Najpierw prezydent Andrzej Duda przez wiele miesięcy usiłował wcisnąć Polakom właśnie w weekend 10-11 listopada obce konstytucyjnemu porządkowi prawnemu referendum tzw. konsultacyjne. Była to jednak jego samowolka, niezaakceptowana przez najwyższego szefa, czyli Jarosława Kaczyńskiego, dlatego Senat posłał ją do kosza. Teraz natomiast z całkowitego zaskoczenia zaistniała, tym razem już za zgodą prezesa, ustawa o jednorazowym dniu wolnym od pracy — ale handlowym — w pseudoświąteczny poniedziałek 12 listopada 2018 r. Pracodawcy prywatni, zwłaszcza ci mikro-, mali i średni, stanowiący opokę narodowej gospodarki i walczący o związanie końca z końcem, są zszokowani tak zaskakującym i dotkliwym uderzeniem ich przez państwo PiS po kieszeni.

Pokrętne uzasadnienie poselskiego projektu musiało przyznać, że zwłaszcza przemysł i budownictwo poniosą 12 listopada wymierne straty. Jednak miałyby one zostać zrównoważone bliżej niesprecyzowanymi tzw. zyskami społecznymi z trzydniówki 10-12 listopada. Nie jest jasne, czy w dniu sztucznie dodanym do Narodowego Święta Niepodległości jeszcze miałyby wisieć flagi. Jeśli z uzasadnienia odcedzi się propagandową wodę, to jedynym konkretem pozostaje tzw. syndrom ciężkiego poniedziałku, czyli umożliwienie odpoczynku po świętowaniu w sobotę i niedzielę 10-11 listopada. Proponuję czytelnikowi samodzielne wyciagnięcie wniosku z faktu, że sprawozdawczynią kuriozalnej ustawy była akurat posłanka „coś tam, coś tam” Elżbieta Kruk.
O objawionym dopiero 22 października, czyli już po wyborach, projekcie nie miała oczywiście pojęcia Rada Dialogu Społecznego. W listopadzie jej rotacyjne przewodnictwo strona rządowa, konkretnie minister Elżbieta Rafalska, przekaże związkowcom, a personalnie Janowi Guzowi z OPZZ. Swoją roczną kadencję minister pracy podsumowała obszernym wydawnictwem, w którego wstępie czytamy: „Uczynienie partycypacji partnerów społecznych w procesie stanowienia prawa jeszcze szerszą stanowi niewątpliwy dowód uznania przez stronę rządową ich roli w drodze do zwiększania sprawności struktur państwa. Jest czytelną deklaracją chęci pogłębionej współpracy z partnerami społecznymi w kreowaniu jasnej, przejrzystej polityki państwa”. W zestawieniu z trybem przemianowania przez PiS roboczego poniedziałku na jednorazową kanikułę to kompletne pustosłowie. Zmaterializowała się pamiętna scenka z „Seksmisji” w wykonaniu Wiesława Michnikowskiego: „Tu jej ekscelencja. Jutro dzień wolny — zarządzam święto państwowe”.