W ciągu najbliższych 12 miesięcy główna stopa procentowa pójdzie do góry o 43 punkty bazowe, wynika z notowań kontraktów FRA, zabezpieczających inwestorów przed wahaniami kosztu pieniądza. Jeszcze na przełomie stycznia i lutego inwestorzy oczekiwali dwóch – trzech podwyżek, bo w cenach był wzrost stóp o 61 punktów bazowych.
- Rada jest gołębia i minie kilka miesięcy, zanim większość poprze podniesienie stóp – oceniał w rozmowie z Bloombergiem Pasquale Diana, ekonomista banku Morgan Stanley.
Obecnie rynek spodziewa się, że do pierwszego podniesienia stóp dojdzie dopiero w listopadzie. To powinno przedłużyć hossę na giełdzie, wesprzeć obligacje skarbowe oraz zapewnić kolejne kilka miesięcy niższych rat posiadaczom kredytów.
Do poskromienia oczekiwań na podwyżki przyczyniły się słabsze dane o PKB za czwarty kwartał. W odniesieniu do poprzedniego kwartału skorygowany wzrost PKB sięgnął 0,5 proc. i był dwukrotnie niższy od oczekiwań. Jak w ubiegłym tygodniu zapewniał członek RPP Andrzej Bratkowski, główna stopa powinna pozostać na obecnym rekordowo niskim pułapie 2,5 proc. jeszcze przez większość tego roku.
- NBP będzie chciał zobaczyć stabilne ożywienie popytu wewnętrznego, zanim zdecyduje się na rozpoczęcie cyklu zaostrzenia polityki pieniężnej – ocenia Nora Szentivanyi, ekonomista banku JPMorgan.
Jak jednak zaznacza Paweł Radwański, analityk obligacji Raiffeisen Bank Polska, jeśli dynamika PKB osiągnie 3 proc. r/r, do pierwszej podwyżki może dojść już we wrześniu. Co oznacza odwleczenie w czasie perspektywy rozpoczęcia podwyżek stóp? Jeszcze do listopada kredytobiorcy złotówkowi będą mogli się cieszyć wyjątkowo niskimi ratami. Dłuższe utrzymywanie niskich stóp powinno wesprzeć przecenione ostatnio obligacje skarbowe oraz odbijający się od dna rynek nieruchomości. Jest też szansa na przedłużenie hossy na warszawskim parkiecie. Od początku ubiegłej dekady rozpoczęcie cyklu podwyżek poprzedzało szczyt hossy o dokładnie od dwóch do czterech miesięcy.