. W istocie, najpierw w poniedziałek awaria po stronie operatora unieruchomiła 10 z 11 bloków w elektrowni Bełchatów, największej elektrowni w Polsce, należącej do PGE. W piątek zaś niespodziewanie TSUE z siedzibą w Luksemburgu orzekł, że wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów, też należącej do PGE, ma być natychmiast wstrzymane. To efekt skargi Czech, wniesionej 26 lutego.

Okiem prawnika
Rząd ma obowiązek wykonać wyrok
Marcin Menkes
Profesor SGH i adwokat w kancelarii Queritius
Rząd ma obowiązek wykonać wyrok

Czy PGE może tak po prostu zignorować decyzję TSUE?

PGE nie jest stroną postępowania, zatem wyrok formalnie nie wiąże spółki. Jest to jednak spółka skarbu państwa. Rząd ma obowiązek wykonać wyrok. Może to zrobić zarówno w drodze polityczno-biznesowej, jak i w trybie administracyjnym.

Co Polska lub PGE powinny teraz zrobić?

Od decyzji o ustanowieniu środków tymczasowych nie przysługuje środek odwoławczy. Możliwe są zatem dwie ścieżki działania.

Po pierwsze, Polska może wypracować kompromis z Czechami i lokalną społecznością. Gdyby do tego doszło i skarga została wycofana, środek zabezpieczający stanie się bezprzedmiotowy.

Po drugie, Trybunał Sprawiedliwości ponownie rozważy zasadność stosowania środka zabezpieczającego w przypadku istotnej zmiany okoliczności. Kluczowe w tym kontekście będą działania ograniczające zagrożenia środowiskowe.

Czy decyzja TSUE świadczy o porażce Polski?

To podwójna porażka Polski. Po pierwsze, w podejściu do samej odkrywki. Polska przedłużyła koncesje wydobywcze ignorując przepisy prawa unijnego. W grudniu ubiegłego roku stwierdziła to już Komisja Europejska, co nie zmieniło polskiego nastawienia.

Po drugie, polska strategia procesowa okazała się błędna. Trybunał uznał, że nie można bronić się przed zarzutem nieodwracalnych szkód środowiskowych poprzez przywołanie argumentów społeczno-ekonomicznych. Pracownikom zamkniętej kopalni można wypłacić odszkodowanie. Wód gruntowych nie można uzupełnić. Polska sugerowała również, że nie ma technicznej możliwości wyłączenia bloków w Turowie z dnia na dzień, jednak nie przedstawiła dokumentów na poparcie tego stwierdzenia.

Czy decyzja TSUE, nakazująca natychmiastowe zamknięcie kopalni, nie jest przesadzona?

Środki zastosowane przez Trybunał Sprawiedliwości są zdecydowane. Zarazem Trybunał obszernie uzasadnił konieczność ich zastosowania. Należy wreszcie przypuszczać, że podejście Trybunału stanowi konsekwencję postawy Polski w dotychczasowych postępowaniach. Choćby w sporach dotyczących wycinki puszczy Białowieskiej czy reformy polskiego sądownictwa Polska wybrała postawę konfrontacyjną, ignorując środki zabezpieczające i wyroki. Z tej szerszej perspektywy stanowisko Trybunału nie wydaje się przesadzone ani zaskakujące.

Polska nie pozostawiła ani Czechom ani Trybunałowi wielu innych rozwiązań.

Okiem prawnika
Najlepiej rozmawiać i nie zatrzymywać
dr hab. Filip Elżanowski
Elżanowski & Partnerzy

Teoretycznie strona polska może zrealizować jeden z dwóch oczywistych scenariuszy – wykonać postanowienie TSUE albo go nie wykonywać. Co istotne, postanowienie nakładające tymczasowy środek jest niezaskarżalne. Oznacza to, że Polska nie może w żaden sposób odwołać się od nałożonego zakazu ani podważać zasadności jego nałożenia.

Pierwszy z tych scenariuszy wydaje się mało prawdopodobny z uwagi na konsekwencje, jakie ze sobą niesie, i jakie mocno podkreśla strona polska. Jak wskazują przedstawiciele rządu, zatrzymanie wydobycia w kopalni w Turowie spowoduje zatrzymanie wytwarzania energii elektrycznej w Elektrowni Turów, również należącej do PGE GiEK S.A. i zasilanej węglem brunatnym wydobywanym w Turowie. Zatrzymanie elektrowni w Turowie stanowi zaś realny problem dla polskiego systemu energetycznego, który boryka się z niewystarczającą ilością mocy wytwórczych i koniecznością regulacji niestabilnego wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych.

Niewykonanie decyzji TSUE wiąże się natomiast przede wszystkim z ryzykiem nałożenia na Polskę kary pieniężnej. Jeśli strona polska nie zastosuje się do wniosku, wówczas inne państwo członkowskie (w tym przypadku Republika Czeska) lub Komisja Europejska mogą wnieść do TSUE kolejną skargę, tym razem o niewykonanie orzeczenia. Wówczas Trybunał może nałożyć na Polskę karę finansową.

Wariantem scenariusza polegającego na niewykonywaniu postanowienia TSUE jest równoczesne prowadzenie rozmów z Czechami w sprawie opracowania rozwiązania satysfakcjonującego stronę czeską przy jednoczesnym braku konieczności zatrzymywania wydobycia w kopalni w Turowie i właśnie w tym kierunku podąża na ten moment polski rząd.

Regulamin TSUE dopuszcza zmianę lub uchylenie postanowienia TSUE, na wniosek strony, ze względu na „zmianę okoliczności”. Wypracowanie rozwiązania satysfakcjonującego stronę czeską niewątpliwie może stanowić podstawę do zastosowania przywołanego przepisu i uchylenia postanowienia TSUE, co wydaje się w tym momencie najlepszym rozwiązaniem.

Czytaj» Skarga Republiki Czeskiej oraz Komunikat TSUE ws. Turowa

Sobota miała przynieść relaks, ale pojawiły się wieści o pożarze w Bełchatowie. Płonęła linia dostarczająca węgiel do bloku numer 14.

To oznacza, że w nowy tydzień PGE wchodzi z pakietem problemów do rozwiązania.

Pożar unieruchomi bok

Sobotni pożar wybuchł o godz. 11, a jego ugaszenie zajęło służbom kilka godzin. Po południu PGE podała, że infrastruktura związana z transportem węgla została nieznacznie uszkodzona. Efekt będzie jednak znaczący, bo „blok o mocy 858 MW, ze względu na przerwanie ciągu podawania węgla do tej jednostki, zostanie wyłączony po wyczerpaniu zapasów węgla, którymi obecnie dysponuje”, jak czytamy w komunikacie PGE.

Ton komunikatu PGE jest uspokajający, ale branżowy portal wysokienapiecie.pl podkreśla, że w 2020 r. tylko ten blok w Bełchatowie wyprodukował niemal tyle energii, co cała elektrownia Turów. Jednak jeżeli straty spowodowane pożarem rzeczywiście nie będą duże, to być może blok ruszy na nowo już po kilku dniach, uważa portal.

Nieszczęścia chodzą parami.
Nieszczęścia chodzą parami.
Bełchatów to największa polska elektrownia, odpowiedzialna za około 20 proc. produkcji prądu w kraju. W poniedziałek dotknęła ją awaria, a w sobotę pożar.
Bartek Sadowski

PGE chce odszkodowania

Ironia losu sprawiła, że blok 14, dotknięty sobotnim pożarem, to jednocześnie jedyna instalacja, która pracowała bez zakłóceń po poniedziałkowej awarii, bolesnej dla wszystkich pozostałych bloków Elektrowni Bełchatów.

Awaria dotknęła stację należąca do PSE, operatora krajowego systemu elektroenergetycznego. Podpiętych jest do niej 10 bloków Bełchatowa, a jeden, właśnie blok 14, podpięty jest do innej stacji, należącej do PGE. Na awarię stacji PSE 10 bloków zareagowało automatycznym odłączeniem i wyłączeniem. Ich ponowne włączenie zajęło PGE ponad dobę, a w tym czasie brakujący prąd był do Polski importowany, przywołano też do pracy rezerwy, np. elektrownie szczytowo-pompowe.

Koszty ponownego włączania bloków analitycy giełdowi szacowali na kilkanaście milionów złotych, a jednocześnie PGE ogłosiła, że będzie się domagać odszkodowania, ponieważ wina jest po stronie PSE. Na razie nie wiadomo, czy PSE podziela tę opinię.

Polska stanęła okoniem

Piątkowa decyzja TSUE, dotycząca Turowa, była zaś jak bomba atomowa. Akcje PGE zanurkowały na giełdzie, następnie przez kilka godzin opinia publiczna spekulowała na temat strat, które spowodować może gwałtowne zamknięcie tego ważnego dla Polski kompleksu energetycznego.

Za bombą stoją Czesi, którzy od lat argumentują, że odkrywka w Turowie ma dla nich negatywne skutki m.in. w postaci znacznego obniżenia poziomu wód gruntowych. Zeszłoroczne przedłużenie koncesji dla Turowa, wydane przez Ministerstwo Klimatu, dostarczyło im dodatkowo argumentów prawnych. Czesi uważają bowiem, że przy przedłużeniu doszło do uchybień.

Rząd w Pradze żądał zabezpieczenia powództwa, czyli wstrzymania wydobycia do czasu wydania wyroku. TSUE się do tego przychylił, ale Polska stanęła okoniem.

- Jako szef rządu chcę z całą mocą podkreślić, że na pewno nie będziemy ryzykować zdrowiem, życiem polskich rodzin, tylko dlatego, że ktoś w Trybunale Sprawiedliwości UE podjął taką, czy inną decyzję – powiedział premier Mateusz Morawiecki.

Głos z PGE był bardziej konkretny.

„PGE nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie. Kopalnia Węgla Brunatnego Turów posiada ważną, legalnie wydaną koncesję, na podstawie której prowadzi i będzie prowadzić wydobycie” – tak Wojciech Dąbrowski, prezes PGE, skomentował w piątek decyzję.

Miliardy potencjalnych strat

Turów to kompleks, który w 2020 r. zapewnił 3 proc. krajowej produkcji energii. Wstrzymanie wydobycia oznaczałoby zamknięcie tam również elektrowni, ponieważ węgla brunatnego, zawierającego dużo wody, nie opłaca się transportować, czyli np. importować. Zamknięcie elektrowni Turów kosztowałoby zaś słono.

Paweł Puchalski, analityk banku Santander, szacował w piątek na szybko, że wyłączenie oznaczałoby ubytek 3 TWh zaplanowanej produkcji w tym roku i 5 TWh w 2022 r. Jeśli pomnożyć to przez średnią cenę energii, ok. 300 zł, to otrzymamy 2,4 mld zł. Na tyle można więc szacować koszt decyzji TSUE do końca 2022 r. Karol Manys, rzecznik Ministerstwa Aktywów Państwowych, szacował zaś na Twitterze, że decyzja TSUE może spowodować ok. 13,5 mld zł strat.

Czeski wybuch radości

Opór PGE wobec decyzji TSUE nie rozwiązuje problemu, ponieważ spór przed Trybunałem trwa dalej.

Czesi nie kryli satysfakcji z piątkowej decyzji. Bardzo szybko zareagował Jakub Kulhánek, czeski minister spraw zagranicznych, który napisał na Twitterze: „Dobre wieści. Trybunał zgodnie z wnioskiem Republiki Czeskiej nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia węgla w kopalni Turów do czasu rozstrzygnięcia merytorycznego sprawy! Dziękuję za współpracę ministrowi środowiska”.

„Pierwsze wielkie zwycięstwo w sprawie Turowa! (…) Ogromnie się cieszę w imieniu czeskich obywateli i dziękuję wszystkim, którzy pomagają nam w walce prawnej o nasze środowisko” – skomentował także Richard Brabec, czeski minister środowiska.

Sprawa zabarwiona polityką

Zaskoczenia decyzją TSUE nie krył Krystian Brymora, analityk DM BDM.

- To zupełnie niespodziewana decyzja. Nazwałbym ją nawet ponurym żartem – mówi analityk.

W jego opinii kluczowe będą teraz możliwości prawne odwołania się od postanowienia TSUE. Radio RMF FM podaje jednak, że źródła w TSUE wskazują, że decyzja jest ostateczna, a odwołanie nie jest możliwe.

Krystian Brymora przypomina też, że spór ma charakter głównie polityczny.

- Stronami są rządy Polski i Czech. PGE i jej aktywa to tylko przedmiot tego sporu. Kopalnia Turów działa w zgodzie z obowiązującym w Polsce prawem i nie spodziewam się, aby w tej sytuacji decyzja TSUE była niezwłocznie wykonana, a wydobycie w Turowie wstrzymane – dodaje Krystian Brymora.

Analityk przypomina też, że Trybunał w żaden sposób nie zakwestionował funkcjonowania samej elektrowni. Teoretycznie więc gdyby miała ona inne źródło paliwa, mogłaby nadal działać nie łamiąc decyzji TSUE.

- Energetyka zarabia dziś przede wszystkim na rynku mocy. Może się więc okazać, że aby utrzymywać działające aktywa może się opłacać sprowadzać węgiel nawet ze znacznej odległości, choćby z odkrywek w Niemczech, czy w Czechach – podsumowuje analityk DM BDM.

Ci ostatni oferowali zresztą jakiś czas temu dostawy węgla brunatnego do Turowa. Nasi południowi sąsiedzi mają tuż przy granicy z Niemcami kilka kopalń tego paliwa (należą m.in. do spółek: Severočeské doly, Sokolovská uhelná i Severní energetická). Jedne z najbliższych eksploatowanych złóż znajdują się w rejonie miasta Bílina, czyli około 130 km na zachód od polskiej elektrowni.

ZE PAK pracował z pełną mocą

Trzy regiony wydobywają i spalają w Polsce węgiel brunatny. PGE robi to w Bełchatowie i Turowie, a Zespół Elektrowni „Pątnów-Adamów-Turów” w okolicach Konina, w Wielkopolsce.

Zapytaliśmy Piotra Woźnego, prezesa ZE PAK, spółki kontrolowanej przez Zygmunta Solorza i zaspokajającej kilka procent popytu na energię rocznie, jaki wpływ na jego grupę miała awaria w Bełchatowie.

„Problemy w Bełchatowie miały bardzo wyraźny wpływ na ZE PAK. 18 i 19 maja produkowaliśmy praktycznie pełną mocą” – pisze Piotr Woźny.

Wizja zamknięcia Turowa, nawet jeśli odrzucana przez PGE, również ma dla ZE PAK aspekty biznesowo pozytywne.

„Jeśli Turów nie będzie produkował energii elektrycznej, to na pewno bloki ZE PAK mają większe szanse być podnoszone przez PSE Operatora,w ramach przywoływania (...) do pracy. Z całą pewnością takie sytuacje, jak w ubiegłym tygodniu, pokazują, jak ważny dla systemu elektroenergetycznego w Polsce jest kompleks o mocy 1100 MW w Pątnowie” – konkluduje Piotr Woźny.

Mimo to ZE PAK nie wiąże z węglem żadnej przyszłości. Oficjalnie zadeklarował odejście od tego paliwa do 2030 r., aktywnie pracuje nad pozyskaniem unijnych pieniędzy na transformację regionu, prowadzi też rozległy program przekwalifikowania pracowników.