Piłka u prokuratora

Dawid Tokarz
opublikowano: 2007-07-10 00:00

reportaż Oskarżany o handel narkotykami Artur Piłka został doradcą Lecha Kaczyńskiego, choć już wcześniej był bohaterem innych skandali

Aż osiem godzin trwało wczorajsze przesłuchanie w lubelskiej prokuraturze Artura Piłki, doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. sportu, podejrzewanego o wprowadzenie narkotyków do obrotu w znacznej ilości. Dziś zapadnie ewentualny wniosek o jego aresztowanie. Już jednak jest pewne, że afery mogło nie być. Prezydent Lech Kaczyński uniknąłby pojawiających się dziś niewygodnych pytań, gdyby z uwagą czytał „Puls Biznesu”.

Dawne sprawki

W marcu 2006 r. ujawniliśmy skandal, jakim zakończył się konkurs na prezesa jednej z największych spółek skarbu państwa: Totalizatora Sportowego. Głównym jego bohaterem był Artur Piłka, wtedy członek rady nadzorczej hazardowego giganta. Opisaliśmy, że nie tylko oceniał on pretendentów do fotela szefa Totalizatora, będąc jednym z nich, ale też miał dostęp do ofert zgłoszonych przez konkurentów. Pikanterii sprawie dodawało to, że Artur Piłka (na co dzień szef biura sportu i rekreacji w warszawskim magistracie) był popieranym przez PiS głównym faworytem do fotela szefa Totalizatora

W wyniku ujawnionych nieprawidłowości konkurs został unieważniony (jak podano „z ważnych przyczyn formalnych”) i rozpisano nowy. Co więcej: jeden z najbliższych współpracowników braci Kaczyńskich, szef ministerstwa skarbu państwa Wojciech Jasiński, sprawił, że Artur Piłka z hukiem wyleciał z rady nadzorczej Totalizatora. I choć biuro prasowe ministerstwa nie podało powodów decyzji szefa resortu, nieoficjalne źródła nie kryły, że zdecydowało zachowanie Piłki, który chciał być jurorem w swojej sprawie. Odwołanie z rady nie było końcem jego zmartwień. Decyzja szefa ministerstwa skarbu zamknęła mu też w praktyce drogę do fotela szefa Totalizatora.

Zamieszanie wokół Artura Piłki miało też spore konsekwencje dla hazardowej spółki. Miedzy innymi to ono sprawiło, że przez prawie rok Totalizator działał bez prezesa i rady nadzorczej, wpisanej do rejestru. Efekt? Słabe wyniki i spadek sprzedaży oraz udziałów Totalizatora w rynku hazardu.

Zaufany człowiek

Wydarzenie to nie zmieniło jednak podejścia PiS i braci Kaczyńskich do Artura Piłki. Wciąż cieszył się on ich dużym zaufaniem. Tak było już w styczniu 2003 r., kiedy Lech Kaczyński tuż po wygranych wyborach na prezydenta Warszawy sprowadził go do stołecznego ratusza i powierzył funkcję dyrektora Biura Sportu, Turystyki i Wypoczynku. Afera w Totalizatorze Sportowym nie pozbawiła go tego stołka. Kazimierz Marcinkiewicz, ówczesny komisarz Warszawy, utrzymywał go na stanowisku do końca swego urzędowania. Dopiero nowa prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz wręczyła mu wypowiedzenie — w październiku 2006 r.

Wkrótce wyszła na jaw sprawa kortów tenisowych Legii i Jerzego Hertla, b. starosty i b. posła PO. Okazało się, że w 2006 r. właśnie na prośbę Piłki warszawscy radni do uchwały o długich dzierżawach bez przetargu dołączyli obiekty sportowe i rekreacyjne. To pozwoliło Jerzemu Hertlowi na wydzierżawienie kortów Legii na 12 lat za 5 tys. zł miesięcznie (doszło do tego w ostatnim dniu roboczym ekipy Kazimierza Marcinkiewicza).

Mimo tych niejasności Artur Piłka po odejściu z warszawskiego ratusza nowe zajęcie znalazł w kilka dni. 9 października 2006 r. został jednym z zaledwie dziewięciu doradców Lecha Kaczyńskiego. O jego stosunkach w ostatnich latach z prezydentem i premierem może świadczyć nie tylko to, że do rady nadzorczej Totalizatora trafił tuż po wygranych wyborach 2005 r. — jako jeden z pierwszych ludzi nowej ekipy, ale też to, że jeszcze niedawno był wymieniany w mediach jako kandydat na ministra sportu po ewentualnej dymisji Tomasza Lipca.

W sporcie Artur Piłka działał od zawsze. Skończył AWF i od 1995 r. pracował w Urzędzie Kultury Fizycznej i Turystyki i Urzędzie Kultury Fizycznej i Sportu. Tam kolejno był wicedyrektorem departamentu, dyrektorem sekretariatu prezesa oraz dyrektorem generalnym. W 2002 r. krótko pracował w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu. Działał też w stowarzyszeniach sportowych: Polskim Komitecie Olimpijskim (był jego wiceprezesem) i Szkolnym Związku Sportowym (prezes zarządu głównego).

A dziś musi czekać na decyzję prokuratury, która zastanawia się nad wystąpieniem do sądu o jego areszt. Zarzuty są poważne: udział w rozprowadzeniu w ciągu dwóch lat blisko 1,2 kg kokainy o czarnorynkowej wartości 240 tys. zł. Arturowi Piłce grozi 10 lat więzienia. n

Liczby kokainowe

200

zł Tyle na czarnym rynku

kosztuje porcja (jeden gram)

kokainy.

1190

gram Tyle gramów, zdaniem prokuratury, Artur Piłka kupił przez dwa lata.

238

tys. zł Tyle kosztowały go

te „zakupy”. Miesięcznie wydawał, bagatela, 10 tys. zł.

Dymisja: 13 marca 2006 r. ujawniliśmy w „Pulsie Biznesu”, że faworyt PiS i braci Kaczyńskich do fotela szefa Totalizatora Sportowego — Artur Piłka, startując w konkursie, miał dostęp do ofert zgłoszonych przez innych kandydatów. Następnego dnia wyleciał on z rady nadzorczej spółki, czym ostatecznie pogrzebał swe szanse w wyścigu do fotela prezesa hazardowego giganta.