Zwołane w piątek NWZA PZU Życie powołało nową radę nadzorczą spółki, a ta bez zwłoki odwołała Jarosława Mastalerza z funkcji prezesa. Taki ciąg zdarzeń, choć może nie w tak ekspresowym tempie, był do przewidzenia. Jarosław Mastalerz blisko współpracował z Arturem Olechem, odwołanym przed tygodniem prezesem PZU. Jego los wydawał się przesądzony i kwestią czasu było to, kiedy straci stanowisko. P.o. prezesa PZU Andrzej Klesyk na spotkaniu z zarządami spółek grupy dał do rozumienia, że część menedżerów może stracić posady.
Czystki zaczęły się w tym samym tygodniu. Obowiązki prezesa PZU Życie czasowo powierzono Tomaszowi Tarkowskiemu. Przez większość życia zawodowego (1996-2016) związany był z Grupą PZU, w której przeszedł przez wszystkie poziomy operacyjne i zarządcze w obszarze likwidacji szkód. Pracował też dla Ergo Hestii i Uniqa TU.
Menedżer z widokami na prezesurę
Jarosław Mastalerz spędził w PZU Życie niespełna rok. Jego nominacja wywołała na rynku pewne zaskoczenie, bo nie jest to nazwisko z pierwszych stron gazet. W każdym razie w ostatnich latach. W przeszłości Jarosław Mastalerz uważany był za jednego z najzdolniejszych na rynku finansowym młodych menedżerów, którego Commerzbank przymierzał nawet do stanowiska prezesa mBanku. Do banku (wtedy nazywał się BRE) przyszedł z Generali, gdzie był dyrektorem finansowym i zajął się budową biznesu ubezpieczeniowego. Potem został szefem detalu, przejmując odpowiedzialność za kluczowy dla banku pion w szczycie kryzysu finansowego. Następnie dostał nominację na szefa IT. Wydawało się, że naturalnym kolejnym krokiem będzie stanowisko prezesa. Został prezesem, ale VC mAccelerator, spółki mBanku i menedżerów funduszu. Był to pierwszy tego typu na rynku bankowy wehikuł inwestycyjny. Jarosław Mastalerz pracował w funduszu siedem lat.
W PZU odegrał dużą rolę w przygotowaniu nowej strategii na lata 202-27. Szczególnie dużą wagę przykładał do rozwoju segmentu health care w ramach grupy. Za jego krótkiej kadencji PZU Życie znacząco poprawiło wyniki. Przychody po III kwartałach 2024 wzrosły do 6,5 mld zł przy dynamice 7 proc.
Z zarządu PZU Życie odszedł w piątek również Paweł Wajda, który podał się do dymisji.
- Zawsze mówiłem, że szef i trener musi mieć możliwość doboru zespołu. Ten zespół musi się kierować wspólnymi zasadami, musi się kierować najwyższymi standardami, profesjonalizmem. Z prezesem Mastalerzem nie jest nam po drodze. Z resztą w prywatnej rozmowie potwierdził, że nie wyobraża sobie współpracy ze mną. Stąd też prezes Mastalerz został odwołany zarówno z PZU Życie, jak i ze stanowiska dyrektora grupy PZU. Natomiast prezes Wajda złożył rezygnację z obydwu takich funkcji – mówi Andrzej Klesyk.
Polityka w tle
Kadrowe trzęsienie ziemi w PZU wprawiło w osłupienie rynek finansowy, ponieważ przywołało wspomnienia z czasów rządów PiS, kiedy zmiany personalne w dużych spółkach skarbu państwa stały się czymś zwyczajnym. Prezes PZU został odwołany w niespełna rok po rozstrzygnięciu konkursu i niecałe dwa miesiące od ogłoszenia strategii bez podania żadnej przyczyny.
Po rynku krąży mnóstwo plotek i domysłów o przyczyny tak gwałtownej zmiany w jednej z największych firm w kraju. Zlecony przez ministra aktywów audyt pracy członków zarządu PZU sugeruje, że o odwołaniu prezesa zdecydowały względy merytoryczne.
Z drugiej strony mocno na rynku wybrzmiewa narracja o politycznym podłożu rotacji w ubezpieczeniowej grupie. Za politycznego patrona Artura Olecha uchodził Andrzej Domański, minister finansów. Odwołanie prezesa PZU miałoby świadczyć słabnięciu pozycji szefa resortu finansów w rządzie.
Powrót do gry Andrzeja Klesyka natomiast ma świadczyć o rosnących wpływach Jana Krzysztofa Bieleckiego, przed laty głównego doradcy ekonomicznego w pierwszym rządzie Donalda Tuska, dzisiaj również będącego blisko premiera.