Pokonaj mentalne blokady i walcz o swoje

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2024-05-20 20:00

Lęk przed awansem może być silniejszy niż obawa przed zwolnieniem. Jak przezwyciężyć ten strach i sięgnąć po swoje marzenia?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego nie robisz kariery na miarę swego potencjału
  • na czym polega kompleks Jonasza i co ma wspólnego z tobą
  • jak pokonać ograniczające przekonania i osiągnąć sukces
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wyobraź sobie współczesnego Jonasza, nieuwięzionego w brzuchu wieloryba, ale rzuconego w burzliwe morze korporacyjnych ambicji i rozterek. Opowieść o biblijnym proroku podważającym swoją misję wykracza daleko poza ramy religijnej paraboli. To historia, która głęboko odzwierciedla psychologiczne i zawodowe wyzwania współczesnego społeczeństwa. W losach naszego nieszczęśnika ukrywają się głębokie prawdy o ludzkich zachowaniach i odwiecznym oporze wobec swojego przeznaczenia. Być może w jego zmaganiach dostrzeżesz własne lęki i wątpliwości, które trzymają w szachu twój rozwój.

Czy ty też jesteś dezerterem?

Historia Jonasza zaczyna się od ucieczki — nie przed niebezpieczeństwem, ale przed odpowiedzialnością. Bóg polecił mu udać się do Niniwy i ostrzec jej mieszkańców przed zagładą. Okazał się jednak dezerterem — wsiadł na statek płynący w przeciwnym kierunku. Ten akt buntu wywołany strachem przed sukcesem lub własną wielkością psychologowie określają mianem kompleksu Jonasza. Zjawisko dotyczy osób, które zamiast realizować swój potencjał, wybierają pasywność.

Można śmiało stwierdzić, że w pewnym momencie życia każdy z nas znajduje się w sytuacji podobnej do Jonasza. Niektórzy ograniczają swoje ambicje, wierząc, że ich starania zostaną zauważone i nagrodzone prędzej czy później. Zazwyczaj są to płonne nadzieje. Weźmy przykład pracownika domu handlowego, który w duszy był muzykiem, lecz przez 35 lat sprzedawał telewizory, lodówki i wyroby szklane. Pewnego dnia ogłoszono likwidację sklepu. Działo się to w czasach, kiedy firmy nie organizowały programów outplacementowych ani nie dawały hojnych odpraw, więc zapytano ekspedienta, jak można mu pomóc. Poprosił wtedy o krzesło, na którym siadywał przez trzy i pół dekady. Sprzedano mu je.

Poznaj program kongresu "HR Summit 2024" >>

Mężczyzna zabrał krzesło do domu, ustawił je w salonie i wymusił na synu obietnicę, że nigdy na nim nie siądzie. Syn zachował mebel, choć z niego nie korzysta. Gdy goście pytają o powód, przekazuje im ważną lekcję, którą usłyszał od ojca: „Nie siadaj w życiu. Będą ci mówić, abyś usiadł, dostosował się, szedł na kompromisy, co może okazać się zgubne, jeśli zamieni się w nawyk. Zważ na cenę konformizmu. Wstań, twórz, działaj”.

Wyjdź z cienia

Naszym największym lękiem nie jest to, że jesteśmy niewystarczający. Naszym największym lękiem jest to, że jesteśmy mocniejsi ponad miarę. To nasze światło, nie nasza ciemność najbardziej nas przeraża. Nie ma nic mądrego w kurczeniu się po to, aby inni nie poczuli się niepewnie w twojej obecności. Wszyscy mamy błyszczeć tak jak dzieci. Gdy odsłonimy nasze wewnętrzne światło, nieświadomie pozwolimy też innym, aby uczynili to samo. Gdy wyzwolimy się z własnego strachu, samą swoją obecnością będziemy automatycznie wyzwalać innych.

Marianne Williamson
amerykańska działaczka charytatywna i autorka książek o rozwoju osobistym

Współczesnych Jonaszów, którzy odpływają jak najdalej od swojej Niniwy, nie brakuje. Należy do nich Robert, menedżer średniego szczebla w jednej z czołowych firm FMCG w Polsce. Choć uważa się za bardziej kompetentnego, komunikatywnego i charyzmatycznego niż jego przełożony, pozostaje bierny i nie dąży do awansu, hołdując zasadzie „usiądź w kącie, a na pewno ktoś cię stamtąd wyciągnie”. Odrzuca każdą okazję, by udowodnić, że sprostałby bardziej odpowiedzialnej funkcji. Gdy zaproponowano mu poprowadzenie panelu dyskusyjnego na branżowej konferencji, odmówił, tłumacząc się brakiem czasu. Nie zgłosił również swojej kandydatury w konkursie na stanowisko lidera działu. Zamiast próbować dołączyć do wyższej kadry zarządzającej, woli ją krytykować, co tylko potęguje jego frustrację.

Przypadek Roberta nie jest wyjątkiem. Portal doradztwa zawodowego ResumeLab przeprowadził badanie wśród tysiąca pracowników, pytając ich, czy powinni obserwować z założonymi rękoma, jak niekompetentny boss przypisuje sobie zasługi za ich ciężką pracę. Niemal co czwarty stwierdził, że ma wyższe kwalifikacje niż przełożony, a sześciu na 10 wyraziło opinię, że poradziłoby sobie z codziennymi obowiązkami swojego zwierzchnika. Próbę zwolnienia szefów podjęło jednak niecałe 5 proc. ankietowanych. Wniosek: chęć wystąpienia przeciw pryncypałowi i zajęcia jego miejsca może być duża, ale strach przed konsekwencjami ewentualnego niepowodzenia jest jeszcze większy. Zamiast obalać swoich menedżerów, korzystniejszym rozwiązaniem wydaje nam się zmiana pracy na taką, która daje realną szansę na awans. Jak jednak pokazuje praktyka, na taki krok decyduje się niewielu, co świadczy o powszechności kompleksu Jonasza.

Nie karm swoich lęków

Dlaczego sabotujesz swoją karierę? Co powstrzymuje cię przed sięgnięciem po to, na co zasługujesz? Jednym z czynników może być niska samoocena. Osoby z negatywnym obrazem siebie często uważają, że nie zasługują na wysoki status zawodowy, społeczny czy materialny. Nierzadko wiąże się to z wychowaniem i wpływami kultury. Robert miałby wiele do powiedzenia na ten temat. Był prymusem w szkole podstawowej, ale w liceum przestał dążyć do dobrych ocen, zaś studia ledwo ukończył. Przyczyną byli koledzy, z którymi spędzał większość czasu — w towarzystwie nastawionym na rozrywkę przykładanie się do nauki postrzegano nie jako zaletę, lecz wadę. Kiedy Robert rozpoczął pracę zawodową, niewiele się zmieniło. Tak jak niegdyś podważał autorytet nauczycieli i wykładowców, tak teraz podchodzi z rezerwą do topmenedżerów. Wyznaje filozofię równania w dół. Osoby z większymi aspiracjami traktuje jako nielojalne wobec współpracowników. Chociaż zdobył stanowisko kierownicze, mógłby osiągnąć znacznie wyższą pozycję. Ma wystarczająco dużo uroku osobistego, talentów i inteligencji, aby wspinać się po szczeblach kariery, jednak zamiast rozwijać swoje umiejętności, skupia się na narzekaniu.

Inną przyczynę kompleksu Jonasza doskonale ilustruje tytuł książki psycholożki Agnieszki Kozak i socjolingwisty Jacka Wasilewskiego „Uwięzieni w słowach rodziców”. Autorzy argumentują, że w dzieciństwie jesteśmy niezwykle wrażliwi na przekaz rodziców, dziadków czy opiekunów przedszkolnych i szkolnych. Ich komunikaty działają jak zaklęcia, ograniczając naszą zdolność do wyrażania się — przysłowie „dzieci i ryby głosu nie mają” to przykład. Fatalne sformułowania, takie jak „wszystkie blondynki są głupie", mogą nakłaniać do zmiany wyglądu. Stłumiona zostaje nasza asertywność, gdyż „pokorne cielę dwie matki ssie”. Dławimy też emocje, ponieważ „chłopaki nie płaczą”. Co gorsza, te przekonania często przenosimy do dorosłego życia, co negatywnie wpływa na naszą zdolność do innowacji — od najmłodszych lat uczymy się, że nie warto wydziwiać. Również proszenie o podwyżkę staje się wyzwaniem, bo w odpowiedzi na nasze potrzeby najczęściej słyszeliśmy „nie rób kłopotu”.

Kto wie, jakie zaklęcia sprawiły, że Jonasz nie wierzył w siebie i unikał zadania powierzonego mu przez Boga. Ważniejsze jest jednak coś innego — psycholodzy wskazują, że ucieczka przed przeznaczeniem zawsze prowadzi do chaosu, co w biblijnej opowieści przedstawia burza na morzu. Załoga statku, na który wsiadł prorok, była przekonana, że to on sprowadza na okręt niebezpieczeństwo, dlatego wyrzucono go za burtę. Jonasz został następnie połknięty przez wieloryba, a w jego wnętrzu dokonał samorefleksji i postanowił wypełnić swoją misję. W rezultacie został uwolniony, co można uznać za symbol odrodzenia i oświecenia.

Nie jesteśmy więźniami swoich słabości. Ta opowieść uczy nas, że nawet najgłębszy strach — przed sukcesem, porażką lub oceną innych — można pokonać, jeśli jesteśmy gotowi spojrzeć mu w oczy. Niepewność co do własnych umiejętności, potulność, zakłopotanie — te wszystkie uczucia mogą cię przytłaczać, ale tylko wtedy, gdy im na to pozwolisz.