W ubiegłym tygodniu, w ślad za prasą francuską opisaliśmy historię piekarza z francuskiego miasteczka Dole, który zdecydował się przekazać interes życia znajomemu bezdomnemu, który wcześniej uratował mu życie. 62-letni Michel Flamant rzeczywiście miał taki zamiar, ale - jak się okazuje - zbyt wcześnie zgodził się to ujawnić publicznie. Dziś bowiem deklaruje, że zmienił zdanie, bowiem zamieszanie medialne wokół osoby jego oraz jego bezdomnego sukcesora ujawniło nieznane wcześniej oblicze obdarowanego.



- Zwolniłem Jerome Aucanta (bezdomnego, który miał przejąć piekarnię - przyp. red.) - mówi gazecie Le Progres właściciel piekarni Michel Flamant. - Był zbyt wulgarny i mizoginiczny wobec jednej z dziennikarek, a gdy zwróciłem mu uwagę na niewłaściwe zachowanie, zaczął atakować słownie również mnie. Wtedy kazałem mu się spakować i odejść - dodaje piekarz. Portal Le Point, również opisujący tę historię pisze o epizodzie alkoholowym obdarowanego oraz o utrudniających powrót do społeczeństwa kontaktach z dawnymi bezdomnymi kolegami.
Dziennikarzom portalu L'Express udało się dotrzeć do Jerome Aucanta. Bezdomny mówił, że "zależało mu tylko na uczciwej pracy" oraz że po ostatnim zamieszaniu zamierza opuścić całkowicie miasteczko Dole.
Nie wiadomo również, jakie będą dalsze losy piekarni: Michel Flamant chciał ją przekazać bezdomnemu, bo żadna z córek nie chciała przejąć biznesu jego życia.