Kiedy 19 października 2001 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski powołując nową Radę Ministrów stwierdził „nie mamy prawa zawieść”, wyraźnie akcentując „my” i łącząc swoje polityczne losy na dobre i na złe z koalicją SLD-UP-PSL — byłem gotów postawić każde pieniądze, że w obecnej kadencji parlamentu nie dojdzie do zawetowania jakiejkolwiek ustawy. Straciłbym tę kasę... Wobec ustawy z 19 grudnia 2002 r. o organizacji rynku biopaliw ciekłych oraz biokomponentów do ich produkcji prezydent skorzystał z konstytucyjnej procedury: „z umotywowanym wnioskiem przekazuję ustawę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia”.
Poprzednia kadencja parlamentu przyzwyczaiła nas do antagonistycznych stosunków głowy państwa i władzy ustawodawczej. Przez cztery lata toczył się mecz na weta, którego wynik końcowy był miażdżący — 27:1 na korzyść Aleksandra Kwaśniewskiego. Owym jedynym straconym golem była ustawa o IPN z 1998 r., ponownie uchwalona przez Sejm większością co najmniej 3/5 głosów. Potem już zawsze prezydent uzależniał swoją decyzję w drażliwych sprawach od rozkładu poselskich głosów. Jeżeli był pewien skuteczności weta — to nie podpisywał, a jeżeli przewidywał porażkę — to podpisywał, nawet gdy publicznie się z ustawą nie zgadzał. W przypadkach szczególnych mógł sięgnąć po pomoc Trybunału Konstytucyjnego. W sumie lata 1997-2001 ugruntowały w opinii społecznej błędne przekonanie, iż weto jest wyrokiem ostatecznym.
W piątek prezydent odważył się na konfrontację z Sejmem, kierowanym przez jego opcję polityczną. Ustawa biopaliwowa uchwalona została stosunkiem 353:31, przy 4 wstrzymujących się i 72 nieobecnych. Jeżeli wszystkie kluby pozostaną przy swoim zdaniu — weto nie ma najmniejszych szans. Jednak klasa polityczna zachowuje się nieprzewidywalnie, co widać na przykładzie jedynego klubu, który głosował przeciwko ustawie — czyli Ligi Polskich Rodzin wraz z kołem RKN. Weto powinno wywołać radość tego środowiska, a tu nic z tych rzeczy! Wstępne deklaracje są krytyczne i oskarżają Aleksandra Kwaśniewskiego, że poszedł na lep importerów paliw.
Prezydent stara się umieścić swoją decyzję na płaszczyźnie czysto technologicznej i oddzielić ją od kwestii politycznych. Na piątkowej konferencji żachnął się na mnie, kiedy pytaniem drążyłem temat sejmowej arytmetyki. O, prezydencka naiwności! Przecież ustawa biopaliwowa z samego założenia dotyczy kwestii technicznych, a mimo to jej ścieżka legislacyjna przebiegała pod znakiem ostrej konfrontacji politycznej. Czemu posłowie nagle mieliby zmienić mentalność i podporządkować się ekspertyzom wykonanym na zamówienie prezydenta? Podobnymi eksperyzami byli zasypywani w ciągu ostatnich miesięcy — i nic to nie dało.
Los ustawy spoczywa w rękach klubu SLD, który „póki co, nie chodzi na rzepaku”. Być może premier Leszek Miller zechce udowodnić swojemu starszemu/młodszemu (starszemu hierarchicznie, młodszemu wiekowo) koledze, kto w Polsce naprawdę RZĄDZI. Prezydent Aleksander Kwaśniewski poniósłby wówczas prestiżową porażkę, ale zyskałby uznanie kierowców i dodatkowo zwiększyłby wskaźnik społecznej akceptacji swojej osoby, na czym powinno mu akurat teraz zależeć... Po odbiciu weta w Sejmie i ogłoszeniu ustawy, następnym krokiem rządu powinna być jej pilna nowelizacja, albowiem zaskarżenie przez któryś z uprawnionych podmiotów do TK ustawy biopaliwowej w jej obecnym kształcie jest NIEUCHRONNE.