PKO BP łowi wyjadaczy wisienek

Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2011-09-20 00:00

Bank internetowy gra agresywnie i wysoko licytuje. Konkurenci zachowują pokerowe twarze, ale będą musieli podbić stawkę.

Ostatni raz tak ofensywnie PKO BP zagrał w lutym 2008 r., wprowadzając lokatę na 6 proc. Mocno zatrząsł rynkiem, banki jeden po drugim podnosiły oprocentowanie, żeby klienci nie uciekli z oszczędnościami. Gigant został wtedy oskarżony o wywołanie wojny depozytowej. Teraz znów gra ostro, wchodząc na stosunkowo niewielki rynek depozytów internetowych. To jego nowy pomysł i strategia dla Inteligo. Całkiem inteligentne.

Zaporowa cena

Inteligo, internetowa marka PKO BP, odpali zupełnie nowy produkt: lokaty, które można będzie zakładać przez internet, bez umów i kuriera. Niby nic nowego, bo takie lokaty kilka lat temu wypuścił Bank Pocztowy, w grupie Getinu stanowią jeden z podstawowych kanałów ściągania depozytów, a ostatnio pojawiły się nawet w Invest-Banku. Ale PKO BP jest pierwszym dużym graczem, który będzie miał w ofercie taki depozyt. Wojciech Bolanowski, szef departamentu bankowości elektronicznej w PKO BP, wyjaśnia, że Inteligo przekształca się w bank depozytowy, który ma wyłapywać z rynku tzw. wyjadaczy wisienek (z ang. cherry pickers), czyli deponentów, którzy dzięki sieci przerzucają oszczędności z banku do banku w poszukiwaniu wyższego oprocentowania. W Inteligo na rocznej lokacie można dostać 5,52 proc. z dzienną kapitalizacją, co daje 7 proc. efektywnego zysku.

— Zastanawiam się, po co PKO BP to robi. Mając platformę, Inteligo może niewielkim kosztem pozyskiwać depozyty, tylko, że stosunkowo niedużo na tym zarabia, narażając się na ryzyko kanibalizacji. Albo PKO BP chce się schylić po leżący grosik, bo nie kosztuje go to dużo, albo jest to agresywny krok mający na celu postawienie zaporowej ceny, której inni nie będą w stanie dać — mówi Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego.

Za szybki bolid

Wojciech Bolanowski szacuje, że wolnych, mobilnych depozytów jest około 10 mld zł rocznie. W skali PKO BP, który siedzi na 140 mld zł depozytów, niedużo. Do tej pory agresywnie walczą banki internetowe: Toyota Bank czy Volkswagen Bank. Można się spodziewać, że tak samo zrobią BGŻ i Raiffeisen, gdy odpalą internetowe banki. Inteligo ma bronić PKO BP przed rosnącą konkurencją, a z drugiej zapewniać tanią płynność, którą można dość łatwo sterować: kiedy pieniądze będą potrzebne, wystarczy podnieść oprocentowanie i depozyty bez specjalnej reklamy — dzięki porównywarkom — popłyną rzeką, tak jak płyną do Idea Banku czy Openonline. — Dziwi mnie, że dopiero teraz inne banki wpadły na ten pomysł — mówi Krzysztof Spyra, wiceprezes Getin Noble Banku (GNB). Nie obawia się konkurencji, choć przyznaje, że bank będzie musiał się bardziej starać o deponentów. Jego zdaniem, „wyjadacze wisienek” wcale aż tak bardzo łasi na wyższy procent nie są. W Getin Noble (łącznie z Openonline), który ma około 6 mld zł depozytów, około 5 proc. klientów przemieszcza oszczędności do banku dającego w promocji wyższy procent. — Pytanie, jak długo Inteligo będzie w stanie utrzymywać wysokie oprocentowanie. Na tym rynku jest jak na torze wyścigowym: prowadzi raz jeden, raz drugi bolid, a wszystkie jadą z dużą prędkością — mówi wiceszef GNB. Andrzej Powierża dodaje, że dla „wyjadaczy wisienek” bardziej liczy się cena niż to, jaki bank ją oferuje, więc Inteligo, mające za sobą potężną quasi- -państwową instytucję nie ma przewagi. Inteligo nie nastawia się na przytrzymywanie klientów czy sprzedaż innych produktów. — Jeśli zostanie z nami co piąty deponent, to będziemy zadowoleni. To są wolne elektrony, które trudno zatrzymać w jednym banku — mówi Wojciech Bolanowski.