Wczoraj prezydent Bronisław Komorowski zawetował obywatelską ustawę (promowaną przez PSL i opozycję), której celem było zablokowanie tzw. reformy Gowina, likwidującej 79 sądów rejonowych. Zdaniem prezydenta, ustawa miała dyskwalifikujące ją wady i byłaby nieskuteczna.

Szlaban i kompromis
Prezydent nie zostawił suchej nitki na ustawie, która miała „odkręcić” sądową reformę Jarosława Gowina, byłego ministra sprawiedliwości (podpisałosię pod nią 170 tys. obywateli).
— Ta ustawa ma wewnętrzne sprzeczności i nielogiczności tak daleko posunięte, że w przekonaniu moim i prawników nie miała najmniejszych szans, by zadziałać. Jest rzeczą wstydliwą, że tego rodzaju projekt przechodzi przez parlament i trafia do prezydenta, który musi się do niego ustosunkować. Moim zdaniem, ten projekt nie powinien w ogóle być głosowany w Sejmie — mówił prezydent Bronisław Komorowski. Decydując się na weto, prezydent oparł się na opinii, która pojawiła się na etapie prac sejmowych. Skrzętnie wykorzystała to opozycja.
— A więc prezydent nie orientował się w pracach parlamentarnych. Ma przecież grono urzędników, współpracowników,ministrów, którzy powinni uczestniczyć w Sejmie w pracach nad ustawą. Można było przecież zgłaszać poprawki i wnioski. Prezydent Komorowski milczał — podkreśla Mariusz Błaszczak, szef klubu PiS. Prezydent krytycznie odniósł się także do reformy ministra Gowina, zarzucając jej brak konsultacji ze środowiskami sędziowskimi. Sejm uchwalił ją 10 maja 2013 r. głosami PiS, SLD, PSL. Kompetencje powoływania i likwidowania sądów przekazywała de facto w ręce… Sejmu.
— Gdyby nie weto prezydenta, ministerstwo, chcąc zmieniać kształt wymiaru sprawiedliwości, musiałoby to robić w drodze ustawy. To trwa około półtora roku. Prosiłem prezydenta o weto — mówi Marek Biernacki, minister sprawiedliwości.
Głowa państwa nie ograniczyła się do krytyki antagonistów. Przedstawiła swoją propozycję: minister sprawiedliwości będzie mógł tworzyć sądy rejonowe na obszarach zamieszkanych przez co najmniej 60 tys. osób, generujących w roku przynajmniej 7 tys. wszystkich spraw sądowych (cywilnych, karnych, dla nieletnich). Oznacza to, że resort mógłby od razu przywrócić 27 z 79 skasowanych sądów rejonowych.
To też będzie bubel?
Propozycji Bronisława Komorowskiego nie chce na razie oceniać Krajowa Rada Sądownictwa (KRS).
— Dostaliśmy od prezydenta zaproszenie na konsultacje tego projektu na najbliższy wtorek. Do tego czasu nie będziemy się wypowiadać na ten temat — ucina Jarema Sawiński, wiceprzewodniczący KRS. Pomysł prezydenta ostro krytykuje Maciej Strączyński, przewodniczący Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
— Naszym zdaniem, propozycje pana prezydenta będą bublem prawnym. Po pierwsze, 52 z 79 zniesionych sądów rejonowych już nigdy nie będzie można przywrócić. Natomiast te 27 może zostać przywróconych, ale nie musi, ponieważ projekt prezydencki nie nakazuje tego, tylko daje taką możliwość ministrowi sprawiedliwości. Dlatego projekt prezydenta tak naprawdę niczego nie poprawia, wręcz przeciwnie — pogarsza.
Dlaczego? Odwołuje się do pojęcia obszaru sądu, który ministermoże dowolnie kształtować i zmieniać. Ten projekt to zasłona dymna w celu usprawiedliwienia weta — mówi Maciej Strączyński.
Obaw tych nie podziela Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
— Moim zdaniem, propozycje prezydenta są słuszne. Minister sprawiedliwości nie może być pozbawiony wpływu na kształt sądownictwa i lokalizacje sądów. Moim zdaniem resort weźmie pod uwagę stanowisko prezydenta i przywróci przynajmniej 27 sądów rejonowych — uważa Zbigniew Ćwiąkalski. Głosowanie za odrzuceniem prezydenckiego weta zapowiedziały PiS, SLD i PSL. PO będzie go bronić.