Nie tylko mrówki dobijają krajowy przemysł spirytusowy. Na nasz obszar celny sprowadza się co najmniej 30 mln litrów skażonego alkoholu do celów przemysłowych, i to bez płacenia akcyzy. Efekt: krajowe gorzelnie nie mają zamówień, a fiskus traci rocznie 2 mld zł.
To, że do Polski nielegalnie sprowadza się alkohol, wie każdy. Dotyczy to nie tylko tzw. przemytu detalicznego, ale także wwozu na polski obszar celny spirytusu m.in. do użytku przemysłowego. Rocznie do naszego kraju płynie rzeka alkoholu szacowana na 30 mln litrów rocznie. Przyczyna tego zjawiska jest jedna: wyśrubowana akcyza na krajowy alkohol, która wynosi 62,78 zł za litr.
Importowany nielegalnie alkohol w różnej postaci jest surowcem do produkcji kosmetyków samochodowych, farb, klejów, lakierów, służy jako dodatek do paliw czy produktów spożywczych. Wokół sprawy panuje zmowa milczenia, a ci, którzy o niej wiedzą, wolą nie podawać nazwisk. W obawie o swoje bezpieczeństwo.
Producenci wyrobów na bazie alkoholu robią wszystko, by kupować surowiec jak najtaniej. U naszych zachodnich i południowych sąsiadów akcyza na alkohol jest o blisko dwie trzecie niższa. Importerom sprzyjają też nieprecyzyjne regulacje prawne. Branża spirytusowa narzeka, że nie ma nawet jasnych norm określających np. zawartość skażalników w spirytusie.
— To powoduje, że kwitnie import do Polski różnego rodzaju rozcieńczalników, koncentratów, zmywaczy, które są niczym innym jak tylko 85-98-proc. skażonym alkoholem etylowym. Importerzy albo nie informują, że przywożony na polski obszar celny towar zawiera alkohol, albo na taki towar uzyskują w Ministerstwie Finansów tzw. wiążącą informację taryfową, zwalniającą z konieczności przestrzegania przepisów o wyrobach akcyzowych. Importowany alkohol nie podlega szczególnemu nadzorowi podatkowemu — twierdzi anonimowy informator.
Na krajowych producentów alkoholu i ich odbiorców nałożono zaś obowiązek poddania się tzw. szczególnemu nadzorowi sprawowanemu przez urząd kontroli skarbowej.
— To biurokratyczna droga przez mękę, sprowadzająca się do konieczności uzyskania akceptacji urzędów kontroli skarbowej na każdy zakup alkoholu do produkcji, poddaniu weryfikacji procedur magazynowania, produkcji, konieczności rozliczenia się z każdego litra alkoholu i wytworzonego na jego bazie produktu. Cały korowód rozpoczyna się od nowa u odbiorcy wyrobu. Kto więc w Polsce podejmie się takiej produkcji, a kto kupi pochodzące z niej wyroby, narażając się na takie uciążliwości i obciążenia fiskalne? — retorycznie pyta nasz anonimowy rozmówca.
Nie brakuje więc firm uprawiających typowy przemyt. Szacunki mówią, że rocznie budżet państwa traci blisko 2 mld zł. Cierpią także krajowe kompanie spirytusowe i gorzelnie.
— Skażony alkohol trafia głównie z Czech i Niemiec oraz zza wschodniej granicy. Tuż za naszą południową granicą jest rafineria w Litwinowie, która posiada instalację do hydrolizy etylenu. Uzyskuje się w niej syntetyczny spirytus w cenie 1 zł za litr. Z Czech spirytus sprowadzany jest jako np. koncentrat płynu do spryskiwaczy samochodowych. Cysterna takiego koncentratu kosztuje 50 tys. zł. Za jej zakup w Polsce należałoby zapłacić 2 mln zł. Do Polski trafia także 2,5 mln litrów pochodzącego z RPA mostanolu — mieszanina alkoholu etylowego (60 proc.) i izopropylowego, który nie podlega opłacie akcyzowej. Gdyby był produkowany w kraju, byłby opodatkowany — mówi proszący o anonomowość przedstawiciel branży spirytusowej.
W Ministerstwie Finansów urzędnicy bezradnie rozkładają ręce.
— Nielegalny import alkoholu to poważny problem dla budżetu. Nie przystające do rzeczywistości rozwiązania legislacyjno-podatkowe doprowadziły do paradoksu. Zamiast zwiększać przychody budżetu wzrost akcyzy powoduje, że one maleją. Niewielkie ryzyko związane z przemytem alkoholu przy ogromnych dochodach sprawia, że zjawisko przybrało tak duże rozmiary — przyznaje Jan Zrałek, zastępca dyrektora w Departamencie Ceł Ministerstwa Finansów.
Przedstawiciele branży widzą proste rozwiązanie.
— Należy obniżyć akcyzę na alkohol wytwarzany w kraju o 50 proc. Wówczas import przestanie być opłacalny. Obniżenie akcyzy o 30 proc. to za mało — mówi przedstawiciel branży.
Obniżona akcyza ma obowiązywać od 1 października.