Analitycy PKO BP na początku roku zakładali, że wzrost wyniesie 4,6 proc. Mimo że była to już wówczas wyjątkowo optymistyczna na tle rynku prognoza, to zastrzegali, że polska gospodarka może rosnąć w jeszcze szybszym tempie. I tak też się stało. Ekonomiści obu instytucji wskazują, że rewizja w górę to przede wszystkim zasługa konsumpcji wspartej na solidnych fundamentach rynku pracy oraz ożywienie inwestycyjne, przede wszystkim w szykujących się do jesiennych wyborów samorządach. Ale na tym nie kończy się lista miłych zaskoczeń.
- Pierwsze półrocze pokazało, że polska gospodarka radzi sobie bardzo dobrze z negatywnymi wydarzeniami w globalnej gospodarce - tłumaczy Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
W podobnym tonie podwyżkę prognoz uzasadniał Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole.
Zrewidowaliśmy nasz scenariusz makroekonomiczny. W 2018 r. PKB wzrośnie o 5,0%. Wyższy punkt startowy (II kw.), bardziej łagodne (bez wyraźnego szczytu) ożywienie inwestycji i wyższa dynamika konsumpcji (lepsza od oczekiwań sytuacja na rynku pracy) to główne przyczyny rewizji.
— Jakub Borowski (@_Jakub_Borowski) 30 lipca 2018
O tym, że ekonomiści podniosą swoje prognozy co najmniej do tego poziomu pisaliśmy w "PB" tydzień temu. Jaskółką zwiastującą rewizje był Indeks zaskoczeń ekonomicznych wyliczany przez platformę analityczną SpotData, który mierzy odchylenie danych spływających z gospodarki od tego, czego spodziewają się analitycy.
Indeks zaskoczeń ekonomicznych @SpotDataPL na mocnym plusie. Tzn., że 1-dane z polskiej gospodarki są lepsze od rynkowych oczekiwań, 2-ekonomiści mogą myśleć o podwyżkach prognoz PKB. Myślą i podwyższają, a "liczbą tabu" nie jest nawet 5 proc. w całym 2018https://t.co/gWVnyBe8hI
— Justyna Dąbrowska (@J_Dabrowska) 25 lipca 2018
Co dalej? Wśród makroekonomistów panuje przekonanie, że szczyt koniunktury nastąpił w II kw., a rekordowe roczne tempo wzrostu, czyli nieco poniżej 5,5 proc. między marcem a czerwcem, trudno będzie powtórzyć w najbliższym czasie.