Prywatyzacja nie przyniesie 18 mld zł

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2001-07-26 00:00

Prywatyzacja nie przyniesie 18 mld zł

Wydaje się, że prywatyzacja stanęła w miejscu. MSP uspokaja — wpływy będą, ale w IV kwartale. Analitycy szacują je na 15 mld zł, ale radzą czekać na lepszą koniunkturę.

W ustawie budżetowej zaplanowano 18-mld wpływy z prywatyzacji. Według założeń Ministerstwa Finansów, środki te miały prawie w 80 proc. sfinansować deficyt budżetowy. Obecnie, gdy luka w finansach państwa powiększyła się o 8,6 mld zł, dochody prywatyzacyjne w planowanym wymiarze są niezbędne.

Urzędowy optymizm

Aldona Kamela-Sowińska utrzymuje, że realizacja planów ustawowych jest możliwa. Podob- nego zdania jest część analityków. Zastrzegają jednak, iż w obecnej sytuacji jest to niezmiernie trudne.

— Nadal istnieje szansa na realizację założeń, ale jest ona coraz mniejsza. W tej chwili największej nadziei upatruję w stanowczości i determinacji pani minister — mówi Marek Zuber, ekonomista BPH.

W opinii ekonomistów nie należy pochopnie oceniać I półrocza, gdyż zgodnie z harmonogramem prywatyzacji, większość wpływów zaplanowano na III i IV kwartał. W tej chwili jest pewne, że nastąpi przesunięcie terminu na koniec tego lub początek 2002 roku. Nieunikniona wydaje się także korekta wielkości dochodów z tego źródła.

Pomyłka raczej duża

Ekonomiści uważają, że obecne zaawansowanie procesu restrukturyzacji pozwala na uzyskanie 13-15 mld zł. Najważniejszym powodem jest znaczny spadek wartości rynkowej prywatyzowanych spółek. Sama TP SA, która według planów powinna przynieść 10 mld zł, jest wyceniana na 5 mld zł, a propozycje podziału spółki komplikują rozmowy z inwestorem.

— W obliczu słabej koniunktury na światowych rynkach teraz jest bardzo zły moment na prowadzenie prywatyzacji. Jednak sytuacja budżetu zmusza rząd do kontynuacji tego procesu — tłumaczy Marek Zuber.

Rozwiązaniem mogą być dodatkowe emisje papierów dłużnych, które pokryją niedobór. Straty powinny zostać zrekompensowane przez prywatyzację w przyszłym roku.

— Lepszym rozwiązaniem jest emisja np. euroobligacji, ale pod warunkiem, że kolejny rząd będzie kontynuował prywatyzację w kształcie zbliżonym do obecnego — uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.

Troska o walutę

Głównym powodem determinacji minister skarbu nie jest troska o stan finansów państwa. Ważniejsza wydaje się obawa, że niepowodzenie prywatyzacji, lub nawet podejrzenie, że istnieje taka możliwość, spowoduje gwałtowną deprecjację naszej waluty.

— Wysoki kurs złotego jest wynikiem oczekiwania rynku na przepływ 16 mld zł. Wstrzymanie prywatyzacji spowoduje zamykanie pozycji spekulacyjnych — ostrzega ekonomista BPH.

Kilkumiesięczne przesunięcie terminu prywatyzacji nie spowoduje gwałtownych reakcji, szczególnie, gdy w perspektywie jest sprzedaż TP SA, PZU i PKN.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface