Progresywny podatek od obrotów w handlu detalicznym może naruszać unijne przepisy o pomocy publicznej — taki sygnał dała Komisja Europejska rządowi i nakazał on zawiesić daninę. Paweł Szałamacha odrzucił zastrzeżenia Brukseli, ale poboru podatku — do czasu rozstrzygnięcia przez unijnych urzędników, czy narusza wspólnotowe reguły gry — nie będzie. To nie znaczy, że fiskus na dobre zrezygnował z opodatkowania sieci handlowych. Wiesław Janczyk, wiceminister finansów, przyznał w rozmowie z PAP, że przy ul. Świętokrzyskiej wrócił pomysł, żeby zamiast przychodówsklepów podatek powiązać z kryterium powierzchni handlowej.
Taką koncepcję Prawo i Sprawiedliwość prezentowało już w kampanii wyborczej. Fiskus przygląda się obecnie francuskim rozwiązaniom, do których Bruksela nie zgłasza zastrzeżeń. W 2010 r. wprowadzono tam tzw. Tascom, czyli podatek od lokali użytkowych. Opłata obejmuje największe sieci handlowe, a jej wprowadzenie ma chronić francuski biznes przed międzynarodową konkurencją. Podatek obejmuje cały handel detaliczny odbywający się na powierzchni powyżej 400 mkw. i o obrotach przekraczających 460 tys. EUR rocznie.
Dla sklepów, których przychód w przeliczeniu na metr nie przekracza 2999 EUR, podatek wynosi 5,74 EUR za każdy metr kwadratowy. Sieci, których roczne obroty przekraczają 12 tys. EUR, płacą już z metra kwadratowego 34,12 EUR. Ostateczne decyzje w sprawie podatku jeszcze nie zapadły, ale przy ul. Świętokrzyskiej chcieliby, żeby wszedł w życie do nowego roku i dał co najmniej tyle samo co zablokowany przez Brukselę pomysł, czyli 1,6 mld zł. © Ⓟ