Polityka rządzi bankiem

Beata Tomaszkiewicz
opublikowano: 2000-08-25 00:00

Polityka rządzi bankiem

Za późno — tyle na pewno można powiedzieć o prywatyzacji PKO BP. I aż dziwne, że bez kapitału, bez długofalowej strategii działania, przy wzrastającej konkurencji bank ten zdołał utrzymać wiodącą pozycję na rynku detalicznym. Mało tego — stał się jednym z potentatów emisji obligacji dla gmin i obsługi średniego biznesu, a także zaistniał na kilku innych rynkach. Ale pewne jest, że coraz trudniej jest mu się rozwijać.

TYM większym niepokojem napawa, że również w przyszłym roku najpewniej nie dojdzie do pełnych zmian własnościowych w strukturze tego banku. Jaka bowiem koalicja weźmie na siebie odpowiedzialność za złą prywatyzację największego polskiego banku detalicznego? A po wyborach dla nowej koalicji rządzącej na pewno za złe zostanie uznane każde przekształcenie PKO BP i to jakiekolwiek by ono było.

W TEJ sytuacji całkiem rozsądny wydaje się pomysł zwiększenia na początek wartości tego banku, np. właśnie przez połączenie go z towarzystwem ubezpieczeniowym. PZU Życie, jako osobna spółka, wydaje się tu naturalnym partnerem. W ten sposób można by też dokapitalizować PKO BP — przez wniesienie akcji towarzystwa. Niewątpliwie da to w przyszłości Skarbowi Państwa lepszą pozycję przetargową do rozmów z jakimś poważnym inwestorem branżowym.

ZAOFEROWANIE PKO BP polskim już sprywatyzowanym bankom może być nie lada gratką — przede wszystkim dla Peako SA. Wyeliminowałby on w ten sposób z rynku swojego najgroźniejszego rywala, którego od lat usiłuje przegonić — przyznajmy na kilku polach skutecznie. Połączona instytucja finansowa miałaby około 60--proc. udział w rynku detalicznym i możliwości zamienienia większości depozytów ludności w kredyty dla przedsiębiorstw. PKO BP to nadal może być atrakcyjny kąsek dla BRE czy BHW, którym odpadłby podstawowy problem — kupowania pieniędzy na rynku międzybankowym. Nie byłoby też zapewne problemu ze sprzedażą go inwestorowi zagranicznemu — choć w tym przypadku nie dałoby się już mydlić oczu pozorną polskością takiego partnera.

NATOMIAST zupełnie chybionym pomysłem wydaje się propozycja zaoferowania znaczącej części tego banku jego klientom. Wprowadzenie wielu udziałowców oznacza na pewno jedno — nikt nie doradza i nikt nie zarządza, a wszyscy chcą udziału w zyskach. Mało realna wydaje się także prywatyzacja PKO BP przez polskie przedsiębiorstwa. Wszystkie rodzime doświadczenia przekonują, że jest to kiepski pomysł.