Prezesi powiedzą o swoich transakcjach

Artur A. Adamski
opublikowano: 1998-10-08 00:00

Prezesi powiedzą o swoich transakcjach

Szefowie spółek publicznych z natury rzeczy mają więcej informacji o swoich firmach niż ich publiczni akcjonariusze. Na szczęście już wkrótce menedżerowie będą musieli ujawniać każdą znaczącą transakcję akcjami swojej firmy.

— Mamy nadzieję, że pod koniec tego roku zwiększy się zakres informacji przekazywanych przez spółki publiczne w kwartalnych raportach finansowych. Projekt nowego rozporządzenia Rady Ministrów mówi o zobowiązaniu zarządzających spółką do okresowego ujawniania tych transakcji papierami własnej spółki, których wartość przekracza 5 tys. zł — mówi Jacek Socha.

Wieczna bolączka

Nierówny dostęp do informacji jest jednym z grzechów głównych na wszystkich rynkach finansowych. Tak naprawdę tej nierówności nie da się nijak wyeliminować. Można jednak mieć ją pod kontrolą.

Na wielu rynkach świata członkowie menedżmentu muszą się spowiadać z każdej transakcji akcjami własnej firmy. U nas do tej pory byli traktowani na równi z innymi inwestorami. Dopóki nie przekroczyli 5 proc. udziałów w spółce, ich operacje były okryte głęboką tajemnicą. O zmianach w portfelach prezesów inwestorzy dowiadywali ze sporym opóźnieniem, najczęściej dzięki listom obecnych na walnych zgromadzeniach lub z kolejnych prospektów emisyjnych.

Zmiany z oporami

Komisja Papierów Wartościowych i Giełd zgadza się, że taka sytuacja była daleka od ideału.

— Prezes, który dokonuje transakcji na papierach własnej spółki, powinien to natychmiast ujawnić. Powstaje pytanie, czy ustawodawca ma prawo ingerować w poczynania szefostwa spółki. W trakcie dyskusji nad tym napotykaliśmy ogromne sprzeciwy niektórych osób zainteresowanych, argumentujących, że naruszałoby to konstytucyjną wolność działania. Ja natomiast uważam, że takie zachowania powinny być piętnowane jako naganne i nieuczciwe, zaś akcjonariusze takich spółek powinni je opuszczać — uważa przewodniczący Socha. Ujawnia, że w kilku przypadkach wykorzystywania poufnych informacji z własnej spółki, sprawy zostały skierowane do prokuratury.

Biegiem do GUS-u

Fakt, że polskie spółki publikują wyniki miesięczne, był kilka lat temu powodem do dumy polskich decydentów. Stało się utrapieniem inwestorów, gdy zaczęły się przypadki kiedy, dane zawarte w nieaudytowanych raportach nie miały wiele wspólnego z rzeczywistą kondycją przedsiębiorstw.

We wspomnianym projekcie nowelizacji obowiązków informacyjnych zapowiedziano likwidację raportów miesięcznych i zastąpienie ich skonsolidowanymi raportami kwartalnymi. Ale na taką zmianę trzeba będzie poczekać.

— Z raportowania miesięcznego można będzie zrezygnować wtedy, gdy spółki nie będą musiały tak często przesyłać danych do GUS. Gdybyśmy to wprowadzili wcześniej, inwestorzy i tak docieraliby do danych dostępnych w urzędach statystycznych i skarbowych — tłumaczy Jacek Socha.

Pieniądze z pracy

Inną informacją, której polskie prawo nie każe ujawniać, są gaże menedżerów spółek publicznych. Prospekty emisyjne zawierają tylko zbiorcze dane o rocznym wynagrodzeniu członków zarządu i rady nadzorczej. Tymczasem na rozwiniętych rynkach, takich jak amerykański, ujawnianie wynagrodzenia służy zarówno uwiarygodnieniu firmy, jak i jej prezesa. Podawane są nie tylko roczne zasadnicze zarobki, ale także — a może przede wszystkim — premie (w gotówce lub akcjach) za sukcesy w zarządzaniu.

Na tym polu u nas nie będzie poprawy.

— Nie ma miejsca w Polsce na prawo, które nakazywałoby prezesowi firmy przedstawiać akcjonariuszom, jakie ma przywileje i profity z zajmowanego stanowiska. Chodzi natomiast o pewną kulturę współpracy między akcjonariuszami a zarządem. Myślę, że szefowie spółek publicznych zaczną wreszcie przykładać większą wagę do relacji inwestorskich czy do polityki dywidendy. Przedsiębiorstwa muszą bardziej dbać o swoich dotychczasowych i potencjalnych akcjonariuszy. Skończyła się dekada, kiedy indeksy giełdowe biły kolejne szczyty i to pozwalało inwestorom zarabiać. Świadomość wśród zarządzających będzie jednak wytwarzała się przez lata — konkluduje przewodniczący komisji.