Dziwne rabaty przy przejmowaniu mieszkań na własność, tajemnicze wypływy gotówki do prawnika będącego członkiem rady nadzorczej czy wynajęcie lokalu w centrum Warszawy w cenie 2 zł za mkw. To tylko część działań zarządu Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (ŚSM), które prześwietli warszawska prokuratura.
![SPRAWCA KŁOPOTÓW: Budowę 13-piętrowego apartamentowca przy ul. Grzybowskiej w Warszawie Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa zaczęła pod koniec 2011 r. Nie zabezpieczyła jednak wystarczającej gotówki na inwestycję — dlatego do dziś budynek osiągnął wysokość zaledwie piątego piętra. [FOT. WM] SPRAWCA KŁOPOTÓW: Budowę 13-piętrowego apartamentowca przy ul. Grzybowskiej w Warszawie Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa zaczęła pod koniec 2011 r. Nie zabezpieczyła jednak wystarczającej gotówki na inwestycję — dlatego do dziś budynek osiągnął wysokość zaledwie piątego piętra. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/804946aa-6734-4ccd-bad1-0e9a79b643a1/132e13fa-99b7-5b7c-b0e2-68a2582d37b3_w_830.jpg)
— O nieprawidłowościach zawiadomili nas niezależnie od siebie jeden z członków rady nadzorczej i syndyk ŚSM. Śledztwo wszczęliśmy w sprawie nadużycia uprawnień i działania na szkodę spółdzielni przez jej zarząd — mówi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
ŚSM była w upadłości niecałe trzy miesiące. Sąd najpierw 19 lutego 2014 r. przychylił się do wniosku Technobudu — firmy, która budowała dla spółdzielni apartamentowiec przy ul. Grzybowskiej, i ogłosił bankructwo ŚSM. Zarząd spółdzielni wynajął jednak kancelarię Piotra Zimmermana, byłego szefa stołecznego sądu upadłościowego, i złożył zażalenie. Sąd Okręgowy uznał, że wierzytelność Technobudu jest sporna, i 8 maja 2014 r. cofnął decyzję o upadłości. Tym samym władzę w spółdzielni odzyskał zarząd.
Niespotykany bałagan
Krzysztof Gołąb, który był syndykiem ŚSM, twierdzi, że zobowiązania spółdzielni wynoszą co najmniej 40 mln zł, a może znacznie więcej (zgłoszenia od wierzycieli opiewały na ponad 75 mln zł). Zapewnia, że choć był syndykiem kilkudziesięciu podmiotów, z takim bałaganem w księgach rachunkowych jeszcze się nie spotkał.
Zawiadomienie, które złożył w prokuraturze, dotyczy m.in. niejasnych relacji spółdzielni z kancelarią Mamiński i Wspólnicy (MiW), reprezentowaną przez adwokata Marcina Mamińskiego, jednocześnie członka rady nadzorczej ŚSM. Syndyk odkrył m.in., że w maju 2013 r. za zastępstwo prawne przy postępowaniu zabezpieczającym w sprawie Technobudu MiW otrzymała aż 676,5 tys. zł. Zdaniem syndyka, cena ta jest rażąco wysoka, zwłaszcza że ŚSM miała umowę na obsługę prawną z MiW, z tytułu której co najmniej sześciokrotnie przelewała na konto kancelarii między 12 a 40 tys. zł. Co więcej, tylko w lutym 2014 r. zarząd ŚSM przelał na rachunek MiW 1,6 mln zł, z czego 120 tys. zł nawet w dniu ogłoszenia upadłości. Tego samego dnia na konto kancelarii miało trafić kolejne 250 tys. zł, ale syndyk przelew zablokował. Taką samą kwotę kilka godzin wcześniej wpłacił gotówką na konto spółdzielni jej pracownik.
Bez komenatrza
Krzysztof Gołąb ustalił też, że w lutym 2013 r. ŚSM założyła rachunek powierniczy w kancelarii MiW, z którego nie rozliczono 450 tys. zł. Na konto kancelarii, a nie spółdzielni, wpływały też pieniądze (ponad 1 mln zł w styczniu 2014 r.) z umowy dzierżawy terenu, jaką ŚSM podpisała ze spółką Projekt Echo-70. O wyjaśnienie tego wszystkiego zapytaliśmy Krystynę Rubik, prezes spółdzielni. Za pośrednictwem Marcina Mamińskiego przekazała nam, że nie będzie odpowiadać na pytania. Komentarza odmówił też Marcin Mamiński, tłumacząc, że ŚSM nie zwolniła go z tajemnicy adwokackiej. Z akt upadłościowych wynika, że podobnie odpowiadał żądającemu wyjaśnień syndykowi. Zarząd ŚSM w ogóle nie odpowiadał na jego pisma, a Marcin Mamiński przekazał mu jedynie oświadczenie prezes Rubik, w którym zapewniała, że wszystkie pieniądze, które trafiły do MiW, zostały rozdysponowane zgodnie z dyspozycją zarządu.
Zagadkowe relacje z kancelarią prawną to niejedyne działania władz spółdzielni, które bada prokuratura. Sprawdzana jest też jedna z inwestycji ŚSM, przy ul. Leszczyny. Rozliczając ją, zarząd spółdzielni udzielił 15 osobom rabatów, zmniejszając należne dopłaty z tytułu ustanawiania odrębnej własności lokali z 2,47 mln zł do… 210 tys. zł. Pod lupę śledczych trafiła też umowa wynajmu lokalu użytkowego, jaką w listopadzie 2012 r. ŚSM podpisała z Rafałem Chorzelą, mężem Agnieszki — głównej księgowej i byłej członkini zarządu spółdzielni. Lokal przy Al. Jana Pawła II o powierzchni prawie 150 mkw. został wynajęty w cenie 2 zł za mkw. Tego zarząd ŚSM również nie chciał komentować. W aktach upadłościowych odnaleźliśmy jedynie pismo Rafała Chorzeli, w którym przekonuje, że żona została członkiem zarządu ŚSM tydzień po wynajęciu lokalu, a ten był w bardzo złym stanie. Syndyka to nie przekonało. Na podstawie prawa upadłościowego uznał umowę za bezskuteczną, a cenę — za rażąco niską. Żądał, by Rafał Chorzela zapłacił za okres wynajmu według stawki 100 zł/ mkw., czyli 50 razy wyższej niż wynikająca z umowy.
Członkami Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (ŚSM) jest kilka tysięcy osób, głównie lokatorów popularnego w Warszawie Osiedla za Żelazną Bramą. ŚSM znana jest też z budowy luksusowych apartamentowców w świetnych lokalizacjach, takich jak ul. Grzybowska w ścisłym centrum stolicy czy ul. Leszczyny, na koronie skarpy warszawskiej. Od dwóch lat spółdzielnią rządził (za wynagrodzeniem 54,5 tys. zł miesięcznie) zarząd, kierowany przez Krystynę Rubik, wdowę po wieloletnim prezesie ŚSM, Januszu Rubiku. Majątek spółdzielni możliwy do sprzedaży biegły powołany przez syndyka wycenił na 130 mln zł. W najbliższych tygodniach powinno odbyć się walne zgromadzenie członków spółdzielni. Duża grupa domaga się zmian we władzach ŚSM i audytu działań zarządu z ostatnich lat.