Polacy nie chcą do Doliny Krzemowej

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2012-11-12 00:00

Pomysł na biznes: Spółka młodych programistów chce powalczyć o najlepszych pracowników z globalnymi koncernami

Kolejne międzynarodowe konkursy i rankingi udowadniają, że w Polsce innowacyjnych firm nie brakuje. Okazuje się, że część z nich — zwłaszcza najmniejsze — musi walczyć o pracowników z globalnymi gigantami, którzy obserwują najzdolniejszych polskich studentów i szybko ściągają ich do siebie.

— Dla dobrych programistów właściwie nie istnieje słowo „bezrobocie”, bo zapotrzebowanie na specjalistów jest bardzo duże, a Polaków chętnie zatrudniają także globalne korporacje. My chwalimy się na stronach naszymi programistami i mamy przez to problem — bo o ile standardowe oferty od rekruterów przychodzące na skrzynki to nic nadzwyczajnego, to szczegółowe, poprzedzone dokładnym screeningiem całej dotychczasowej kariery propozycje od dużych firm technologicznych przyprawiają nas o ból głowy — mówi dwudziestoczteroletni Piotr Niedźwiedź, wiceprezes i dyrektor techniczny spółki CodiLime.

W CodiLime pracuje dziś prawie dwudziestu programistów. Niektórzy — mimo niespełna 25 lat na karku — to zawodnicy wagi ciężkiej, jak Tomasz Kulczyński, który w 2007 r. zdobył indywidualne mistrzostwo świata w programowaniu, a w tym roku — wraz z również pracującym w CodiLime Wojciechem Śmietanką — został wicemistrzem świata w programowaniu zespołowym. W większości poznali się na Jednoczesnych Studiach Informatyczno-Matematycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

— Dolina Krzemowa wydaje się ziemią obiecaną dla informatyków, ale ja tam pracowałem i, krótko mówiąc, szału nie ma. To jest jednak taka branża, że najzdolniejsi już na pierwszym roku studiów mogą spokojnie wyjeżdżać do pracy za ocean, a po studiach czekają na nich oferty, w których sam bonus za podpisanie umowy przekracza roczne zarobki w Polsce. Niełatwo z tym rywalizować, ale sądzę, że większość najzdolniejszych informatyków zostawałaby w kraju, o ile mieliby perspektywę dobrze płatnej posady i zajmowania się naprawdę ciekawymi projektami — mówi Piotr Niedźwiedź.

CodiLime — nim jeszcze zaczęło funkcjonować pod tym szyldem — zaczynało od prowadzenia serwisu aukcji odwróconych ClicXS. Pomysł nie chwycił, ale programiści nie żałują.

— Dzięki doświadczeniom z ClicXS poznaliśmy lepiej branżę e-handlową i teraz pracujemy m.in. nad rozwiązaniamiułatwiającymi działanie sklepów internetowych. To np. algorytmy śledzące zmiany cen u konkurencji czy sezonowe wahania sprzedaży. Jest mnóstwo zależności wpływających na poziom obrotów, których człowiek nie dostrzega, a komputer widzi od razu — i trzeba je jak najlepiej wykorzystywać — mówi Piotr Niedźwiedź.

CodiLime stoi na dwóch nogach. Jedną jest opracowywanie algorytmów na zlecenie zagranicznych firm (co ma przynosić szybką gotówkę i utrzymywać firmę na początku), drugą — praca nad własnym oprogramowaniem. Na celowniku są branże: telekomunikacyjna, finansowa i medyczna.

— W ramach większego projektu pracujemy dla telekomunikacyjnego NTT nad narzędziem usprawniającym i optymalizującym ścieżki przesyłu danych po łączach. Dla jednej ze szwedzkich firm piszemy algorytmy powiązanez handlem na foreksie. To właśnie takie zadania są najciekawsze — dużo matematyki, dużo optymalizacji (bo liczy się czas i wydajność), a na końcu — dużo pieniędzy — mówi Piotr Niedźwiedź.

Prezesem spółki programistów jest Tomasz Kułakowski, niegdyś odpowiedzialny za marketing Ryanaira w Polsce. Ma 37,5 proc. udziałów, tyle samo, ile Piotr Niedźwiedź. Kilkuprocentowe pakiety ma jeszcze pięciu progamistów, najbardziej zaangażowanych w rozwój spółki.

— Jesteśmy rentowni, dziś pracują u nas dwa zespoły programistów — w Białymstoku i w Warszawie. Będziemy chcieli zakładać spółkicórki dla najbardziej obiecujących projektów, by ich twórcy mogli obejmować udziały, a nie tylko liczyć na wypłatę. Najlepszych programistów można zatrzymać w Polsce, trzeba ich tylko doceniać — mówi Piotr Niedźwiedź.