Polska już od pięciu lat jest największym eksporterem stolarki otworowej w Europie. Według danych ASM-Centrum Badań i Analiz Rynku w 2019 r. wywieźliśmy za granicę okna i drzwi o łącznej wartości prawie 2,25 mld EUR, wyprzedzając drugich Niemców (1,78 mld EUR) i trzecich Włochów (0,61 mld EUR).

Zbyt silni, by spaść
— Za granicę, głównie do państw UE, ale nie tylko, trafia zdecydowana większość produkowanych w Polsce okien i drzwi. Niestety pandemia odcisnęła się na sprzedaży naszych firm, z powodu zamknięcia rynków eksportowych ich przychody w ostatnich tygodniach drastycznie spadły — przyznaje Paweł Wróblewski, dyrektor biura Związku Polskie Okna i Drzwi (POiD).
Zaznacza, że dotyczy to najważniejszych, poza Niemcami, europejskich rynków, takich jak włoski, francuski i brytyjski. Powodem bywa utrudniony transport, kłopoty z płynnością finansową odbiorców, zatrzymanie inwestycji itd.
— Te kłopoty właściwie ominęły firmy, które działają głównie na polskim rynku. Niektóre z nich w marcu i w kwietniu biły nawet rekordy sprzedaży — podkreśla Paweł Wróblewski.
W jego opinii polscy producenci okien i drzwi mają jednak za granicą na tyle silną pozycję, że po ustąpieniu pandemii wrócą na dotychczasowe rynki.
— Nie mam wątpliwości, że Polska bez problemu zachowa pozycję największego eksportera stolarki otworowej w Europie — zapewnia dyrektor z POiD.
Nieco ostrożniejsza jest Beata Tomczak- Majewska, kierownik zespołu analitycznego w ASM-Centrum Badań i Analiz Rynku. Przypomina, że nasz eksport faktycznie bije rekordy, ale nie rośnie już tak szybko jak wcześniej. W roku 2018 jego wartość zwiększyła się o 12,4 proc., a w zeszłym już tylko o 5,2 proc. (niemiecki eksport urósł w 2019 r. o 8,1 proc.). Maksymilian Miros, analityk Centrum Analiz Branżowych, już pod koniec 2019 r. mówił, że czasy kilkunastoprocentowego wzrostu eksportu w skali roku to już raczej przeszłość.
— Już przed pandemią spodziewaliśmy się wyhamowania eksportu, a jej skutkiem będzie jeszcze większe pogorszenie koniunktury w gospodarce UE. Komisja Europejska szacuje, że unijny PKB spadnie w 2020 r. o 7,4 proc., a w kolejnym wzrośnie tylko o 6,1 proc. — zauważa Beata Tomczak-Majewska.
Zwraca uwagę, że tym roku znacznie szkurczy się gospodarka naszych największych partnerów handlowych, w tym odbiorców polskich okien i drzwi: Niemiec o 6,5 proc. Francji o 8,2 proc., a Włoch aż o 9,5 proc. Z drugiej strony po kryzysie przychodzi wzrost. Rządy będą dążyć do odbudowania gospodarki, przeznaczając dodatkowe pieniądze na inwestycje. Zdaniem analityczki na razie trudno odpowiedzieć na pytania, czy pandemia wzmocni patriotyzm gospodarczy i konsumenci będą preferować krajowe wyroby.
— Utrata przez Polskę pozycji lidera w eksporcie stolarki budowlanej w UE wydaje się bardzo mało prawdopodobna, jednak w obliczu tak niepewnej sytuacji gospodarczej, uzależnionej od dalszego rozwoju pandemii, należy być przygotowanym na różne scenariusze — podsumowuje Beata Tomczak-Majewska.
Scheda po Chińczykach
W zeszłym roku wartość polskiego eksportu mebli przekroczyła 11,24 mld EUR. Była o 0,4 proc., czyli niespełna 50 mln EUR wyższa od wartości niemieckiego eksportu w tej branży. Dalej były Włochy z około 9,98 mld EUR. Czy mimo pandemii meblarze też zdołają utrzymać pozycję europejskiego lidera?
— Prognozowanie jest trudne, bo sytuacja jest bez precedensu — uważa Tomasz Wiktorski, szef B+R Studio Analizy Rynku Meblarskiego.
Również w opinii Michała Strzeleckiego, dyrektora biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM), na razie trudno przewidzieć, jakie będą ostatecznie skutki pandemii dla branży. Obecnie meblarze są w bardzo trudnej sytuacji, są jednak powody do optymizmu.
— W Europie i USA widać odwrót od produktów chińskich, także mebli. Kto przejmie rynek po Chińczykach, będzie zależało od kondycji producentów mebli w poszczególnych krajach oraz pomocy udzielanej im przez rządy — uważa Michał Strzelecki.
W Polsce tarcza finansowa wsparła dotychczas tylko mikroprzedsiębiorstwa oraz małe i średnie firmy. W jakim stopniu pomoże dużym, na razie nie wiadomo.
Dosyć optymistyczne są natomiast dane dotyczące zatrudnienia. Od początku pandemii w sektorze meblarskim, w którym na etatach pracuje prawie 170 tys. osób, zwolniono tylko około 4 tys. pracowników. Statystyki nie objęły osób, które miały trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Ile z nich straci pracę, okaże się dopiero za jakiś czas.
— Szacujemy, że wartość polskiej produkcji meblarskiej spadnie w tym roku o około 30 proc., czyli o 15-17 mld zł. Ponieważ za granicę wyjeżdża nawet ponad 90 proc. wytwarzanych w Polsce mebli, spadek eksportu będzie zapewne podobny — mówi dyrektor OIGPM.
Zdaniem Tomasza Wiktorskiego obecna sytuacja branży w Polsce jest lepsza, niż można się było spodziewać.
— Pierwotnie szacowaliśmy, że produkcja krajowych fabryk mebli skurczy się w tym roku aż o 35 proc. Zakładaliśmy przy tym, że handel pozostanie zamknięty aż do końca maja. Ruszył miesiąc wcześniej, co pozwala zweryfikować szacunki. Myślę, że spadek wyniesie około 25 proc., czyli około 12,5 mld zł — wyjaśnia szef B+R Studio.
Pojawił się też nowy czynnik — z badań przeprowadzonych m.in. w Skandynawii, Niemczech i we Włoszech wynika, że duża część mieszkańców zrezygnuje w tym roku z wyjazdów wakacyjnych, a pieniądze przeznaczy na wyposażenie mieszkań i domów.
— Tę tendencję można już dostrzec: około 10 proc. polskich producentów mebli otrzymało w ostatnim czasie spore zamówienia od zachodnich sieci handlowych — mówi Tomasz Wiktorski.
Z badania firmy wynika, że wykorzystanie mocy produkcyjnych polskich fabryk mebli w kwietniu wyniosło około 40 proc., w maju o 8-10 pkt proc. więcej, a w czerwcu może sięgnąć 60 proc. Czy to wystarczy, żeby Polska utrzymała pozycję europejskiego lidera?
— Nasza przewaga nad Niemcami nie jest wcale duża. Wahania kursów walut, a nawet jeden większy kontrakt mogą odwrócić kolejność. Nasz największy konkurent jednak boryka się z podobnymi problemami, więc jest spora szansa, że nie oddamy palmy pierwszeństwa — podsumowuje Tomasz Wiktorski.
Krótka przerwa
Nasz kraj eksportuje też najwięcej w Europie sprzętu gospodarstwa domowego. Do niedawna pod względem wartości ustępowaliśmy sąsiadom zza Odry, ale w tej kategorii również ich wyprzedziliśmy.Za granicę wyjechało ponad 90 proc. z 26,6 mln sztuk tzw. dużego AGD, wyprodukowanego w minionym roku przez polskie fabryki.
— W czasie pandemii rynek AGD na naszym kontynencie w dużym stopniu przestawił się na sprzedaż online. To wymusza skrócenie łańcuchów dostaw, co sprzyja firmom europejskim. Chińscy producenci są już gotowi dostarczać towar do UE, ale zainteresowanie nim nie jest wcale większe niż przed pandemią — mówi Wojciech Konecki, dyrektor generalny i członek zarządu związku producentów APPLiA Polska.
Jego zdaniem nasza branża AGD ma mocne atuty także w zestawieniu z unijnymi konkurentami.
— Fabryki w Polsce — zarówno należące do międzynarodowych koncernów, jak też rodzime — stanęły z powodu koronawirusa tylko na dwa, trzy tygodnie. W innych państwach zdarzały się znacznie dłuższe przestoje — zauważa Wojciech Konecki.
W jego opinii wiele wskazuje na to, że Polska utrzyma w AGD dotychczasową pozycję w Europie.
— Być może odbierzemy nawet część rynku innym wytwórcom, np. włoskim. Na razie jednak jest za wcześnie, aby mocno stawiać taką tezę — twierdzi szef APPLiA Polska.
Także Zygmunt Łopalewski, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Whirlpool Company Polska, uważa, że rezygnowanie z dostaw z Azji nie będzie masowe.
— Skracanie łańcuchów dostaw będzie możliwe tylko w ograniczonym stopniu. Części podzespołów, a nawet materiałów w Europie w ogóle się nie produkuje, w przypadku innych części zmiana dostawcy oznaczałaby istotny wzrost kosztów — wyjaśnia Zygmunt Łopalewski.
Przedstawiciel Whiropoola nie obawia się utraty pozycji przez Polskę. Wyjaśnia, że skutki pandemii podobnie odczuwają wszystkie kraje w Europie, więc istotnych przetasowań na liście eksporterów AGD raczej być nie powinno.
— Nie można jednak wykluczyć, że w ramach wielkich międzynarodowych koncernów nastąpią pewne przesunięcia — zwiększenie produkcji w jednym kraju kosztem innego. Tu znaczenie może mieć skala i rodzaj pomocy, jakiej rządy poszczególnych państw udzielą rodzimym firmom — zaznacza Zygmunt Łopalewski.
Przesunięcia mogłyby zaszkodzić Polsce, jednak na razie żaden z wielkich producentów nie sygnalizuje takich zamiarów.