Najpierw masówki informacyjne, potem — od października — gotowość strajkowa. Takie decyzje podjęły wczoraj górnicze związki, rozczarowane brakiem postępów rządowego planu ratowania kopalni.

— Rząd nie dotrzymał obietnic i widać, że już ich nie dotrzyma. Wątpliwe, że do 30 września uda mu się faktycznie utworzyć Nową Kompanię Węglową (NKW) — uważa Bogusław Ziętek, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80. Utworzenie NKW to filar planu naprawczego Kompanii Węglowej.
Ma się w niej znaleźć 11 kopalń, a także 1,5 mld zł gotówki z zewnątrz, na restrukturyzację. Termin utworzenia spółki ciągle się jednak opóźnia, bo nie ma inwestorów chętnych do dokapitalizowania NKW. Kontrolowane przez skarb państwa spółki, głównie
energetyczne, wzbraniają się przed wejściem w ryzykowną inwestycję. — W styczniowym porozumieniu, którego rząd jest gwarantem, obiecano nam realizację planu naprawczego, ale tej obietnicy nie dotrzymano — zauważa Bogusław Ziętek.
— Akcja protestacyjno-strajkowa obejmować będzie wszystkie śląskie spółki węglowe. Niewykluczone są działania zarówno na Śląsku, jak i w Warszawie — podaje Patryk Kosela, rzecznik Komisji Krajowej Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80.
Strajk na początku października będzie oznaczał dla rządu presję, zwłaszcza w kontekście wyborów parlamentarnych, zaplanowanych na 25 października. Ministerstwo skarbu, odpowiedzialne za restrukturyzację sektora węglowego, zachowuje jednak spokój.
— Wszystkie postanowienia styczniowego porozumienia zostały ze strony rządowej do tej pory wypełnione. Intencją rządu jest dotrzymanie warunków porozumienia ze stroną społeczną. Zgodnie z porozumieniem NKW ma powstać do 30 września — mówi Emil Górecki, rzecznik MSP. O spokoju nie powinni mówić akcjonariusze firm energetycznych, czyli PGE, Tauronu, Energi i Enei. Ewentualny strajk może być dla nich złym prognostykiem.
— Pod presją rząd może być skłonny do podejmowania szybszych i bardziej radykalnych decyzji o zaangażowaniu tych firm w ratowanie węgla — uważa Robert Maj, analityk BESI. Strajk może też mieć fatalne efekty dla akcjonariuszy Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
— Trudno przewidzieć, jaki wpływ miałby strajk na wyniki. Wiadomo jednak na pewno, że dla JSW byłby to scenariusz bardzo negatywny. Zwłaszcza gdyby znów miało dojść do wstrzymania wydobycia — podkreśla Robert Maj.
W pierwszym kwartale strajk w JSW zaowocował wstrzymaniem wydobycia na 17 dni i problemami na głównego klienta — koncernu ArcelorMittal Poland.
— Dla JSW strajk byłby kolejną katastrofą. Można sobie wyobrazić, że jej klienci raz mogą być skłonni wybaczyć załamanie dostaw. Ale za drugim razem rozejrzą się już za innym źródłem zaopatrzenia — twierdzi Paweł Puchalski, szef działu analiz BZ WBK. Strajk w śląskich kopalniach, czyli w Kompanii Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym, to jednocześnie dobre wieści dla akcjonariuszy Bogdanki.
— To przecież konkurenci na rynku cierpiącym z powodu nadpodaży surowca. Im mniej konkurencja wydobywa, tym lepiej. Z tego punktu widzenia dla akcjonariuszy Bogdanki najlepszy byłby strajk generalny śląskich kopalni. Idealnie — nielegalny, czyli taki, za który podatnik bądź spółki energetyczne ostatecznie nie musiałyby płacić — analizuje Paweł Puchalski. Podobnego zdania jest Robert Maj.
— W przypadku Bogdanki strajk na Śląsku może być pomocny. Pamiętajmy, że kilka lat temu lubelska kopalnia pozyskała kontrakt z Energą, po tym jak śląski dostawca energetycznej spółki (kopalnia Budryk) stanął z powodu strajku. Ponadto ograniczenie krajowego wydobycia przed zimą, kiedy popyt i tak rośnie, może pozytywnie wpłynąć na ceny węgla — uważa analityk BESI.