Najpierw trzeba mieć więcej dzieci, potem solidnie wykształcić je zawodowo, a na koniec dać im porządną pracę w najbliższej okolicy, by nie musiały uciekać z rodzinnych stron do większych miast czy za granicę — tak w zarysie wyglądają fragmenty tzw. planu Morawieckiego, poświęcone sprawie rozwoju społecznego i regionalnego. Wyglądają podobnie, bo wielu konkretów — przynajmniej na razie — nie przedstawiono.

Dzieci i szkoły
Diagnoza jest prosta — bez wyciągnięcia Polski z dołka demograficznego nie ma mowy o rozwoju. Obecny współczynnik dzietności na poziomie 1,33 daje nam 28. miejsce w Unii Europejskiej, ale plan Morawieckiego zakłada, że dzięki programowi „500 złotych na dziecko” (drugie i kolejne) w najbliższych latach będzie się rodziło o około 10 proc. więcej Polaków i Polek niż teraz. Gdy już się pojawią, państwo w ramach ponadresortowego programu polityki demograficznej, który powstanie w przyszłym roku, ma poprawiać opiekę nad kobietami w ciąży i małymi dziećmi, a także reformować szkolnictwo i dzięki zmianom na rynkupracy zachęcać Polaków do powrotu do kraju. W planie Morawieckiego duży nacisk kładzie się na potrzebę zwiększenia liczby osób z wykształceniem zawodowym, bo ostatnie lata, choć przyniosły znaczny wzrost liczby absolwentów studiów wyższych, wcale nie poprawiły dopasowania kompetencji zawodowych Polaków do potrzeb rynku pracy. Nie jest to wielka nowość — na potrzebę reformy i wzmocnienia szkolnictwa zawodowego nacisk kładły już poprzednie rządy, a o zamiarze „odrodzenia zawodówek” szeroko mówiła od dwóch lat Joanna Kluzik- -Rostkowska, ostatnia minister edukacji w rządzie PO. Obecny rząd inspiruje się głównie przykładem niemieckim.Chce, by przemysł brał aktywny udział w przygotowywaniu planów nauczania, by uczniowie zdobywali rzeczywiście potrzebne kompetencje. Przy współudziale specjalnych stref ekonomicznych rozwijane ma też być szkolnictwo zawodowe dla osób w wieku produkcyjnym, w myśl idei „kształcenia przez całe życie”. Wszystko to ma przyczynić się do wyrównania szans wszystkim mieszkańcom Polski, stworzenia „regionalnych specjalizacji” w różnych gałęziach gospodarki i rozwoju. Nie tylko w największych miastach, ale także w mniejszych.
Pakt dla wsi
Nacisk na innowacyjność i rozwój przemysłu z potencjałem eksportowym w planie wicepremiera Morawieckiego nie oznacza, że zignorowane zostaną obszary wiejskie. Z myślą o nich ma powstać „pakt, który zintegruje zaangażowanie różnych podmiotów na rzecz rozwoju obszarów wiejskich”. Co to konkretnie oznacza? Państwo stawia na równowagę. Chce wspierać nie tylko silne grupy rolno-spożywcze, produkujące z myślą o wielkich sieciach czy eksporcie, ale też wspomagać rozwój lokalnych rynków i drobnego przetwórstwa rolno-spożywczego. Chodzi m.in. o to, by rodzinne gospodarstwa postawiły na bardziej dochodową — choć wymagającą też większego zaangażowania — tradycyjną produkcję żywności wysokiej jakości, wolnejod modyfikacji genetycznych. Na terenach wiejskich ma też rosnąć wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, choć w zarysie planu nie ma słowa o tym, jak to zrobić i jakie korzyści miałoby to przynieść. Plan zakłada także, że wsie i mniejsze miasta będą lepiej sobie radzić z problemem wykluczenia i ubóstwa dzięki zwiększaniu zatrudnienia w sektorach innych niż rolniczy. Ma się do tego przyczynić poprawa komunikacji na obszarach wiejskich, zachęcająca do mobilności zawodowej, a także m.in. nowe technologie, umożliwiające mieszkańcom mniejszych ośrodków pracę na odległość na rzecz wielkomiejskich firm. © Ⓟ