Przeciwnik jest twardy i sprytny

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-04-11 20:00

Na militarnym froncie wschodnim trwa oczekiwanie na kolejną ofensywę napastniczej Rosji, natomiast na politycznym zachodnim – na kolejny pakiet gospodarczo-politycznych sankcji antyrosyjskich.

Skuteczność dotychczasowych okazuje się dość ograniczona, notabene car z Kremla wydaje kolejne dekrety przeciwdziałające. Trudno uniknąć skojarzeń z epoką bolszewickiego tzw. komunizmu wojennego, w każdym razie przynajmniej kurs rubla na razie skutecznie obronił.

Odkopałem swój komentarz „Skazani na siebie, ale ciągle nieufni” po szczycie Rady Europejskiej (RE) w Lahti 20 października 2006 r. Fińska prezydencja Unii Europejskiej (wtedy całej, nie tylko samej Rady UE) zaprosiła tam prezydenta Władimira Putina, który był absolutnie najważniejszą postacią szczytu. 16 lat temu lejtmotywem rosyjsko-unijnej współpracy energetycznej miała stać się „wzajemna odpowiedzialność producentów i konsumentów”, przy czym obie strony postrzegały ją zupełnie inaczej. José Manuel Barroso, ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej, bardzo akcentował, że należy unikać polityzacji stosunków energetycznych. Władimir Putin natomiast już wtedy nie ukrywał, że właśnie obszar gospodarki jest samą esencją polityki. Chociaż w podsumowaniu szczytu sprytnie użył argumentu czysto handlowego – że zaledwie jedna czwarta gazu zużywanego przez Europę pochodzi z Rosji, ale te dostawy stanowią aż dwie trzecie całego rosyjskiego eksportu. Przy czym młode państwa członkowskie UE z dawnego obozu moskiewskiego siedziały w gazowej kieszeni Rosji po uszy, natomiast dla, powiedzmy, odległej Hiszpanii właśnie… skorzystanie z paliwa rosyjskiego stanowiłoby dywersyfikację źródeł zaopatrzenia. Przez 16 lat sytuacja istotnie się zmieniła, ponieważ właśnie po debacie w Lahti zostały zbudowane i ruszyły dwie rury bałtyckiego gazociągu Nord Stream 1, później zaś kolejne dwie jego bliźniaka Nord Stream 2 – już napełnione technologicznie, ale przesyłowo na razie martwe. Z końcowej konferencji tamtego szczytu zapamiętałem, że Putin bardzo akcentował, iż Rosja właśnie z Zachodu otrzymuje większość twardej waluty za węglowodory i z tego powodu oczywiście gwarantuje pewność dostaw. Jednocześnie wyłożył swoją energetyczną filozofię Kalego – wykluczył dopuszczanie obcych inwestorów do rosyjskich złóż i rurociągów, natomiast sam wytyczył kurs na ekspansję w UE metodą kupowania przez koncerny rosyjskie akcji firm europejskich. Bilans minionych 16 lat dowodzi, że wszystkie zarysowane wtedy plany skutecznie zrealizował.

Z Lahti 2006 mam jeszcze jedno wspomnienie, nieco innego typu. Polskę wtedy reprezentował na szczycie RE pierwszy raz prezydent Lech Kaczyński, premier Jarosław wysłał – absolutnie niezgodnie z kompetencjami konstytucyjnymi – młodszego bliźniaka. Później się to ugruntowało i już do utraty rządowej władzy w 2007 r. po przyspieszonych wyborach Jarosław Kaczyński nigdy nie uczestniczył w szczycie RE, zawsze z Warszawy wydawał telefoniczne dyspozycje Lechowi. Ich relacja decydenta i wykonawcy była, przynajmniej na forum unijnym, bardzo silna i publiczna. Zawsze mam ją w pamięci, gdy podnoszony jest wątek słynnej ostatniej rozmowy braci podczas tragicznego lotu prezydenta do Smoleńska…

Prezydenci wręcz demonstracyjnie się kochają, przynajmniej na familijnym zdjęciu Rady Europejskiej – Władimir Putin, Lech Kaczyński oraz Tarja Halonen, fińska gospodyni energetycznego szczytu Lahti 2006. Fot. KPRP/ARC