Stocznia Szczecińska Nowa miała problemy z finansowaniem. Ale jak zwykle pomogli politycy. Zaczęli od KUKE.
To będzie historia jednego dnia z życia pewnej stoczni. Mówi jeden z przedstawicieli branży:
— Stocznia Szczecińska Nowa (SSN) ma kłopoty. Grozi jej wstrzymanie produkcji. Dziś jednak podpisze umowę z Korporacją Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) i bankami. Sytuacja powinna się uspokoić.
Dzwonimy do KUKE.
— Właśnie trwa podpisywanie umów — potwierdza Anita Szczecińska, rzecznik KUKE.
Tak oto dzięki kontraktowi z korporacją stocznia otrzymała poręczenia zaliczek armatorskich warte 30 mln USD.
— To system naczyń połączonych. Podpisanie umowy z KUKE pozwala na uruchomienie kredytu z konsorcjum bankowego — mówi przedstawiciel władz stoczni.
Przyznaje, że groziło jej wstrzymanie produkcji. Teraz stocznia zyskała szansę na uruchomienie kredytu 20-30 mln USD.
Warto jednak zwrócić uwagę na okoliczności zdobywania pieniędzy. Przedstawiciele stoczni twierdzą, że rozmowy z KUKE trwały aż osiem miesięcy i wciąż nie udawało się doprowadzić do finału. Z drugiej jednak strony dochodzą informacje, że KUKE nie mogła udzielić poręczeń, bo SSN wciąż nie była w stanie przedstawić pełnej dokumentacji.
Sięgnęto więc po sprawdzone metody: groźbę strajków, a wręcz upadłości stoczni, interwencje posłów i lokalnych polityków oraz przedstawicieli rządu.
Pomogło. Choć komitet kredytowy KUKE miał zebrać się w połowie lutego, w trybie nagłym spotkał się już przedwczoraj i gwarancyjny mechanizm zadziałał.