PRZEBIEG PRZETARGÓW WZBUDZA PODEJRZENIA

Elżbieta Cierlica
opublikowano: 1999-12-02 00:00

PRZEBIEG PRZETARGÓW WZBUDZA PODEJRZENIA

Organizacje przedsiębiorców oczekują na zmiany w ustawie o zamówieniach

BARDZIEJ KLAROWNA USTAWA: Oceniając planowane zmiany w przepisach zamówieniowych, Jeremi Mordasewicz, wiceprezes Zarządu Business Centre Club, twierdzi, że poszczególne propozycje połączone w ustawową całość powinny przyczynić się do większej klarowności systemu zamówień publicznych. fot. BS

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, wiceprezesa zarządu Business Centre Club, wśród przedsiębiorców powszechne jest przeświadczenie, że uczciwe zdobycie zamówienia publicznego jest prawie niemożliwe. Niezależnie od tego, czy to prawda czy nie, taka sytuacja szkodzi firmom, bo nakręca korupcję. Powoduje, że rynek zamówień publicznych staje się patologiczny.

Inwestorzy zagraniczni uważają, że polscy przedsiębiorcy zdobywają kontrakty dlatego, że mają lepszy dostęp do komisji przetargowych. Firmy, które mają zasięg ogólnokrajowy, twierdzą, że samorządy przy wyborze oferenta preferują firmy lokalne. Lokalni przedsiębiorcy skarżą się natomiast, że duże firmy są w stanie więcej zapłacić osobom podejmującym decyzję o wyborze oferenta, a zagraniczne są w tej materii nie do przebicia. Niestety, przebieg wielu przetargów i towarzyszące im zjawiska są uzasadnionym źródłem takich podejrzeń. Zbyt wiele bowiem na rynku zamówień publicznych jest niejasności, a z zamówieniami jest jak z żoną Cezara — powinny być poza wszelkimi podejrzeniami.

Sprecyzować procedury

— Czy można to zmienić? Oczywiście, ale trzeba wprowadzić jawne, przezroczyste procedury zamówień. Należy szanować tajemnicę handlową, ale tam, gdzie w grę wchodzą publiczne pieniądze, uczestnicy przetargu, po jego zakończeniu, powinni mieć prawo wglądu w dokumenty. Jest to ważne szczególnie wówczas, gdy przetargi są unieważniane. Natychmiast pojawia się podejrzenie, że wygrał nie ten, kogo na zwycięzcę typował zamawiający. Zdarza się, że zamawiający umieszczają w specyfikacji istotnych warunków zamówienia sporo haczyków, które w razie niekorzystnej dla nich sytuacji pozwolą unieważnić przetarg. Stawia się np. bardzo wysokie wymagania rentowności firmy. Wiem o przetargu budowlanym, w którym postawiono poprzeczkę warunków zyskowności w ciągu ostatnich trzech lat tak wysoko, że spełniała je tylko jedna spośród startujących polskich firm. Przetarg musiał być unieważniony, bo na placu boju pozostał jeden tylko oferent. Zdarza się, że przetargi są unieważnianie przez jakiś mały, formalny haczyk, np. brak tłumaczenia dokumentu. Zastanawiające jest, że te haczyki wyciągane są tylko w razie potrzeby. Nie zawsze i nie w stosunku do wszystkich oferentów — twierdzi Jeremi Mordasewicz.

Nowelizacja ustawy idzie w dobrym kierunku. Powinna ona chronić wydatkowanie publicznych pieniędzy, których dysponentem jest zamawiający. Natomiast nieliczenie się z interesami oferentów prowadzi do tego, że zamawiający nie otrzyma najlepszego produktu za możliwie niską cenę. Na przykład skracanie terminów składania ofert powoduje, że wiele firm nie startuje w przetargach organizowanych na takich warunkach. Zawsze pośpiech budzi podejrzenie, że ktoś wcześniej wiedział już o tym przetargu i przygotował ofertę.

Jaśniejsze kryteria

W projekcie nowelizacji ustawy przewiduje się oddzielenie kryteriów wiarygodności, według których przyznawało się punkty, od kryteriów ceny. Jeśli firma nie jest wiarygodna, nie powinna być dopuszczona do przetargu. Jeśli panuje swoboda w ocenie tej wiarygodności, to nie powinna ona ważyć na wyniku końcowym przetargu. Sprowadzanie za pomocą punktów na jedną płaszczyznę różnych kryteriów oceny jest zawsze ryzykowne. Pozostawia bowiem możliwość manipulowania.

— Zdaję sobie sprawę z tego, że ustawa nie może przewidzieć wszystkich zamawianych przez sferę publiczną usług, ale może ograniczyć swobodę ich oceny. W sytuacjach trudniejszych dobrym rozwiązaniem jest stosowanie przetargów dwustopniowych. Pierwszy przetarg pozwala określić cechy rozwiązania, a drugi pozwala wybrać oferenta — wyjaśnia Jeremi Mordasewicz.

Prawo do protestu

Słuszne wydaje się również, zapowiedziane w nowelizacji, przyznanie uprawnień izbom i stowarzyszeniom do wnoszenia protestów i odwołań. Pozwoli to przede wszystkim na lepszą weryfikację specyfikacji istotnych warunków zamówienia i wyłonienie błędów merytorycznych, które popełnił celowo bądź nieświadomie zamawiający.