Dobrze, że plan prywatyzacji obejmuje cztery lata, bo dzięki temu jest bardziej elastyczny. Realizowanie prywatyzacji w krótkich rocznych projektach byłoby w tych warunkach niemożliwe. Mówiąc o warunkach, mam na myśli opozycję, która twierdzi, że prywatyzacja to wyprzedaż majątku. Niestety, działalność w stylu Mariusza Kamińskiego odstrasza potencjalnych inwestorów (przykład: RWE i ENEA). Inną przeszkodą są wspierane przez niektóre partie polityczne, a także przez prezydenta związki zawodowe. Opór związkowy przybiera kształt polityczny. Związki są przyzwyczajone do szarogęszenia się w firmach państwowych, a prywatyzacja to koniec takiego pasożytowania. Na szczęście świadomość społeczeństwa, że w państwowych przedsiębiorstwach pracuje więcej ludzi niż potrzeba, jest coraz wyższa. Maleje też znaczenie związków. Społeczeństwo widzi, że działają one tylko dla własnych, grupowych, a nie społecznych interesów.
Czy inwestorzy będą mieli apetyt na polskie spółki, zależy też od światowej koniunktury. A aktywność inwestorów faluje jak cykl koniunkturalny. Teraz zacznie znowu rosnąć. A że przewiduję znacznie wyższy wzrost PKB w Polsce niż w "starych" krajach Unii, więc będzie to oddziaływało na naszą korzyść. Będziemy bowiem relatywnie znacznie atrakcyjniejsi.
Prof. Jan Winiecki
podczas wczesnej transformacji m.in. doradca ekonomiczny prezydenta Wałęsy i premiera Bieleckiego