W piątek rada nadzorcza Stoczni Gdynia ma wybrać nowy zarząd spółki. Kandydaci są, ale wcale nie palą się do tej funkcji.
Obecnie Stoczni Gdynia szefują Kazimierz Smoliński i Jerzy Konopka, oddelegowani z rady nadzorczej firmy. Jest jednak tajemnicą poliszynela, że obaj nie mogą doczekać się, kiedy zostaną uwolnieni z konieczności zarządzania stocznią i powrócą do rady. Dojdzie do tego już wkrótce. Ich kadencja — jako osób oddelegowanych z rady do zarządu — nie może bowiem trwać dłużej niż trzy miesiące, a te właśnie mijają.
— Na 19 maja zaplanowano posiedzenie rady nadzorczej, która ma wybrać nowy zarząd — mówi Kazimierz Smoliński, p.o. prezesa Stoczni Gdynia.
Nie ukrywa, że potencjalni kandydaci wcale nie palą się do zarządzania stocznią. Szansę na wejście do zarządu Gdyni mają Henryk Ogryczak, szef Centromoru i były prezes gdyńskiej spółki, Jerzy Góra związany niegdyś z Portą Holding i Bankiem Gospodarstwa Krajowego oraz inny finansista — Andrzej Bartoszewicz. Do tej trójki dochodzi jeszcze Andrzej Koznowski, były prezes Stoczni Północnej.
— Kilka miesięcy przedstawiałem plan naprawczy i podkreślałem, że stocznia jest źle zarządzana. Czy dziś jest choćby trochę lepiej? — mówi jeden z potencjalnych kandydatów.
Jest gorzej, dlatego ewentualni kandydaci na fotel prezesa stoczni wcale nie palą się do objęcia stanowiska. Stocznia Gdynia ma bowiem prawie pół miliarda przeterminowanych długów i aby je zredukować, parlament musiałby przyjąć specjalną ustawę. Spółka nie ma też środków na produkcję, a skarb państwa pięć razy zablokował podjęcie uchwały o jej dokapitalizowaniu. Tymczasem dostawcy — wiedząc, że stocznia w każdej chwili może stać się niewypłacalna — zabezpieczają interesy, żądając przedpłat, zanim dostarczą materiały.