Polski pawilon łączy różne koncepcje
Pierwsze godziny i dni na Światowej Wystawie EXPO 2000 w Hanowerze poświęcone były głównie na rekonesanse. Po ogromnym terenie rozbiegli się pierwsi zwiedzający, dziennikarze, a po uruchomieniu swoich narodowych pawilonów — także sami wystawcy.
Po uroczystym otwarciu polskiej ekspozycji, Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP, wydał śniadanie dla największych niemieckich inwestorów w Polsce, spotkał się z kanclerzem RFN, w przerwach zaś, razem z orszakiem polskich biznesmenów, szybko przemierzał setki metrów po Bulwarze Europejskim. Na szczęście wszędzie było niedaleko — do Węgier i Czech, Francji i Niemiec. Konsternację przeżyli gospodarze pawilonu UE, w którym winda odmówiła podwiezienia naszej delegacji.
Organizatorzy narodowych pawilonów reprezentują dwie szkoły. Jedni wpuszczają zwiedzających niewielkimi partiami, z góry zakładając tworzenie się ogromnych kolejek. Na drugim biegunie są pawilony bardzo przechodnie, po których hula raczej wiatr, a nie zwiedzający. Polski pawilon łączy dwie koncepcje — można swobodnie pokręcić się po otwartym ryneczku, ale i parę minut odstać w kolejkach do stylowych dworków, w których umieszczono wystawy. A przede wszystkim odetchnąć w sympatycznej atmosferze, co już pierwszego dnia potwierdzili krążący po EXPO ludzie z tak różnych światów, jak polityk Hans-Dietrich Genscher czy kompozytor Goran Bregović.
Prezydent RP krótko ocenił, iż polski pawilon solidnie trzyma standard innych pawilonów w części europejskiej EXPO. Można do tego dodać, iż jest znacznie cieplejszy od wielu przesyconych bateriami monitorów sąsiadów.
PRECYZYJNE CIĘCIE: Prezydent Aleksander Kwaśniewski, wspomagany przez ministra gospodarki Janusza Steinhoffa, otwiera pawilon, który Polska — po raz pierwszy w dziejach wystaw światowych — wzniosła i wyposażyła całkowicie samodzielnie. Obecni na uroczystości biznesmeni z definicji nie są ludźmi sentymentalnymi, ale jednak w niejednym oku zakręciła się łza — zwłaszcza gdy chór Camerata Silesia śpiewał hymn.
NA GRANICY BEZ STRAŻNICY: Południowymi sąsiadami Polaków (nasz pawilon to ten po lewej) są w Hanowerze oczywiście bracia Czesi. To wręcz niesłychane — granica zupełnie otwarta, a żadnym mrówkom nie opłaci się przenosić alkoholu! Trwa za to piwna rywalizacja restauracji (oblegana polska Villa Hestia na zdjęciu powyżej z prawej), w której nie stoimy na straconej pozycji.
WYSUNIĘTA PLACÓWKA: Rozsunięcie bocznych ścian okazało się dla pawilonu korzystniejsze niż uruchamianie szklanego wejścia, przewidzianego przez projektanta jako główne. Spowodowało to jednak konieczność wystawienia przed nim na Bulwarze Europejskim dodatkowego posterunku informacyjnego. Na zmianie melduje się Katarzyna Fudala z załogi pawilonu.
TO NIE RODZINA: Wojciech Kruk (z lewej), senator RP i prezydent Wielkopolskiej Izby Przemysłowo- -Handlowej, jest w polskim pawilonie współgospodarzem — wszak jego 160-letnia firma prowadzi sklep z pamiątkami. Natomiast Ryszard Kruk, wiceprezes Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości, wpadł tam tylko na chwilę w delegacji towarzyszącej prezydentowi.