PIWNY ZAJAZD W RYBNIKU
GROCHEM O ŚCIANĘ: Praktycznie codziennie składam dyrekcji Gerpolu pisemne propozycje ugody. Ta potwierdza ich przyjęcie i na tym koniec. Poza tym nie ma z ich strony żadnej reakcji — tak komentuje Władysław Pietrzak, likwidator Browaru Grybów, postawę firmy Gerpol Brauerei. fot. Grzegorz Kawecki
Od dwóch tygodni rybnicką centralę firmy Gerpol okupuje likwidator Browaru w Grybowie wraz z dwudziestką pracowników. Domagają się od Gerpolu zwrotu około 350 tys. złotych za zakupiony towar. Dłużnik ignoruje te wezwania. Prokuratura też nie reaguje na doniesienia likwidatora z Grybowa.
Dług miał być zwrócony browarowi, a problem rozwiązany w ciągu dwóch tygodni. Tak przynajmniej zapewniał 26 września w rozmowie z „PBŐŐ Andrzej Figiel, dyrektor Gerpolu.
— Potrzeba nam czasu — mówił wówczas dyrektor Figiel.
Od tamtej pory mija trzeci tydzień. Na terenie zakładu Gerpolu nadal koczuje Władysław Pietrzak — szef Browaru Grybów i 20 jego pracowników.
— Powiedziałem „aŐŐ — muszę powiedzieć „bŐŐ. 29 września zaproponowałem panu Pietrzakowi ugodę. Nie dostałem jednoznacznej odpowiedzi. Dotrzymałem słowa, chciałem sprawę załatwić — zapewnia Andrzej Figiel.
Rzeczywiście, we wrześniu Władysław Pietrzak otrzymał propozycję ugody. Wyrokiem sądu kasacyjnego Gerpol miał dostać 800 tys. złotych od Browarów Górnośląskich. Część tej sumy miała zaspokoić roszczenia Grybowa.
— Wyrok był nieprawomocny i sprawa pozostała otwarta — mówi Władysław Pietrzak, likwidator Browaru w Grybowie.
Droga w jedną stronę
Na teren rybnickiego zakładu, nie wpuszcza się nikogo, oprócz pracowników firmy. Podobno w Gerpolu jest ich już niewielu, a ci którzy pozostali, pracują na umowę.
Na parkingu przed biurowcem Gerpolu stoją samochody piwowarów z Grybowa. Rozmawiać z nimi można tylko przez płot. Mówią, że dyrektor Andrzej Figiel na wszelkie możliwe sposoby stara się im utrudnić pobyt w Gerpolu. Odcina telefon, dopływ energii i wody. Ze światem kontaktują się przez telefon komórkowy. Żywność dostarcza im zaprzyjaźniony taksówkarz. Nie wychodzą.
— To jest droga w jedną stronę. Drugi raz już nas nie wpuszczą. Jeśli wyjdziemy, to on nigdy nie zapłaci nam tych pieniędzy — twierdzi Władysław Pietrzak.
Pracownicy browaru, którzy przyjechali do Gerpolu ze swoim szefem, są zdeterminowani.
— Nabrał piwa i nie płaci. Trzeba było przyjechać. Jak nie zapłaci, to zakład się rozleci. A u nas o pracę trudno — mówią pracownicy Browaru w Grybowie.
Władysław Pietrzak zarzuca Andrzejowi Figlowi ignorancję i niechęć podjęcia dialogu.
— Sprzedałem im towar po dobrej cenie z dobrym terminem płatności. Jeżeli upominam się o swoje, to nie znaczy, że trzeba we mnie widzieć wroga — mówi likwidator z Grybowa.
— Niech sobie siedzą w zakładzie, nic w ten sposób nie osiągną — odpowiada dyrektor Gerpolu.
Fiskus się interesuje
Zajścia w Rybniku nie budzą zainteresowania urzędów państwowych. Zainteresowany jest jedynie Urząd Skarbowy w Gorlicach, któremu Browar w Grybowie winien jest 240 tys. złotych. Przysłał pismo nakazujące zapłatę akcyzy i podatku VAT.
Władysław Pietrzak wystąpił z pozwem o zapłatę należności do Sądu Gospodarczego w Krakowie i zawiadomił o przestępstwie prokuraturę w Gorlicach. Rozmawiał też z Komendą Wojewódzką Policji w Katowicach. Jej rzecznik poinformował nas, że spór między Grybowem i Gerpolem to sprawa cywilna, pozostająca w gestii prokuratury.
Panów tu nie było
— W środku Europy żaden podmiot gospodarczy nie ma pewności, że sprzedając towar otrzyma za niego zapłatę. Nikt nie może nam pomóc w ściągnięciu długów — skarży się Władysław Pietrzak.
W samym Rybniku administracja terenowa zasłania się tajemnicą państwową. Urzędnicy nie chcą mówić o incydencie w firmie Gerpol. A w sekretariacie Komendy Rejonowej Policji w Rybniku usłyszeliśmy — panów tutaj nie było.
SIEDZIMY DO SKUTKU: Siedzimy w Rybniku już dwa tygodnie. Nie ruszymy się stąd, dopóki Gerpol nie wypłaci naszych pieniędzy. Bez nich nie mamy czego szukać w Grybowie — twierdzą zdesperowani piwowarzy. fot. Grzegorz Kawecki
UKRYTY KADR: Nie trzeba robić zdjęć. Być może Zdzisław Kęsik będzie chciał z wami bezpośrednio porozmawiać. To by mi rozwiązało ręce — tłumaczy się Andrzej Figiel, dyrektor firmy Gerpol. fot. Grzegorz Kawecki