Deweloperzy prześcigają się w budowaniu mieszkań, drogowcy przygotowują się do budowy szybkich tras, kolejarze — modernizacji linii, a energetycy — do wymiany słupów i sieci oraz budowy nowych bloków.
— Dzięki temu w tym roku mocno wzrośnie popyt na stal. Jej zużycie znacznie przekroczy 12 mln ton — szacuje Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).
Dzięki temu pobity zostanie rekord z 2007 r., w którym konsumpcja stali sięgnęła 12,1 mln ton. Wtedy w ślad za jej wzrostem podążały także ceny. W 2015 r. dostawcy wyrobów stalowych martwią się, że mimo wyższego zużycia stawki będą stabilne, a w negatywnym scenariuszu nawet spadną. Wszystkiemu „winne” surowce, czyli tania ruda, węgiel i koks, a raczej wewnętrzna rywalizacja między producentami.
Stalowy rykoszet
Dostawcy stali wyprodukowanej z rudy nie mają motywacji do podnoszenia cen. Na tym natomiast zależy firmom przetwarzającym złom na wyroby hutnicze. Jego ceny tak mocno nie potaniały.
— Jeśli producenci wykorzystujący rudę będą w ryzach trzymać ceny, huty zużywające złom będą mieć spory problem. Niewykluczone, że nakręci się niekorzystna dla całej branży spirala spadku cen — obawia się Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.
Jego zdaniem, w 2011 r. ruda żelaza wykorzystywana w wielkich piecach hutniczych kosztowała 180 USD za tonę, obecnie około 70 USD za tonę. — Równie duże spadki obserwujemy na rynku węgla. Złom natomiast — zużywany w piecach elektrycznych — potaniał niewiele, a energia w tym roku ma zdrożeć — dodaje Jerzy Bernhard. Powody do zmartwienia ma Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.
— Obecnie złom kosztuje około 900 zł za tonę, ale żebyśmy mogli kosztowo dorównać zakładom wykorzystującym rudę, powinien stanieć o 150 zł — szacuje znany przedsiębiorca. Te wyliczenia są aktualne przy obecnych cenach energii. Jeśli ta podrożeje, spadek cen złomu będzie musiał być jeszcze większy.
— Efektem różnic w cenach surowców jest to, że producenci mający tzw. linie zintegrowane [wykorzystujący rudę i koks — red.] już pod koniec 2014 r. notowali zyski, natomiast sytuacja dostawców, którzy mają piece elektryczne, jest niewesoła — mówi Stefan Dzienniak. Dystrybutorzy oberwą rykoszetem.
— Na spadku cen najbardziej ucierpią właściciele dużych składów handlowych — prognozuje Stefan Dzienniak. Zazwyczaj bowiem kupują duże ilości towaru. Przy spadku cen konieczność przeszacowania wartości zapasów negatywnie wpłynie na ich wynik.
Groźny import
Niskie ceny stali mogą być też konsekwencją zwiększonego importu.
— Prognozujemy, że w 2015 r. produkcja krajowa wzrośnie o kilka punktów procentowych i sięgnie 8,8-9 mln ton. Jednocześnie już obserwujemy duży wzrost importu, np. z Mołdawii czy Białorusi. Tani rubel i hrywna są także zachętą dla dostawców z Rosji i Ukrainy do przywozu na nasz rynek wyrobów stalowych — uważa Stefan Dzienniak.
Kilka lat temu polscy przedsiębiorcy uważali, że chińska stal nie dotrze na nasz rynek. Mylili się.
— Chiny przez wiele lat były jej importerem, ale niedawno sytuacja się zmieniła. W 2014 r. eksport chińskiej stali wyniósł 94 mln ton, o 50 proc. więcej niż w 2013 r., a tamtejsi dostawcy zamierzają w możliwie krótkim terminie podwoić go — ostrzega Jerzy Bernhard.
Nadzieją jest rosnąca „świadomość ekologiczna” w Państwie Środka, której efektem może być zamykanie przestarzałych instalacji. To spowoduje ograniczenie produkcji i światowych dostaw, co pozwoli odetchnąć z ulgą nie tylko polskim hutnikom.