Polska chemia chce mieć równe szanse

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-05-13 20:00

Pozaeuropejscy potentaci stosują dumping cenowy, dlatego niezbędna jest realna ochrona przed próbą wrogiego przejęcia unijnego rynku chemicznego.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • z jakimi problemami boryka się polska i europejska branża chemiczna,
  • o ile tańsze i dlaczego są produkty spoza wspólnoty,
  • jakie rozwiązania proponują przedstawiciele polskich firm.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Każdy, kto chociaż pobieżnie zetknął się z polską czy europejską branżą chemiczną wie, że przeżywa ona teraz trudne chwile. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele i niektóre z nich zdefiniowali uczestnicy odbywającej się podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach debaty „Chemia i jej przyszłość”.

- Największym bólem głowy są dzisiaj koszty surowców i koszty energii – uznał odpowiedzialny m.in. za ten sektor wiceszef Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacek Bartmiński.

Trudno spierać się z tym twierdzeniem - zwłaszcza, gdy spojrzy się na sytuację podlegającej wiceministrowi Grupy Azoty. Między innymi z powodu cen, po jakich kupowała w poprzednich kwartałach gaz ziemny, firma ma dziś najgorsze wyniki w całej swojej historii. W zeszłym roku jej przychody skurczyły się o 45 proc., do 13,55 mld zł. Skonsolidowana strata netto sięgnęła 3,29 mld zł.

- Zewnętrzne przyczyny tego stanu rzeczy były bardzo istotne. Wymieniłbym tu m.in. import ze wschodu oraz znaczący spadek cen zbóż, co spowodowało spadek zdolności nabywczych rolników. Były jednak także przyczyny wewnętrzne, związane ze sposobem zarządzania i polityką kosztową, oraz przeinwestowanie – wylicza Adam Leszkiewicz, który kieruje Grupą Azoty od marca tego roku.

Cena Zielonego Ładu

Według Marcina Puziaka, członka zarządu Ciechu ds. finansowych (od czerwca spółka będzie się nazywać Qemetica), chemia płaci wysoką cenę za ambicje Unii Europejskiej dotyczące dekarbonizacji i Zielonego Ładu. Jego zdaniem to słuszne cele, ale tak głębokie zmiany są też bardzo kosztowne i czasochłonne.

- Gdybym miał dziś do zainwestowania w chemię na przykład miliard złotych, to bardzo poważnie zastanawiałbym się, czy uruchamiać produkcję właśnie na naszym kontynencie. Ta branża jest w Europie pod silną presją z powodu nierównej konkurencji globalnych firm, które mają przewagi w postaci produkcji w Azji czy w Stanach Zjednoczonych – tłumaczy Marcin Puziak.

Szef finansów Ciechu zastrzega, że będąc ekonomistą zawsze dość sceptycznie podchodził do interwencjonizmu państwowego. Uważa jednak, że jeśli decydenci odpowiedzialni za politykę gospodarczą wyznaczają tak ambitne cele, to powinni też zaprosić biznes do rozmów, by wspólnie wypracować tymczasowe rozwiązania, które ułatwiłyby przejście przez tę trudną transformację.

Ten wątek podchwycił również Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPC) i od niedawna członek rady nadzorczej Orlenu. Skoncentrował się jednak nie na diagnozie problemu, ale na zarysowaniu potencjalnych rozwiązań.

- Branża chemiczna w Polsce i w Unii Europejskiej potrzebuje podjęcia konkretnych działań, aby jej produkty były konkurencyjne wobec wytworzonych w Azji, na Bliskim Wschodzie i w USA. Obecnie mamy do czynienia z realnym dumpingiem cenowym – twierdzi szef PIPC.

Według niego ceny, jakie oferują pozaeuropejscy potentaci są średnio 30-40 proc. niższe od cen produktów wytwarzanych w Unii Europejskiej. W niektórych przypadkach ta różnica jeszcze większa i przekracza nawet 50 proc. W efekcie obecna sytuacja stanowi bardzo realne zagrożenie dla europejskiej chemii.

- To w zasadzie wrogie przejmowanie rynku. Nowa Komisja Europejska musi wprowadzić bardzo konkretne mechanizmy zabezpieczające: cła, działania antydumpingowe, ale też i inne mechanizmy typu sankcje – uważa Tomasz Zieliński.

Chemiczny manifest

Prezes PIPC wyjaśnia, że wprowadzanie mechanizmów zabezpieczających to oczywiście bardzo skomplikowany i złożony proces, zwłaszcza, że wielu europejskich producentów już ze względów ekonomicznych poprzenosiło część produkcji poza UE. Jednak bez wprowadzenia mechanizmów chroniących europejskich wytwórców, które będą jednocześnie eliminować niezdrową i nieuczciwą konkurencję oraz praktyki ze strony firm z innych kontynentów nasz przemysł chemiczny nie będzie miał szans na przetrwanie.

Zdaniem Tomasza Zielińskiego trzeba zrewidować CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism), czyli graniczny podatek węglowy, który wprowadzono w UE w celu ograniczenie importu towarów, z którymi wiąże się emisja dwutlenku węgla.

- Już widać, że on po prostu nie działa. Jest wiele grup produktowych, które się w nim nie mieszczą. Chodzi także o szeroką grupę produktów importowanych nie tylko z Chin, krajów arabskich i Stanów Zjednoczonych, ale także z Indii, bo tamtejszy rosnący rynek może być większym zagrożeniem niż rynek chiński – stwierdził prezes chemicznej izby.

Jego zdaniem każdy zewnętrzny podmiot wchodzący na unijny rynek i każdy konkurent europejskich producentów musi mieć takie same warunki, jak podmioty działające w krajach należących do Wspólnoty.

Tu jednak pojawia się poważny problem, który w dyskusji podkreślił Jacek Bartmiński. Chodzi o to, że z punktu widzenia rządu obecna, relatywnie niska ochrona branży chemicznej wynika z konieczności dbania o bezpieczeństwo żywnościowe kraju. Chodzi m.in. o nawozy sztuczne.

- Ochrona celna została zniesiona i przedłużona na rynki wschodnie. To jest powód, dla którego nie zasłaniamy się całkowicie. Natomiast w wypadku nawozów azotowych mamy problem z tym, że Europa nałożyła restrykcje co do importu z Rosji jako kraju-agresora, i dotyczą one gazu ziemnego jako paliwa. Ale ten gaz trafia na rynek europejski w postaci nawozów azotowych. I to jest pewna luka w ochronie rynku europejskiego – stwierdził wiceminister.

Branża szykuje jednak odpowiedź. Podczas Kongresu Polskiej Chemii, który ma się zebrać w Warszawie na początku czerwca, przedstawione mają być postulaty sektora, który adresatami jest krajowa administracja i nowa administracja unijna. Tomasz Zieliński określił ten zbór mianem „Manifestu Polskiej Chemii”.

- Będą w nim wszystkie kluczowe kwestie, zagrożenia i te obszary, w których potrzebne są działania w Polsce i w całej Europie. Branża chemiczna potrzebuje totalnej i bezwzględnej ochrony rynku. Rynek europejski dzisiaj stał się jak durszlak, bo nie działają mechanizmy zabezpieczające – stwierdził prezes PIPC.